Z trwającymi w Holandii i Belgii mistrzostwami Europy polskie siatkarki pożegnały się, przegrywając 1:3 w ćwierćfinale z Holandią. Udział w tym meczu zapewniły sobie dopiero po barażowym horrorze, jakim okazało się wygrane 3:2 spotkanie z 47. w światowym rankingu Białorusią. Polki w zestawieniu FIVB też spadają coraz niżej. Obecnie plasują się na 27. pozycji, m.in. za Kenią, Kazachstanem, Kamerunem i Peru. Dlaczego po zdobyciu złotych medali mistrzostw Europy w 2003 i 2005 roku nasza drużyna nie utrzymała się w światowej czołówce?
Waldemar Wspaniały: Kadrę żeńską też prowadził obcokrajowiec, z Marco Bonittą sukcesów nie osiągnęliśmy, bo trudno cieszyć się z czwartego miejsca na mistrzostwach Europy. Problemem nie są trenerzy, a to, co się dzieje w klubach OrlenLigi i to, że kilka lat temu zaniedbane zostało szkolenie dziewcząt.
- Przewaga dziewcząt jest niewielka, 52 proc., ale jest. Tylko że na efekty musimy poczekać. Na razie w programie trenują dzieci startujące w wieku 12-13 lat. Niedawno rozszerzyliśmy go na szkoły podstawowe, rozwijamy się, ale wymiernych korzyści jeszcze nie może być, bo proces szkoleniowy trwa długo. Teraz cieszymy się, że 18 dziewcząt z SOS-u właśnie zaczęło naukę w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku. Tak ma być co roku, ale jeszcze ze cztery lata muszą minąć, zanim te dziewczyny zaczną trafiać do kadry. Wszyscy wierzymy, że znajdą się i takie na poziomie Gosi Glinki, Doroty Świeniewicz czy Kaśki Skowrońskiej.
- Przez lata specjalnie się nie zajmowałem siatkówką kobiet, ale błędy na pewno zostały popełnione. Faktycznie za mało jest teraz dziewcząt gotowych do gry w reprezentacji. A największym problemem jest to, że te utalentowane dziewczyny, które mamy, w klubach OrlenLigi zamiast grać stoją w kwadracie dla rezerwowych. Do naszych klubów kupuje się za dużo średnich zawodniczek zagranicznych. Nie może być tak, że w podstawowych sk³adach brakuje miejsc dla reprezentantek Polski. Nie przekonuje mnie tłumaczenie, że od tych teoretycznie lepszych, zagranicznych siatkarek nasze mogą się uczyć na treningach. Najlepszą nauką jest walka o punkty, o zwycięstwa w warunkach stresu. Jeśli to się nie zmieni, będziemy mieć problem.
- Rozumiem wszystko, ale gdybym ja był trenerem albo prezesem, to na pewno wolałbym postawić na dziewczynę z naszej narodowej reprezentacji niż na jakąś średnią, obcą zawodniczkę. To już naprawdę przesada, że tak mało grają Magdalena Damaske czy Anna Grejman. Nazwisk mógłbym wymienić więcej. Chłopakom dano szansę, taki jest trend, a u dziewczyn trzeba ten trend odwrócić. Może teraz się uda dzięki Młodej Lidze, bo przecież męska kilku chłopaków wykreowała, że wspomnę Grzegorza Boćka i Dawida Konarskiego.
- Zaraz, zaraz, to nie Polski Związek Piłki Siatkowej decyduje w takich sprawach. Tak jest, bo tak chciała Profesjonalna Liga Piłki Siatkowej, prezesi klubów zrzeszeni w tej spółce.
- Związek ma jeden głos, ten głos nie jest decydujący, znaczy tyle samo, co głos każdego klubu.
- Nie możemy tego zrobić. Możemy sugerować, rozmawiać, namawiać, prosić. Robimy to. M.in. dzięki temu Młoda Liga Kobiet w końcu ruszyła.
- Zainteresowanie siatkówką wśród dziewcząt było, co pokazuje sukces naszych ośrodków. Przecież od razu dziewcząt zgłosiło się bardzo dużo. Programu dla nich rzeczywiście brakowało, ale w młodziczkach i kadetach zawsze było ich równie dużo jak chłopaków. Problem zaczynał się później i nadal istnieje. Kiedy kobiety idą na studia, to wykrusza się ich więcej niż młodych mężczyzn, oni częściej zostają przy siatkówce, dziewczyny szybciej się zniechęcają. Ale nawet jak z prawie trzech tysięcy dzieci w naszym szkoleniu wykruszy się zdecydowana większość i zostanie tylko 100 osób, to też będzie spory potencjał.
- W gronie trenerów systemowe rozwiązanie opracowaliśmy dawno temu. Wiedzieliśmy, że trzeba zbudować piramidę, która musi mieć szeroką podstawę. Ale środków nie było. Realizacja pomysłów zaczęła się w 2011 roku, od fina³u Ligi Światowej w Gdańsku, kiedy premier Waldemar Pawlak ogłosił, że postara się znaleźć pieniądze na nasz projekt. To potrwało jeszcze rok, ruszyliśmy we wrześniu 2012 roku. I teraz już pracujemy najlepiej, jak potrafimy, efekty na pewno przyjdą.
- Bardzo lubię Jacka, uważam go za jednego z najlepszych w tej chwili trenerów młodego pokolenia. Ale znając nasze piekiełko, zaraz odezwą się eksperci, żądając kolejnej zmiany. A siatkówka polega też na cierpliwości. Muszą się nią wykazywać trenerzy, zawodnicy, prezesi - wszyscy. Z dnia na dzień nikt nie zbuduje wielkiej drużyny.