Liga Światowa. Malke: Ghafour nawet nie chciał rozmawiać, gdy polski klub zaproponował mu 250 tys. euro

- Rok temu jedna z polskich drużyn próbowała pozyskać Amira Ghafoura. Tylko, kiedy atakującemu złożono pierwszą propozycję, to on nawet nie chciał rozmawiać. 250 tysięcy euro za rok to dla niego było dużo za mało - mówi Jakub Malke. Z menedżerem m.in. Stephane'a Antigi, Mateusza Miki i Fabiana Drzyzgi rozmawiamy o irańskiej siatkówce przed meczami Polska - Iran w Lidze Światowej. Spotkania w Częstochowie w piątek i sobotę o godz. 20.15. Relacje na żywo w Sport.pl

Po pierwszej kolejce grupy B Ligi Światowej i dwóch zwycięstwach nad Rosją w Gdańsku (3:0 i 3:2) Polska jest druga w tabeli. Ustępuje tylko Stanom Zjednoczonym, które w Los Angeles dwukrotnie pokonały Iran 3:1. Teraz w Częstochowie podopieczni Antigi zmierzą się z Persami i są zdecydowanymi faworytami. Bukmacher Fortuna na zwycięstwo Polski wystawia kurs 1,25, a na triumf gości - aż 3,48. Czy zawodnicy prowadzeni przez Serba Slobodana Kovaca w nowym sezonie nie będą w stanie grać tak dobrze, jak w poprzednim, gdy Ligę Światową skończyli na czwartym, a mistrzostwa świata - na szóstym miejscu? Dlaczego po tym, jak Iran został okrzyknięty rewelacją, z tamtejszej ligi do Europy przyjechał grać tylko jeden zawodnik?

Łukasz Jachimiak: Już w poprzednim sezonie irańscy siatkarze przekonywali, że dobrze im we własnym kraju. Ale naprawdę aż tak, by odrzucać oferty mocnych klubów z Europy?

Jakub Malke: Po pierwsze - liga irańska funkcjonuje bardzo dobrze. Po drugie - ten kraj kojarzy nam się pejoratywnie, uważamy go za kraj arabski, kupujemy obraz Iranu pokazywany nam przez świat zachodni, czyli widzimy nuklearną potęgę, wielkie zagrożenie. Tymczasem trzeba przypomnieć sobie historię. Iran to dawna Persja, a więc nie kraj stricte arabski. To jest inne społeczeństwo. A dla sportu to ważne. Irańczycy sport lubią, więc zawodnicy czują się tam świetnie.

Liga jest aż tak silna i bogata, że nie widzą sensu wyjazdu do Rosji, Włoch czy Polski?

- Jest oparta na kilku naprawdę mocnych klubach i sowicie opłaca zawodników. Brak chęci ruszania się z Iranu do Europy nie jest u tych graczy spowodowany problemem kulturowym. Oni by sobie u nas poradzili. Marouf jako jedyny wyjechał i grał w Zenicie Kazań, ponieważ ktoś zapłacił za to bardzo, bardzo dużo.

Polskie kluby nie próbowały zakontraktować któregoś z Irańczyków?

- Rok temu jedna z polskich drużyn próbowała pozyskać Amira Ghafoura. Tylko, kiedy atakującemu złożono pierwszą propozycję, to on nawet nie chciał rozmawiać. 250 tysięcy euro za rok to dla niego było dużo za mało. W lidze irańskiej od lat grają obcokrajowcy, również z przeszłością w PlusLidze. Np. Ewgeni Iwanow, który kiedyś występował w Skrze Bełchatów i w Jastrzębskim Węglu czy były atakujący AZS-u Częstochowa, Milen Mljakow. Irańczyków stać na Bułgarów czy Serbów, bo oferują dobre warunki i finansowe, i socjalne. Ale wyjazd tam nie jest tym samym, czym jest wyjazd do Kataru czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Tam się naprawdę dobrze gra w siatkówkę. Oczywiście też zdarzają się dziwne historie, jak przyjazd na mistrzostwa świata juniorów Irańczyków, którzy nijak na juniorów nie wyglądali, ale w paszportach stało, że nimi są. Cóż, taka specyfika, aż taka chęć wygrywania. Ale praca tam naprawdę wre. Przypominam, że do światowej czołówki wprowadził Irańczyków moim zdaniem trener wszech czasów, Julio Velasco. Zostając trenerem ich kadry, Argentyńczyk, jak u nas kiedyś Raul Lozano, wprowadził zupełnie nowe standardy. Odszedł z Iranu wyłącznie dlatego, że jego Argentyna złożyła mu propozycję. Ale rozstając się z Iranem, obiecał, że znajdzie mu nowego trenera i w rozmowy był bardzo mocno zaangażowany. Jednym z kandydatów był Andrea Anastasi, kolejnym był Daniel Castellani. Anastasi oferty nie przyjął, bo - co już wiele razy tłumaczył - nie chciał pracować na polskim mundialu jako trener innej reprezentacji, Daniel w końcu nie mógł, no i padło na Slobodana Kovaca. To trener młodszego pokolenia. Dobry, o czym świadczą sukcesy, jakie osiągał prowadząc Perugię. Podsumowując: w Iranie stawia się na fachowców, normalnie, porządnie się pracuje, na siatkówkę są środki, jest gigantyczna popularność. Szkoda, że problemy z wchodzeniem na mecze mają kobiety, choć i z tym coś pozytywnego już się dzieje.

Hale pękają w szwach również na lidze, czy jednak wielkie zainteresowanie jest tylko kadrą?

- Na ligowych meczach nie ma może aż tylu kibiców, ale to zależy od danego miasta. Eksportowy klub, Paykan Teheran, znany nam z klubowych mistrzostw świata, ma bardzo dobrą publikę. Oferuje świetne warunki.

Mówi pan, że Ghafour nawet nie chciał negocjować, gdy polski klub proponował mu 250 tys. euro, wiemy, że w klubie grał z Brazylijczykiem Rodrigao, że na koniec kariery ligę irańską wybrali też Vlado Petković czy Valerio Vermiglio, proszę więc powiedzieć, ile zarabiają tam gwiazdy?

- Po kilkaset tysięcy euro. Była próba wyciągnięcia z ich ligi również najlepszego środkowego, Seyeda. I spełzła na niczym. Ale co się dziwić, skoro nawet przebrzmiałe, lokalne gwiazdy zarabiają gigantyczne pieniądze. Bo znają ligę, grają w niej od lat, są graczami bardzo szanowanymi.

Seyeda też chciał któryś z naszych klubów i też za 250 tys. euro?

- Środkowy był przymierzany do jednej z drużyn rosyjskich, dokładnej stawki nie znam, wiem tylko, że też była nieadekwatna.

W Irańczykach widzi pan - jak ich trener Kovac - najlepszych siatkarzy świata pod względem technicznym, ale nie dość dobrych mentalnie?

- Uważam, że Kovac jest naprawdę dobrym trenerem, ale na pewno i dla takiego motywowanie akurat tych zawodników może być problemem. Bo jak ktoś zarabia krocie w swojej lidze i wie, że raczej nic więcej go nie czeka, to przestaje się rozwijać. Na dłuższą metę to problem. W naszym świecie gra w reprezentacji poza honorem jest okazją, by później więcej zarabiać w klubie, by pójść tam, gdzie lepiej płacą. Liga Światowa to największy rynek transferowy. Ale, jak widać, nie dla Irańczyków. Oni takiej motywacji nie mają, bo naprawdę wielkie, większe niż w Iranie, pieniądze na razie mógł dostać tylko najlepszy z nich Marouf. Jednak Kovac nie powinien narzekać. Na świecie jest wiele reprezentacji zatrudniających trenera tylko na czas grania. Irańczyków stać, żeby dać mu dobry etat. I naprawdę wyjątkowe warunki pracy. Bo z drugiej strony plusem jest to, że Irańczycy grają w swojej lidze.

Ligę Światową zaczęli od dwóch porażek z USA. Otrząsną się i będą mocni jak przed rokiem, czy ten sezon będzie dla nich szczególnie trudny?

- Może być trudny. Do tej pory nie grali pod dużą presją. Byli nowością. Zauważyliśmy, że bardzo dobrze spisują w Lidze Światowej, później na mistrzostwach. Teraz muszą się nauczyć grać w roli jednej z czołowych ekip świata. Muszą dorosnąć, ograć się. Maroufowi doświadczenie z ligi rosyjskiej na pewno pozwoli być lepszym zawodnikiem. Zobaczył inny świat, czegoś się nauczył. Dziesięć lat temu, gdy przychodził do nas Lozano, mieliśmy kilku zawodników w zagranicznych klubach i z takim kapitałem Piotrka Gruszki, Pawła Zagumnego, Sebastiana Świderskiego łatwiej było ruszyć. Irańczycy teraz presję czują bardzo dużą, bo popularni w kraju są ogromnie. A ludzi, którzy presji powąchali im brakuje. Mogą sobie z tym nie poradzić, bo nie takie tuzy pod presją padały.

Czyli w Częstochowie nie mamy czego się obawiać czy jednak powinniśmy się spodziewać meczów trudniejszych niż te z Rosją, bo rywal jest w najmocniejszym składzie?

- Musimy się koncentrować na własnej grze. W Gdańsku nasza kadra zagrała dwa dobre spotkania. Jeśli my gramy dobrze, to nie musimy się nikogo bać. Jesteśmy mistrzami świata, potencjał mamy ogromny. Oczywiście musimy się spodziewać, że Bartek Kurek nie zawsze będzie grał tak dobrze jak z Rosją. Bo atakującym dopiero się staje, uczy się tej pozycji i przy innym systemie bloku, jaki stosuje Iran, może być mu trudniej. Ale spokojnie, naszą reprezentację na pewno stać na dwa zwycięstwa. Aczkolwiek mecze powinny być ciekawe, bo rywal gra bardzo urozmaiconą, szybką i przyjemną dla oka siatkówkę. Marouf to bardzo, bardzo dobry rozgrywający, który gra niekonwencjonalnie, a wszyscy są ze sobą zgrani. To dzięki temu, że u nich w trakcie ligi odbywają się konsultacje szkoleniowe kadry. To duży komfort. Dzięki czemuś takiemu w 2006 roku zostaliśmy wicemistrzami świata, bo przecież wtedy, w ramach przygotowań, Lozano zamknął zawodników w Spale na pięć miesięcy. Spodziewajmy się fajnych meczów, ale absolutnie stawiam na nasze wygrane.

W czym jesteśmy na ten moment lepsi?

- My mamy zawodników, którzy są w stanie sami wygrywać ważne spotkania. Weźmy Mateusza Mikę. On już jest na światowym topie, a rozmawiałem z nim w Gdańsku i mówił mi, że po kilkutygodniowej przerwie jeszcze trochę brakuje mu wyczucia w przyjęciu, więc z czasem będzie lepszy. W nim mamy zawodnika kompletnego, a o sile kadry stanowią też tacy ludzie jak Michał Kubiak, który zawsze swoją dynamiką, pozytywną agresją są w stanie pobudzić zespół. Bardzo dobrze się pokazał Grzegorz Łomacz, w naprawdę dobrym stylu wrócił do kadry po kilku latach. Fabian Drzyzga dał bardzo fajną zmianę, już problemy z jego łokciem są wyczyszczone. Zachwyty nad Mateuszem Bieńkiem też są jak najbardziej zasłużone. On już w Spale, przez trzy tygodnie przygotowań do sezonu, pokazywał, że mamy do czynienia z fajnym graczem, który może nam dużo pomóc. Naprawdę cieszmy się i bądźmy spokojni.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo

Czy rozpoznasz piłkarskie herby, którym podły grafik pomylił kolory? [QUIZ]

źródło: Okazje.info

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.