Kubańczycy zlali Polaków w Lidze Światowej. Żegnaj, Argentyno

Drugi rok z rzędu reprezentacja Polski nie awansowała do finału Ligi Światowej. Tym razem za silna okazała się Kuba.

Kubańczycy już w sobotę wybili Polakom z głowy marzenia o awansie do szóstki najlepszych zespołów LŚ. Po trwającym godzinę i dwadzieścia minut spotkaniu wygrali w Łodzi 3:0. Polacy mogą już skupić się na przygotowaniach do wrześniowych mistrzostw świata.

Podopieczni Daniela Castellaniego w niczym nie przypominali drużyny, która dwa tygodnie wcześniej w Hawanie zdobyła cztery punkty. Już po pierwszych akcjach widać było, że z polskimi siatkarzami coś jest nie tak. Spuszczone głowy, brak agresji, bezradność... I nie tłumaczy ich nawet to, że rywale rozegrali najlepsze spotkania w tym roku. Tak mówił ich szkoleniowiec.

O miażdżącej przewadze Kubańczyków w pierwszym meczu świadczy statystyka bloków: 10:2. Pierwszy punkt w tym elemencie zdobyliśmy dopiero w trzecim secie, gdy przeciwnicy mieli na koncie już dziesięć bloków. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że Polaków przytłoczyła stawka spotkania. - Hala pełna kibiców raz pomaga, a innym razem przeszkadza - tłumaczył Castellani.

Zawiedli zwłaszcza polscy skrzydłowi, szczególnie atakujący - Piotr Gruszka i Jakub Jarosz. Obaj razem zdobyli mniej punktów od Michała Ruciaka, którego zadaniem jest przede wszystkim przyjęcie zagrywki. Gruszka skończył pięć z 15 ataków, a Jarosz - cztery z 12! Po drugiej stronie siatki fantastyczny środkowy Simon Aties miał dziesięć na dziesięć. Pomylił się dopiero w drugim swoim zbiciu w niedzielę! Niewiele gorszy był 21-letni atakujący Rolando Cepeda. Widać było, że bez Mariusza Wlazłego w dobrej formie trudno nam będzie nawiązać walkę z najlepszymi na świecie.

Polakom brakowało też trudnej zagrywki. Może to dziwne, bowiem mieliśmy dwa razy więcej asów (6:3), ale poza nimi mało kiedy potrafiliśmy zmusić Kubańczyków do większego wysiłku. Oni zaś nękali nas tzw. flotem, który sprawiał problemy zarówno Piotrowi Gackowi, jak i Ruciakowi.

W sobotę Polaków można było tłumaczyć presją spowodowaną koniecznością wygrania, by zachować szanse na Final Six. Dzień później takiego obciążenia już nie było, a mimo to polscy siatkarze nie grali lepiej. Widać było, że za wszelką cenę chcą rewanżu, przez co zapominali o taktyce. Starali się dorównać Kubańczykom w sile ataków, co z góry było skazane na klęskę. A przed meczami mówili, że trzeba grać odwrotnie: cierpliwie, unikając błędów.

Trener Castellani dał szansę gry Pawłowi Zatorskiemu, lecz mody libero miał ogromne kłopoty. Po kilku niepowodzeniach usztywnił się, co jeszcze pogorszyło sprawę.

Najwięcej emocji wywoływała nie gra Polski, ale rywalizacja między zawodnikami. Kubańczycy komentowali wszystkie decyzję sędziów i wykrzykiwali coś w kierunku naszych siatkarzy. W sobotę nie wytrzymał Castellani i wbiegł na boisko. - Rozumiałem, co mówią, i chciałem zwrócić uwagę arbitrom - opowiadał. Nie chciał jednak powiedzieć, o co chodziło. Napięcie było tak duże, że po udanym bloku Bartosz Kurek omal nie zabił wzrokiem Leala.

Dopiero gdy Kuba wygrywała w niedzielę 2:0, Polacy przypomnieli sobie, że powinni grać odwrotnie niż przeciwnicy. Duża w tym zasługa Gruszki i Zbigniewa Bartmana, świetnych w ataku. Ten pierwszy znów był liderem w ataku, wcale nie starając się robić dziur w boisku. To wystarczyło na honorowego seta, bo dłużej nie udało nam się utrzymać takiego poziomu. W ostatnim secie Kubańczycy rozbili naszych siatkarzy zagrywką.

W czwartek i piątek Polska rozegra ostatnie mecze w tegorocznej Lidze Światowej. W Katowicach zmierzy się z Niemcami.

Polska - Kuba 0:3 (21, 22, 24) i 1:3 (-19, -22, 22, -16)

Polska (sobota): Zagumny 1, Ruciak 13, Możdżonek 3, Gruszka 6, Kurek 6, Czarnowski 5, Gacek (libero) oraz Bąkiewicz, Bartman 5, Jarosz 4, Pliński, Łomacz

Polska (niedziela): Zagumny 1, Bąkiewicz, Pliński 8, Jarosz 6, Bartman 10, Czarnowski, Zatorski (libero) oraz Kurek 4, Ruciak 6, Możdżonek 5, Gruszka 14

Kuba była za silna - mówi Piotr Gruszka ?

Więcej o:
Copyright © Agora SA