Siatkówka. Polska potęgą jest i basta!

Najwyższy procent zwycięstw, najlepszy bilans przeciw Brazylijczykom i Rosjanom, największa odwaga we wprowadzaniu do kadry nowych zawodników - to fakty dotyczące siatkarskiej reprezentacji Polski dowodzonej przez Stephane'a Antigę i Philippe'a Blaina. (R)ewolucja francuska trwa w najlepsze.

Dwa zwycięstwa nad Rosją na otwarcie reprezentacyjnego sezonu 2015 pokazały, że nasza kadra wciąż jest na fali, która wyniosła ją na szczyt siatkarskiego świata we wrześniu ubiegłego roku. Drużyna zmieniła się personalnie, ale - wszystko wskazuje na to - że nie charakterologicznie, wolicjonalnie.

To jasne, że porażki przyjdą. W trudnym sezonie przebudowy i odmłodzenia drużyny, a jednocześnie pierwszej (i oby ostatniej) walki o udział w przyszłorocznych igrzyskach olimpijskich, trzeba spodziewać się nawet takich kryzysów jak ubiegłoroczny, teherański. Tam ludzie Antigi byli bici. Z siedmiu rozegranych setów wygrali jednego, a w najgorszym uciułali tylko 11 punktów. Nie ma jednak sensu martwić się na zapas. Zwłaszcza, że wnioski nasz zespół wyciągać potrafi. Tydzień po porażkach z Irańczykami w rewanżu to my pokonaliśmy ich 3:1 i 3:0, górą byliśmy też na mistrzostwach świata, kiedy torowaliśmy sobie drogę do złota. Zatem: zamiast się martwić, doceńmy to, co właśnie oglądamy.

Rosja bita jak Wenezuela

Z 36 meczów pod wodzą Antigi Polska wygrała 27. 3:0 ogrywaliśmy Łotwę, Macedonię, znowu Łotwę i Macedonię, Brazylię, Chiny, Serbię, Australię, Wenezuelę, Argentynę i teraz Rosję. Z tego towarzystwa najdotkliwiej zbiliśmy kolejno: Macedonię (75:43 w małych punktach) we Wrocławiu, w eliminacjach ME 2015, Wenezuelę (75:47) również we Wrocławiu, podczas MŚ 2014, i w czwartek Rosję (75:53).

Z Brazylią 4:2 zamiast 1:10, z Rosją 4:0 zamiast 2:6

Po czwartkowym pogromie w piątek zobaczyliśmy typową wojnę "polsko-ruską". Wygrywając 3:2, odnieśliśmy czwarte zwycięstwo nad aktualnymi mistrzami olimpijskimi w czwartym meczu za kadencji Antigi. Z drugą obok Rosji największą siatkarską potęgą - Brazylią - również mamy pozytywny bilans. Z sześciu meczów wygraliśmy cztery, w tym dwa najważniejsze - na mistrzostwach świata najpierw w ostatniej fazie grupowej, a później w finale.

80 proc. zwycięstw w meczach przeciw historycznie najlepszym drużynom robi tym większe wrażenie, gdy bilans Antigi zestawimy z rezultatami osiąganymi w takich spotkaniach przez jego poprzedników. Raul Lozano z Brazylią przegrał wszystkie trzy konfrontacje, a z Rosją był gorszy w trzech z pięciu meczów. Daniel Castellani z Rosją nie grał, a z Brazylią wygrał tylko jedno z 11 spotkań. Andrea Anastasi pokonał Brazylijczyków czterokrotnie i poniósł osiem porażek, a z Rosją z ośmiu meczów wygrał dwa.

Wygrywamy aż 3/4 meczów, mamy świetną serię

Antiga ma też najlepszy w XXI wieku procent zwycięstw, biorąc pod uwagę wszystkie mecze. Z 36 rozegranych spotkań jego zawodnicy wygrali 27, czyli 75 proc. Przed Francuzem najlepszy był Lozano, który w latach 2005-2008 wygrał z Polską 69 proc. meczów (95 ze 137).

Za czasów Argentyńczyka nasza kadra miała najdłuższą w tym stuleciu passę wygranych meczów o poważną stawkę. Od lipca do grudnia 2006 roku w Lidze Światowej i na mistrzostwach świata w Japonii Polska wygrała 17 meczów z rzędu. Zatrzymała się na Brazylii, ulegając jej w finale mundialu 0:3.

W piątek, pokonując w Gdańsku Rosję, zespół Antigi odniósł dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Z ostatnich 17 meczów wygrał 16 - serię przerwali mu Amerykanie, pokonując go 3:1 w drugiej fazie MŚ. Ale czy 16 wygranych w 17 ostatnich spotkaniach nie znaczy więcej od 17 zwycięstw z rzędu, skoro wśród tych 16 jest takie, jakiego zabrakło ekipie Lozano - w finale MŚ z Brazylią?

Idziemy szeroką ławą

Pewnie można się sprzeczać, któremu z trenerów reprezentacji w XXI wieku zawdzięczamy najwięcej, na pewno trudno obiektywnie zważyć medale wielkich imprez, które zdobywali. Bezsprzeczne jest za to, że właśnie teraz najmocniej przekonujemy się o potędze naszej siatkówki. Przez lata o sukcesach najpierw marzyliśmy, a później szliśmy do nich, bazując na wąskiej grupie zawodników. W nawyk weszło nam załamywanie rąk, gdy któryś nie wytrzymywał obciążeń i doznawał kontuzji. Zazdrościliśmy innym, że bezboleśnie przebudowują swoje kadry, że praktycznie co sezon wprowadzają do gry nowych, świetnych zawodników. Dopiero teraz, dzięki Antidze i Blainowi, to nam zazdroszczą. Francuzi na "dzień dobry" odkryli dla kadry Rafała Buszka, który podczas debiutanckiego weekendu potrafił zagrać przeciw Brazylii na jej terenie z 65-procentową skutecznością w ataku (15/23!). To im zawdzięczamy, że Mateusz Mika, Karol Kłos i Fabian Drzyzga z graczy, którzy wcześniej w kadrze byli zawodnikami do treningu, a nie do grania, stali się gwiazdami mistrzostw świata. Teraz Antiga i Blain uderzyli rewelacyjnym debiutantem Mateuszem Bieńkiem, odmienionym Bartoszem Kurkiem czy odzyskanym Grzegorzem Łomaczem.

Płakać po Mariuszu Wlazłym, Michale Winiarskim, Pawle Zagumnym i Krzysztofie Ignaczaku, którzy po zdobyciu złota MŚ pożegnali się z kadrą, nie trzeba. Moc nadal jest z nami.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.