Polki przeszły same siebie. Niesłychany mecz z Białorusią, dramatyczny awans

To, co zrobiły Polki w barażu o ćwierćfinał mistrzostw Europy w Holandii przeciwko Białorusi, przyćmiło wszystkie poprzednie ich występy. Po dwóch wyśmienitych setach omal wszystkiego nie zaprzepaściły. Awansowały do ćwierćfinału po dramatycznej wygranej 3:2

Przed wyjazdem na drugą część mistrzostw Europy do Rotterdamu polskie siatkarki miały wewnętrzną rozmowę. Co na niej ustaliły, nie wiadomo, ale ich gra w barażu o ćwierćfinał doraźnie poprawiła się w odpowiednim momencie, gdy trzeba było walczyć o ćwierćfinał z rewelacją turnieju, Białorusią. Kłopotów jednak znów nie uniknęły.

Polska i Białoruś spotkały się w finałach mistrzostw Europy po raz trzeci, ale poprzednie mecze miały miejsce w dość odległych czasach - w 1995 roku (też w Holandii) i 1997 roku. Teraz same Białorusinki też były zdania, że wiele są w stanie osiągnąć na tych mistrzostwach. Hymn odśpiewały głośno, głośno też nakręcały się do gry, a na Polki rzuciły się na początku z dużym impetem. Kiedy jednak Białorusinkom uciekło przyjęcie, a serwis Agnieszki Bednarek-Kaszy, a następnie Joanny Wołosz siał w ich szeregach spustoszenie, Polki mogły zamknąć je blokiem. Białoruś słabła, a Polki na jej tle grały wreszcie solidną siatkówkę, ze skutecznym blokiem i udaną obroną. Aż pięć punktów zdobyła Sylwia Pycia, miała stuprocentową skuteczność. Katarzyna Skowrońska-Dolata - pięćdziesięcioprocentową.

Anna Werblińska skończyła pierwszego seta z 40-procentową skutecznością w ataku, ale w drugim to ona była główną zmorą Białorusinek. Ona i ta niesamowita Sylwia Pycia ze środka, rozgrywająca wtedy najlepszy mecz turnieju. Nie myliła się też Skowrońska, obie nasze atakujące demolowały rywalki, a polski blok je dobijał. Wyglądało to lepiej w porównaniu z poprzednimi meczami pierwszej fazy turnieju w Apeldoorn. Tam Polki były w stanie pokazać przyzwoitą grę jedynie w pojedynczych setach meczów z Włoszkami i Holenderkami, przegranymi po 1:3. Wygrały też 3:0 ze Słowenią, ale był to rywal o dwie klasy słabszy, łatwiejszy niż Białoruś.

Po tamtych meczach grupowych Białoruś mogła się nie spodziewać, że dostanie od Polski takie manto w dwóch pierwszych setach. W trzecim jednak reprezentantki Polski zupełnie odmieniły swą grę. Przestały kończyć akcje, Białoruś broniła piłki w niebywałych sytuacjach, skutecznie atakując. Przy kiepskiej skuteczności ataku Polska straciła tego seta, a i w kolejnym nie kończyła kolejnych piłek. Mecz z pokazu siły stał się dramatem większym niż to, co widzieliśmy w Apeldoorn, a Polska znów nie była w stanie utrzymać dobrej gry przez więcej niż dwa sety. Białorusinki broniły wszystko, Polki - z Izabelą Bełcik na rozegraniu, Klaudią Kaczorowską w ataku oraz Izabelą Kowalińską i Zuzanną Efimienko na środku - denerwowały się coraz bardziej każdą nieskończoną akcją. Niepojęte, jak bardzo zmieniła się gra Polek na przestrzeni godziny. Teraz to Białoruś dyktowała warunki w starciu z chaotycznym i zupełnie spanikowanym rywalem. Trudno było uwierzyć w to, co działo się w Rotterdamie. Kuriozalny był zwłaszcza koniec czwartego seta, gdy serwisy Anny Werblińskiej pozwoliły Polkom odrobić dystans, po czym i tak nie były one w stanie złamać białoruskiej obrony.

Na tie-break wyszedł skład z Joanną Wołosz, Katarzyną Skowrońską i Anną Werblińską. Ta jednak długo nie pograła, zeszła z boiska, utykając. Przestało działać już cokolwiek, aż do stanu 10:10, gdy dwa bloki na Białorusinkach i silne zbicia Katarzyny Skowrońskiej dały wiarę w zwycięstwo. Polska widownia w Rotterdamie krzyczała, Polki tłukły piłkami o parkiet, punktowały w decydującej chwili i wreszcie wygrały ten dramatyczny i zupełnie niezrozumiały bój.

W ćwierćfinale czeka na nie jednak rywal potężny- znakomita Holandia, która nawet Włoszkom nie pozostawiła złudzeń. Żeby Polki z nią w czwartek wieczorem wygrały, musiałyby zagrać zupełnie inny mecz niż wszystkie dotychczasowe. Mają też niespełna dobę na to, by poprawić zdrowie - uratować kolano Anny Werblińskiej, wyleczyć kaszel Katarzyny Skowrońskiej, przez który ta ledwo mówi.

- Zapytali mnie przed spotkaniem, kiedy przyjdzie mecz, po którym będę zadowolona. Otóż jestem dzisiaj. Jestem, bo w trakcie meczu zdołałyśmy same wyjść z takich tarapatów, że trudno je opisać - mówiła po spotkaniu Skowrońska. - Mogłyśmy już jechać do domu, a nie jedziemy.

- Dopinałyśmy spakowane już niemal torby - jeszcze dosadniej określiła to Joanna Wołosz. - To, co wyprawiamy, jest bowiem niemożliwe. Dałyśmy Białorusinkom pograć. Po co? Jakim cudem? Nie wiem, może po godzinach sobie jedynie gramy w siatkówkę. Jak zwykle musimy psuć to, co dobre i już działa - dodała.

Polska - Białoruś 3:2

Sety: 25:17, 25:13, 21:25, 20:25, 15:12

POLSKA: Wołosz, Skowrońska-Dolata, Werblińska, Bednarek-Kasza, Pycia, Kurnikowska oraz Maj-Erwardt (libero), Kowalińska, Bełcik, Kaczorowska, Efimienko, Ganszczyk

BIAŁORUŚ: Kapko, Kawalczuk, Małasaj, Markiewicz, Barysewicz, Kalinouskaja-Guengoer oraz Pauliouskaja (libero), Klimowicz, Michailenko, Paulawa, Hurawa

Czy Polki awansują do półfinału?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.