Marcin Możdżonek: trudno mi to ocenić. Każdy z tych trenerów jest inny, z każdym z nich osiągnęliśmy wielki sukces, ale też z każdym zaliczyliśmy jakiś słaby występ. Jeśli chodzi o Raula, to na dobrą sprawę mało kto z zawodników by go pamiętał. Poza mną i Bartkiem Kurkiem nikt. Czyli byłby jak nowy trener. Daniela Castellaniego pamięta już więcej graczy, a Anastasiego najwięcej. Sprawa jest bardzo ciekawa. Skoro tacy trenerzy chcą prowadzić reprezentację Polski, skoro zgłaszają się też inni, cenieni, to mamy komfort urodzaju. Polski Związek Piłki Siatkowej go ma, niech teraz mądrze wybierze. Ja o wybór bym się nie pokusił, musiałbym dobrze przeanalizować programy, jakie trenerzy zaprezentują. Poza tym będzie to decyzja na kolejne cztery lata, więc szalenie istotna dla polskiej siatkówki.
- Raul był bardzo wymagający. To był ojciec prowadzący drużynę twardą ręką. Wszystko musiało być po jego myśli, musieliśmy robić wszystko tak, jak on chciał. Trzymał dyscyplinę. Trzeba pamiętać o tym, że wprowadził polską siatkówkę na bardzo wysoki poziom. Kiedy obejmował reprezentację, to my pukaliśmy do grona najlepszych zespołów, a on nas do tego grona po prostu wprowadził. Daniel był łagodniejszym ojcem. Bardziej przyjacielem. Ale też potrafił nas skarcić, nawet się na nas wydrzeć. Miał świetny kontakt z drużyną, bardzo dobre podejście psychologiczne i znakomity warsztat trenerski. Odnieśliśmy z nim ogromny sukces - mistrzostwo Europy. Pierwsze mistrzostwo Europy dla Polski w sportach zespołowych.
- Zgadza się, były głosy sceptyczne. Po Danielu przyszedł Andrea Anastasi.
- Tak, on mnie wybrał. Bardzo twardo nas prowadził. Ale mieliśmy z nim dobry kontakt i profesjonalne relacje. On od nas wymagał stuprocentowego zaangażowania i formy na treningach, a poza boiskiem sami zajmowaliśmy się odpoczynkiem i organizacją czasu wolnego. To był ciekawy, zdrowy układ. I były sukcesy - brązowe medale mistrzostw Europy i Ligi Światowej, wygranie Ligi Światowej, srebrny medal Pucharu Świata. Szkoda, że później przyszły słabsze występy - na igrzyskach w Londynie i na mistrzostwach Europy u nas. Wszystkich tych trenerów łączy to samo - spektakularne sukcesy na początku i to, że później coś nie grało.
- Pamiętam czasy, kiedy Raul objął reprezentację i wprowadził zamordyzm, choć to może słowo trochę na wyrost. Ale wtedy to bardzo dobrze funkcjonowało.
- To jest jedna sprawa, ale bardziej mam na myśli trenowanie - sposób prowadzenia drużyny na treningach, nauczenie zawodników profesjonalizmu, odpowiedniego podejścia do tego, co robią. Tutaj on zrobił tytaniczną pracę, to zdawało egzamin. Pamiętam, że na nas to działało bardzo dobrze.
Żadna tam Premier League. To jest najbogatsza i najbardziej oglądana liga świata