O igrzyska siatkarze muszą zagrać na luzie

- Lepiej, że gramy daleko od kraju, bo będzie mniejsza presja - mówi Ryszard Bosek, mistrz olimpijski z Montrealu, o siatkarskiej reprezentacji Polski, która dzisiaj zaczyna walkę o wyjazd na igrzyska olimpijskie.

Weekendowymi meczami z Kanadą i Francją Polacy zaczynają rywalizację o prawo gry na igrzyskach olimpijskich. To już trzecia okazja na zdobycie przepustek do Rio de Janeiro. W ubiegłorocznym Pucharze Świata zabrakło nam bardzo niewiele, bo drugie miejsce - dające awans - przegraliśmy gorszym stosunkiem setów. W styczniowych kwalifikacjach w Berlinie było ciężej, bo z ogromnym trudem, po dramatycznym pięciosetowym spotkaniu z Niemcami, udało się zachować ostatnią szansę, jaką jest udział w najłatwiejszym turnieju - interkontynentalnym. Z niego do Brazylii polecą aż cztery z ośmiu drużyn (ale jedno miejsce ma zagwarantowane przedstawiciel Azji).

Dlaczego aktualni mistrzowie świata tak się męczą? - Bo zespół, który dwa lata wygrywał mundial, atakował, a ten się broni - uważa Bosek. - Tamci w końcówkach potrafili zdobywać dwa punkty z rzędu po asach, ci zaś serwują, żeby nie popsuć. Dla nich najważniejsze, żeby nie przegrać. I takie nastawienie ich ogranicza, odbiera pewność - dodaje. Z pewnością wpływ na postawę reprezentacji mają zmiany w składzie. W porównaniu z mistrzostwami brakuje trzech ważnych zawodników: Mariusza Wlazłego, Michała Winiarskiego i Pawła Zagumnego.

O ile dwóch pierwszych udaje się zastępować, o tyle na rozegraniu Polacy mają spory kłopot. Fabian Drzyzga, który w 2014 r. był rozgrywającym numer jeden, obniżył loty, dlatego Stéphane Antiga postawił na Grzegorza Łomacza. - On bardzo dobrze realizuje taktykę trenerów, ale jest przewidywalny. Dlatego przeciwnicy mają nas rozpisanych - twierdzi Bosek. Ostatnie sprawdziany nie były dla Polaków dobre, ponieważ w memoriale Huberta Wagnera przegraliśmy z Bułgarią i Serbią, a już w Japonii - z Iranem. Trenerzy i zawodnicy podkreślali jednak, że nasi siatkarze byli po ciężkich treningach. - Wszyscy byli jacyś przygaszeni, nawet Michał Kubiak, który zwykle kipi energią. Brakowało nam dobrej zagrywki, męczyliśmy się w przyjęciu. Ale z meczu na mecz było lepiej i mam nadzieję, że w Tokio drużyna zagra już znacznie lepiej - twierdzi mistrz olimpijski.

Z Japonii, gdzie Polacy są od tygodnia, docierają coraz lepsze wieści o zdrowiu Mateusza Miki. Jeden z najważniejszych, o ile nie najważniejszy zawodnik obecnej reprezentacji narzeka na ból kolana spowodowany przeciążeniem. We wszystkich siedmiu spotkaniach na pewno nie będzie mógł zagrać, ale powinien w najważniejszych. Tym razem jednak kluczowe będzie pokonanie nie Francji czy Iranu, ale rywali niżej notowanych: Kanady, Australii, Japonii, Chin i Wenezueli. - Nawet nie zakładam, żebyśmy nie awansowali. Trzeba spuścić powietrze i zagrać na luzie, a wtedy nie będziemy mieć kłopotów ze znalezieniem się w czołowej trójce - kończy Bosek.

W sobotę o godz. 8.40 Polska zmierzy się z Kanadą, a w niedzielę o tej samej porze z Francją

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.