Karol Klos: Długo leczyłem kontuzjowane kolana, dlatego teraz jestem świeży. Chłopaki grają od maja, ja od sierpnia. Wiem, jak się czują, bo w ubiegłym roku miałem podobny terminarz jak oni teraz. Ale jestem spokojny, że wytrzymają, są dobrze przygotowani. Natomiast ja czuję się przygotowany fizycznie w stu procentach. Gram całe spotkanie i nic mnie nie boli, po meczu jednego dnia mogę bez problemu grać też następnego.
- O to trzeba pytać trenera, ale gra mnie napędza, sprawia mi ogromną radość. Po Warnie już się nie mogę doczekać meczów w Sofii.
- Jedna rzecz była jednak na najwyższym poziomie - jak zawsze dopisali polscy kibice. Miło było ich widzieć i słyszeć ich doping. Zwłaszcza że niektóre przyśpiewki były zabawne.
- Po meczu ze Słowenia, w którym straciliśmy seta, rozmawiałem z kibicami i na pytanie, czy z Białorusią załatwimy sprawę szybciej, odpowiedziałem, że się postaramy.
- Chyba tak, chyba faktycznie nawet ci najbardziej egzotyczni rywale w Pucharze Świata byli od Białorusi mocniejsi. Generalnie w fazie grupowej chodziło o to, żeby ze znacznie niżej notowanymi rywalami poradzić sobie jak najszybciej.
- Styl nie zawsze był dobry, ale jednak zrobiliśmy, co trzeba. Rywalom nie daliśmy się rozhulać, straciliśmy w sumie tylko jednego seta, zaliczyliśmy dobry trening. Mecze zawsze dają więcej niż odbijanie piłki między sobą.
- Nie robi nam żadnej różnicy, z kim się zmierzymy. Na pewno ten, kto z nami zagra, nie będzie miał nic do stracenia. Ćwierćfinał to mecz o strefę medalową, każdy stawia w nim twarde warunki. Może nawet szczególnie groźny staje się ten, dla kogo już awans do ósemki jest sukcesem.
- Niemcy celowo przegrali z Holendrami, żeby nie wpaść na nas, stąd niespodzianka. Z Holandią czy Słowenią powinno być trochę łatwiej, ale na pewno nie pomyślimy, że już jesteśmy w strefie medalowej.
- Niestety, organizatorzy zapewnili nam dodatkowe wrażenia. Mogliśmy wybierać między samolotem, na który musielibyśmy wyjechać w poniedziałek o godz. 3.30, i autokarem, którym trzeba było przejechać prawie 500 km po kiepskich drogach. Mimo wszystko lepiej było nie zarywać nocy, nie rozbijać sobie całego dnia. Poza tym, gdybyśmy wybrali samolot, musielibyśmy w niedzielę bardzo wcześnie się położyć i nie obejrzelibyśmy meczu naszych piłkarzy z Irlandią (śmiech).