Siatkówka. Świderski o Castellanim: Dobry trener, świetny polityk

Jeśli Castellani odejdzie, znów zaczniemy wszystko od nowa. Dwa lata pracy z nim okażą się latami straconymi - mówi Sebastian Świderski, który twierdzi, że czas na budowę nowej reprezentacji przyjdzie dopiero po igrzyskach. - Nie chcę mówić, że kadra ma grać 'starymi', ale trzeba zebrać grupę zdolną walczyć o podium największych imprez - dodaje siatkarz.

Daniel Castellani przesłał już szefom związku raport z nieudanych mistrzostw świata we Włoszech. W poniedziałek stanie przed wydziałem szkolenia PZPS, we wtorek przed prezydium. 25 października odbędzie się głosowanie nad jego przyszłością.

Przemysław Iwańczyk: Wiesz, dlaczego mundial zakończył się dla Polaków tak sromotną porażką? Może sprzed telewizora widać lepiej.

Sebastian Świderski: - Nie wiem, choć minęły już dwa tygodnie. Pierwsze spotkania w ogóle nie wskazywały na takie pożegnanie z mundialem. Z Brazylią wiadomo - w naprawdę ważnych spotkaniach mistrzowie świata zawsze grają na maksa, a to niesie zgubę rywalowi. Rozgrywane dzień później spotkanie z Bułgarią było konsekwencją tej dotkliwej przegranej. Chłopaki musieli zwyciężyć, ale presja ich sparaliżowała, zupełnie nie pokazali tego, co umieją, i znów klęska... No właśnie, czy aż taka klęska? Dwie porażki, trzy zwycięstwa i na koniec mistrzostw miejsca 13-18. Niemcy, którzy zajęli ósme miejsce, też wygrali trzy razy, a polegli w aż sześciu spotkaniach. Na tak odległe miejsce złożyło się wiele rzeczy, także wykrzywiony regulamin mistrzostw. Można to różnie oceniać, ale pierwsza pozycja po pierwszej rundzie dała nam najgorszych rywali w kolejnej fazie turnieju.

Mnie zastanawia, dlaczego doświadczony zespół po pierwszej rundzie, w ciągu zaledwie dwóch dni, przeszedł niespotykaną dotąd metamorfozę. Nie wytrzymali ciśnienia, bo wszyscy widzieliśmy w nich nawet mistrzów świata? Padli fizycznie?

- Chłopaki jechali na mundial z myślą, że wrócą z niego po 10 października. Wtedy mieli pokazać największy kunszt. Z Brazylią i Bułgarią na pewno nie padli, ale może byli w trakcie ciężkiej pracy, która miała przygotować szczyt na finał. Faktem jest jednak, że wielu zawodników nie było w formie. Zdarza się, że zawodzi jeden, dwóch, ale z Brazylią i Bułgarią tylko jeden czy dwóch prezentowało się na miarę możliwości. Pytanie więc, skąd taka zapaść u większości zawodników?

Kto nie zawiódł?

- Za rok chcę mieć okazję i przyjemność treningów z kolegami, których miałbym teraz ocenić. Więc nie będę tego robił... Powiem inaczej: zaskoczeniem było dla mnie, że Piotr Nowakowski, na którego nikt nie stawiał i uchodził za przypadkowego kadrowicza, nie dał plamy. Że jak na swoje niewielkie doświadczenie nie spalił się, nie dał się ponieść emocjom.

Dla siatkarzy ma znaczenie to, czy Castellani będzie dalej pracował z kadrą?

- Oczywiście. Tyle że my możemy sobie mówić, krzyczeć nawet, a kolejny raz przekonamy się, że naszego zdania nikt nie weźmie pod uwagę, mało tego - obróci się to przeciwko nam. Chcę tylko - jakąkolwiek decyzję by nie podjęto - by wybór był w trosce o dobro kadry...

Twoi koledzy jednogłośnie wypowiedzieli się, że chcą pracować tylko z Castellanim - od Pawła Zagumnego po Bartosza Kurka.

- Jeśli zrobili to kluczowi zawodnicy kadry, to chyba oni wiedzą najlepiej. Mnie tam nie było przez cały czas, ale oni współpracowali z Castellanim przez dwa lata. Przypomnę, że ci ludzie grają w wielką siatkówkę od nastu lat, mają prawo do takich ocen.

Ale skąd ta chęć pracy z Argentyńczykiem?

- To otwarty facet. Można z nim rozmawiać, nawet dyskutować, bo on siatkówkę czuje, jest z nią na bieżąco. Każdy z siatkarzy kadry odczuwa postęp, jaki zrobił przy Castellanim. On też niczego udowadniać nie musi, bo wszyscy widzieli, jak pracował ze Skrą, jak pracuje z kadrą. Czemu dwa mecze, które nie wyszły drużynie na mundialu, mają przekreślić jego dotychczasową pracę?

A może Castellani jest dla was po prostu wygodny? Daje wolne dni podczas zgrupowania, nowy selekcjoner zarządzi pewnie w drużynie pruski dryl.

- Z tym trenerem zdobyliśmy mistrzostwo Europy, więc chyba normalne, że każdy chce z nim pracować. Ja też wolę faceta, który wie, jak przygotować, a później poprowadzić do sukcesu.

Cieszymy się, że mamy trenera, który w końcu rozumie nasze krzyki, zawodników z reguły przemęczonych sezonem, nie w pełni zdrowych. Że nie jest to szkoleniowiec, który tylko wymaga i wyciska z człowieka resztki sił. Gdyby nie rozsądna polityka Castellaniego, gdyby nie jego kompromisowość, wielu zawodników po prostu odmówiłoby gry w kadrze. Ktoś, kto jest zmęczony i znudzony, nawet będąc na zgrupowaniu nie podniesie umiejętności nawet o jotę. Castellani to trener, który dostrzega niuanse. Niuanse niewidoczne dla innych...

Jaką drogą powinien teraz iść trener - rzucić wszystkie siły już na najbliższy sezon czy przewietrzyć drużynę, odmłodzić w perspektywie mistrzostw świata w 2014 roku w Polsce?

- Igrzyska też odpuścić? Pamiętajmy, że jeśli nic nie wygramy w 2011 roku, będziemy tak nisko w rankingu światowym, że w Londynie może nas zabraknąć. A jeśli ten turniej przeszedłby nam koło nosa, bylibyśmy w ogonie, awans do każdej wielkiej imprezy byłby trudną, wyboistą drogą.

Nie chcę powiedzieć, że kadra ma grać "starymi", ale trzeba zebrać grupę zdolną walczyć o podium Ligi Światowej i mistrzostw Europy. Dopiero po igrzyskach przyjdzie czas na budowę drużyny z myślą o mundialu. Zebrać młodych, którzy zaczną zbierać szlify.

Kadra ma wyglądać tak, jak widzi to trener, a nie tak, jak widzą to działacze.

Ale jeśli Castellani zostanie, musi iść drogą wytyczoną przez działaczy. Już teraz mówi: zawiodłem się na trzech kluczowych dotąd zawodnikach, nie będę z nimi współpracował.

- Po pierwsze, nie wiadomo, czy Castellaniemu chodzi o graczy najstarszych, że na pewno odmłodzi drużynę. Po drugie, trener mówi o tym, co było na mistrzostwach świata. W lidze ci zawodnicy mogą błyszczeć, a jego obecni pewniacy przestaną się do kadry łapać. Dyskusja o tym, kto zagra w kadrze w następnym sezonie, a kto nie, pozbawiona jest sensu. W kadrze mają grać najlepsi, nawet ci, którzy zawiedli kilka miesięcy wcześniej.

Castellani zbyt pochopnie wyskoczył z taką deklaracją?

- Taka deklaracja... Nie chcę powiedzieć, że musiała paść, ale na pewno została wymuszona na trenerze. Chcąc pracować z kadrą, a przy okazji zadowolić działaczy z PZPS, Castellani musiał tak powiedzieć. Rozumiem go, bo znam polskie piekiełko. Niektóre słowa się wymusza...

Jeśli trener będzie szedł na rękę działaczom, a postępował wbrew sobie, straci autorytet.

- Castellani chce z nami zostać i musi w jakiś sposób przejść przez te dwa tygodnie burzy wokół niego. Nawet zrobić coś wbrew sobie...

Jeśli Castellani odejdzie, znów zaczniemy wszystko od nowa. Dwa lata pracy z nim okażą się latami straconymi. Jeśli komuś zależy na siatkówce, rozumie Castellaniego. Wie, że niektóre jego zagrania uprzedzają decyzję władz związku. Gdyby Castellani nie oddał się do dyspozycji zarządu, już by go nie było... Powiem tylko, że to dobry trener i jeszcze lepszy polityk.

Zablefował przed działaczami z trzema siatkarzami do odstrzału?

- To może być zwycięski ruch. Chyba nie blef, bo blefują tylko ci, którzy nie mają w ręku dobrych kart. Castellani ma świetne - mistrzostwa ze Skrą Bełchatów, tytuł mistrza Europy. Tych atutów nikt go nie pozbawi.

Miałem wrażenie, że będziesz przeciwko Castellaniemu - nie zabrał cię na mistrzostwa świata.

- Sam siebie też bym nie zabrał (śmiech). Castellani musiał podjąć taką decyzję. Po co zabierać półsprawnego zawodnika na turniej, skoro byli lepsi. Mogę spełniać rolę doświadczonego kolegi, który jedzie i podpowiada z boku młodszym, wspiera ich w decydujących momentach, ale też nie pozwolę sobie na to, by być piątym kołem u wozu. Nie chodzi o to, by zabierać na wycieczkę za zasługi, chodzi o to, że ktoś może pomóc lub nie.

Na koniec zapytam - na ile oceniasz szanse Castellaniego?

- Powtórzę: cokolwiek postanowią, niech będzie to dobre dla siatkówki.

Podyskutuj z autorem na jego blogu iwanczyk.blox.pl

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.