Liga Światowa 2014. Kubiak: Koledzy zaatakują teraz, ja pod koniec lipca

- Nie powiem, że trzeba umieć przegrywać, bo to najkrótsza droga do zakończenia uprawiania sportu. Chłopaki rozmawiają, dochodzą do różnych przemyśleń, w Trójmieście to może zaprocentować - mówi Michał Kubiak przed meczami kadry siatkarzy, które rozstrzygną kwestię awansu do Final Six Ligi Światowej. W Ergo Arenie Polska podejmie Iran, który dopiero co zbił ją w Teheranie. Relacja na żywo z pierwszego meczu od 20.15 w piątek w Sport.pl.

Kubiak na oglądanie meczów zrobi sobie przerwę w rehabilitacji. Przyjmujący w maju złamał dwa palce prawej ręki, do treningów wróci pod koniec lipca.

Łukasz Jachimiak: Na początku Ligi Światowej Mateusz Mika i Rafał Buszek grali świetnie, teraz radzą sobie gorzej, dlatego kibice coraz częściej zastanawiają się, kiedy wrócisz. Jak przebiega twoja rehabilitacja?

Michał Kubiak: Rehabilitację zacząłem już dwa tygodnie temu, kiedy jeszcze miałem rękę w gipsie, a właściwie w specjalnej szynie. Wszystko idzie dobrze, w czwartek zdjęto mi gips i wyciągnięto druty. Teraz czekam, aż się trochę zasklepią rany w miejscu wyciągnięcia drutów i będę mógł działać dalej. W środę wznawiam rehabilitację z wiarą, że za trzy, najpóźniej cztery tygodnie będę atakował piłkę.

Lekarze są przekonani, że ręka wytrzyma bardzo intensywne przygotowania do wrześniowego mundialu, a później jeszcze kilka lat kariery?

- Pewności nikt nie da. Może być tak, że palce znów pękną. Na pewno nie w tych samych miejscach, bo to, co się zrasta po złamaniu, staje się mocniejsze od zdrowej reszty. Ale co ma być, to będzie. Nie martwię się, mam nadzieję, że się nie połamię.

Jesteś jeszcze zły na całą sytuację? Kontuzji, która wykluczyła cię z gry na dwa miesiące nie nabawiłeś się na boisku.

- Głupi uraz, ale już naprawdę zapomniałem o tym wszystkim. Operacja, czas bezpośrednio po niej, wyciągnięcie drutów, wszystkie bóle z tym związane - to już przeszło, jest za mną. Teraz została tylko moja ciężka praca na formę. A skoro teraz ja decyduję, jak szybko rany się zagoją i jak szybko wrócę do pełnej sprawności, to jestem optymistą.

Z optymizmem patrzysz też na grę kolegów? W ostatnich dniach wyraźnie się meczą. Po okazałym zwycięstwie 3:1 nad Brazylią w Krakowie dwa dni później przegrali z nią 0:3 w Bydgoszczy, a w miniony weekend dostali dwa lania od Iranu w Teheranie. Jak wytłumaczyć tak nagły zjazd ich formy?

- Nie jestem w środku, nie powiem, co tam się dzieje na pewno. Ale mam z chłopakami kontakt i wiem, że są po prostu zmęczeni, nie mają świeżości, bo są w treningu. Liga Światowa to mimo wszystko etap przygotowań do mistrzostw świata. Od początku tak miało być. Dlatego szansę gry w Lidze Światowej dostali zawodnicy, którzy wcześniej mało grali w reprezentacji. Przed nimi nie wolno stawiać wielkich oczekiwań. A my chcemy to robić po wynikach, jakie osiągnęli na początku. Prawie debiutanci wygrali po dwa razy z Brazylią i Włochami? Bardzo dobrze, świetny rezultat. Ale Iran też pokonywał tych rywali, jest coraz mocniejszym zespołem i porażki z nim nie przekreślają chłopaków. Na pewno nasi zawodnicy są w dołku, ale dopóki jest szansa awansu do Final Six we Florencji, będą walczyć. Oni chcą tam jechać i zdobyć następne doświadczenia.

Tacy zawodnicy jak Mika, Buszek czy Andrzej Wrona rzeczywiście już wygrali, bo pokazali, że są lepsi, niż przypuszczaliśmy, dzięki nim przekonaliśmy się, że mamy szerszą kadrę, niż nam się wydawało, kiedy prowadził ją Andrea Anastasi. Ale nie mówmy, że nic się nie dzieje, kiedy przegrywają, bo na pewno bici w trzech kolejnych meczach mentalnie czują się słabo i teraz bardzo potrzebują zwycięstw.

- To prawda. Nie powiem, że trzeba umieć przegrywać, godzić się z porażką, bo to najkrótsza droga do zakończenia uprawiania sportu. Ja nie umiem przegrywać, zawsze szukam przyczyn niepowodzenia, chcę wyciągnąć wnioski na następne mecze. Właśnie to się teraz w kadrze dzieje. Chłopaki rozmawiają, dochodzą do różnych przemyśleń. Czy to zaprocentuje? Zobaczymy już za chwilę. W Trójmieście to my będziemy mieli atut kibiców. Lepszych od tych z Teheranu. Atmosfera i umiejętności kolegów, które już poznaliśmy i o których wiemy, że są spore, spokojnie mogą dać dwa zwycięstwa nad Iranem.

Wybierasz się do Ergo Areny?

- Nie jadę, bo tam nie miałbym rehabilitacji. Pracuję na drugim końcu Polski, a chłopakom będę kibicował przed telewizorem.

Przed ostatnią kolejką grupy A zależymy nie tylko od siebie, bo nawet jeśli pokonamy Iran dwa razy za trzy punkty (3:0 lub 3:1), nie awansujemy do Final Six, jeżeli tak samo Brazylia wygra z Włochami. Wtedy pewnie usłyszysz, że to m.in. z twojego powodu nie będzie nas we Florencji. Umawiałeś się ze Stephane'em Antigą, że będziesz przyjmującym pierwszej "szóstki" przez całą Ligę Światową?

- Aż tak daleko w przyszłość nie wybiegaliśmy. Z trenerem miałem ustalone, że polecę z kadrą na pierwsze mecze do Brazylii, później dostanę tydzień wolnego i wrócę do gry po meczach kadry we Włoszech. Niestety, kontuzja pokrzyżowała te plany.

Co robisz poza rehabilitacją? Oglądasz piłkarski mundial?

- Oglądam, ale tylko rzuty karne, jeśli w jakimś meczu do nich dojdzie. Tylko one są dla mnie ciekawe, cała reszta tego sportu mnie nie interesuje. Co drugi dzień trenuję na siłowni, odpoczywam, spędzam czas z rodziną, wychowuję 4-miesięczną córkę. Generalnie korzystam z uroków wakacji sportowca, które zdarzają się rzadko.

Negocjacji transferowych nie prowadzisz? Dwa tygodnie temu włoskie media informowały, że pozyskać ciebie chce Halkbank Ankara.

- Po sezonie ligowym wszyscy szukają transferowych sensacji i oczywiście mają do tego prawo. Powiem tak: w każdej plotce jest ziarnko prawdy. Tyle. Dodam jeszcze, że mam ważny kontrakt z Jastrzębiem, nigdzie indziej niczego nie podpisałem, ale nigdy nie mówię "nigdy".

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.