Mecze z Włochami, Serbami i Francuzami nasi siatkarze zaczynali z impetem. Na USA wyszli wyraźnie przygaszeni półfinałową porażką z Francją po pięciosetowym horrorze. Oczywiście walczyli, nie poddawali się nawet w tak beznadziejnych sytuacjach, jak prowadzenie rywali 18:11 w pierwszym i 24:19 w drugim secie. Mistrzowie świata szczególnie zaimponowali w drugiej partii. Gdyby nie pech i (w jakiejś mierze) błąd sędziów, doprowadziliby nawet do remisu 24:24. Szkoda, że główny arbiter przerwał naszą akcję, w której zbieraliśmy się do kontry na wyrównanie (uznał, że po ataku Dawida Konarskiego piłka trafiła w taśmę; wideoweryfikacja pokazała, że był blok, ale zamiast punktu dla nas było tylko powtórzenie akcji), ale to oczywiście nie przez sędziów zostaliśmy bez medalu. Prowadzeń 22:17 i 23:19 w trzecim secie (albo 17:11 w czwartej partii poprzedniego spotkania z USA, jeszcze w fazie grupowej) nie wypuścilibyśmy z rąk, gdybyśmy byli w normalnej formie. Przypomnijmy jeszcze raz - na taką czekamy do wrześniowego Pucharu Świata w Japonii.
Po półfinale z Francją zastanawialiśmy się, dlaczego Stephane Antiga w trakcie meczów prawie nie dokonuje zmian. Warianty były i wciąż są dwa - albo za wszelką cenę chce zgrywać i sprawdzać w przeróżnych sytuacjach podstawowy skład, albo obawia się o formę rezerwowych. Po spotkaniu z USA wiemy, że drugiej opcji nie należy się przesadnie bać. Tym razem francuski trener już w pierwszej partii zmienił połowę wyjściowej szóstki. A Grzegorz Łomacz i zwłaszcza Dawid Konarski pokazali, że warto sięgać po ludzi stojących w kwadracie. Zmiennik Bartosza Kurka był zdecydowanie najlepszy po naszej stronie siatki. Może szkoda, że szansę dostał dopiero w ostatnim meczu.
15/35 z Włochami (43 proc.), 21/42 z Serbami (50 proc.), 25/51 z Francuzami (50 proc.), 3/12 (25 proc.) - to zapis skuteczności i ataków Bartosza Kurka w kolejnych meczach w Final Six. W sumie od Fabiana Drzyzgi i Grzegorza Łomacza nowy atakujący kadry dostał 140 piłek i zdobył 64 pkt. 45-procentowa skuteczność, z jaką grał w Rio, była o pięć procent niższa od tej, z jaką zbijał w fazie grupowej. Czy to przez zmęczenie? Pewnie po części (na pewno też przez gorsze rozegranie). Ale nie ma wątpliwości, że Kurek, którego świat znał jako przyjmującego, przedstawił się już wszystkim w nowej roli. O tym, że rywale go rozpracowali, najlepiej świadczy analiza naszych gier z USA. W pierwszym z pięciu tegorocznych spotkań z tym rywalem siatkarz Resovii miał 51 proc. skuteczności (23/45), a w Rio drugi raz z rzędu skończył mecz z wynikiem dwa razy gorszym, bo dwa tygodnie temu w Krakowie też zanotował tylko 25 proc. (8/31).