Final Six Ligi Światowej 2015. Trzy rzeczy po trzech setach z USA: Kurek się przedstawił, warto zmieniać.

Warto robić zmiany, zwłaszcza na pozycji atakującego, na której Bartosz Kurek został już drobiazgowo rozpisany przez rywali. Warto też pamiętać, że to nie na teraz nasi siatkarze mieli szykować tegoroczny szczyt formy - tego dowiedzieliśmy się z (niestety) tylko trzech setów spotkania z USA. Walkę o brązowy medal Final Six Ligi Światowej w Rio de Janeiro mistrzowie globu przegrali 0:3 (22:25, 23:25, 23:25).

1. Porażka z Francją zabolała

Mecze z Włochami, Serbami i Francuzami nasi siatkarze zaczynali z impetem. Na USA wyszli wyraźnie przygaszeni półfinałową porażką z Francją po pięciosetowym horrorze. Oczywiście walczyli, nie poddawali się nawet w tak beznadziejnych sytuacjach, jak prowadzenie rywali 18:11 w pierwszym i 24:19 w drugim secie. Mistrzowie świata szczególnie zaimponowali w drugiej partii. Gdyby nie pech i (w jakiejś mierze) błąd sędziów, doprowadziliby nawet do remisu 24:24. Szkoda, że główny arbiter przerwał naszą akcję, w której zbieraliśmy się do kontry na wyrównanie (uznał, że po ataku Dawida Konarskiego piłka trafiła w taśmę; wideoweryfikacja pokazała, że był blok, ale zamiast punktu dla nas było tylko powtórzenie akcji), ale to oczywiście nie przez sędziów zostaliśmy bez medalu. Prowadzeń 22:17 i 23:19 w trzecim secie (albo 17:11 w czwartej partii poprzedniego spotkania z USA, jeszcze w fazie grupowej) nie wypuścilibyśmy z rąk, gdybyśmy byli w normalnej formie. Przypomnijmy jeszcze raz - na taką czekamy do wrześniowego Pucharu Świata w Japonii.

2. Zmieniać jednak warto

Po półfinale z Francją zastanawialiśmy się, dlaczego Stephane Antiga w trakcie meczów prawie nie dokonuje zmian. Warianty były i wciąż są dwa - albo za wszelką cenę chce zgrywać i sprawdzać w przeróżnych sytuacjach podstawowy skład, albo obawia się o formę rezerwowych. Po spotkaniu z USA wiemy, że drugiej opcji nie należy się przesadnie bać. Tym razem francuski trener już w pierwszej partii zmienił połowę wyjściowej szóstki. A Grzegorz Łomacz i zwłaszcza Dawid Konarski pokazali, że warto sięgać po ludzi stojących w kwadracie. Zmiennik Bartosza Kurka był zdecydowanie najlepszy po naszej stronie siatki. Może szkoda, że szansę dostał dopiero w ostatnim meczu.

3. Kurek już się przedstawił

15/35 z Włochami (43 proc.), 21/42 z Serbami (50 proc.), 25/51 z Francuzami (50 proc.), 3/12 (25 proc.) - to zapis skuteczności i ataków Bartosza Kurka w kolejnych meczach w Final Six. W sumie od Fabiana Drzyzgi i Grzegorza Łomacza nowy atakujący kadry dostał 140 piłek i zdobył 64 pkt. 45-procentowa skuteczność, z jaką grał w Rio, była o pięć procent niższa od tej, z jaką zbijał w fazie grupowej. Czy to przez zmęczenie? Pewnie po części (na pewno też przez gorsze rozegranie). Ale nie ma wątpliwości, że Kurek, którego świat znał jako przyjmującego, przedstawił się już wszystkim w nowej roli. O tym, że rywale go rozpracowali, najlepiej świadczy analiza naszych gier z USA. W pierwszym z pięciu tegorocznych spotkań z tym rywalem siatkarz Resovii miał 51 proc. skuteczności (23/45), a w Rio drugi raz z rzędu skończył mecz z wynikiem dwa razy gorszym, bo dwa tygodnie temu w Krakowie też zanotował tylko 25 proc. (8/31).

Obserwuj @LukaszJachimiak

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.