Polska, czyli mistrz świata, Rosja - mistrz olimpijski, Francja - mistrz Europy i Argentyna - zwycięzca igrzysk panamerykańskich - oto skład drugiego turnieju Ligi Światowej, który odbędzie się w łódzkiej Atlas Arenie. - Wszyscy są uczestnikami igrzysk w Rio de Janeiro.
Polacy zaczęli tegoroczne rozgrywki od jednego zwycięstwa (z Bułgarią) i dwóch porażek (z Serbią i Rosją). Jednak z kluczowych zawodników wystąpili w Kaliningradzie tylko środkowi, libero Paweł Zatorski oraz rozgrywający Grzegorz Łomacz. W Łodzi do kadry dołączyli już Michał Kubiak, Mateusz Mika i Fabian Drzyzga, jednak dwaj ostatni - jak zdradził Stéphane Antiga - jeszcze przechodzą rehabilitację po kontuzjach. Nikt w kadrze nie spieszy się z ich powrotem, bowiem najważniejszą imprezą są igrzyska, a występ w turnieju finałowym w Krakowie Polacy mają zapewniony jako organizatorzy.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie gramy jeszcze fantastycznej siatkówki, ale wszystkie drużyny są na podobnym etapie. Będzie dobre widowisko, ale jeszcze nie 100 proc. naszych możliwości - zastrzegł Kubiak, kapitan polskiej drużyny. Siergiej Tietiuchin, jego odpowiednik w rosyjskiej reprezentacji, na oficjalnej konferencji zszokował, mówiąc, że ma nadzieję, że to jego ostatnia LŚ. - Zawsze mu wierzę, ale nie tym razem - odpowiedział ze śmiechem Władymir Alekno, trener Rosjan.
Polacy zaczną turniej w piątek meczem z Argentyną, dzień później zmierzą się z Rosją, a na zakończenie - z Francją. Kompletu widzów raczej nie będzie i to nie z powodu Euro 2016, a bardzo wysokich cen biletów (najtańsze na jeden dzień kosztują 180 zł).
Przy okazji turnieju ma dojść do spotkania prezesów wszystkich klubów PlusLigi i OrlenLigi. Pretekstem jest decyzja zarządu Polskiej Ligi Piłki Siatkowej o powiększeniu obu lig. Od najbliższego sezonu w męskiej ma występować 16 drużyn, a w kobiecej - 14 (dotychczas 14 i 12). Taki format obowiązywałby przez dwa lata, ale dwa ostatnie zespoły rozgrywałyby baraże z najlepszymi w I lidze. Kolejną radykalną zmianą jest ograniczenie fazy play-off. Zaczęłaby się ona od półfinału, ale drużyny rozgrywałyby tylko mecz i rewanż zamiast grać do trzech zwycięstw.
Większość prezesów klubów PlusLigi jest zmianom przeciwna. Oficjalnie nie chcą się wypowiadać, ale po zapewnieniu, że ich nazwiska nie zostaną ujawnione, krytykują szefów PLPS. - To spłacanie obietnic wyborczych - mówi jeden z prezesów. - Nie jestem przeciwny przyjęciu nowych klubów, lecz nie poprzez rozbudowywanie rozgrywek. Wszyscy wiedzą, że kilka męskich drużyn nie spełnia wymogów finansowych, ale są na siłę utrzymywane.
- Widzę korzyść w zaproszeniu dużych ośrodków, jak Katowice, a zwłaszcza Szczecin, ale ciągłe dodawanie drużyn powoduje obniżenie poziomu ligi, bo w Polsce nie mamy tylu dobrych zawodników - twierdzi Konrad Piechocki, prezes PGE Skry Bełchatów, który jako jedyny zdecydował się mówić pod nazwiskiem. - Poza tym rezygnacja z gry do trzech zwycięstw w play-off może sprawić, że mistrzem Polski zostanie przypadkowa drużyna, a kluby pozbawia się największych dochodów, bowiem w spotkaniach o medale hale są pełne.
System play-off zmieniono, bo brakowało terminów, choć i tak liga zacznie się wyjątkowo wcześnie, bo na początku października. Jednak czołowe zespoły występujące w Lidze Mistrzów przez siedem miesięcy będą musiały rozegrać ok. 50 spotkań. A przecież od dawna lekarze alarmują, że największe gwiazdy są przemęczone, bowiem nie mają czasu na odpoczynek. Tylko w ostatnim roku operacje kręgosłupa przeszli trzej reprezentanci: Piotr Nowakowski, Michał Winiarski i Grzegorz Bociek.
Kluby liczą, że decyzja o powiększeniu lig zostanie zmieniona. Jeśli nie, zapowiadają nawet odwołanie zarządu PLPS.
Piątek: Rosja - Francja (godz. 17.10), Polska - Argentyna (20.10);
sobota: Francja - Argentyna (17.10), Polska - Rosja (20.10);
niedziela: Argentyna - Rosja (17.10), Polska - Francja (20.10)