Liga Światowa. Wrona: Walka trwa

Na dwa i pół miesiąca przed mistrzostwami świata Andrzej Wrona ma w siatkarskiej reprezentacji Polski lepszą pozycję niż jej niedawny kapitan Marcin Możdżonek. - Walka trwa, każdy tydzień pewnie będzie przynosił zmiany - zastrzega 25-letni środkowy. Wrona cieszy się z zaufania Stephane'a Antigi i przyznaje, że chce dokonać tego, czego nie zdołał osiągnąć jego przyjaciel Robert Lewandowski. - Mam tylko nadzieję, że na naszym mundialu sędziowie będą lepsi - mówi.

Łukasz Jachimiak: Świetnie zagrałeś z Włochami w katowickim Spodku i w łódzkiej Atlas Arenie, za kilka dni pewnie dostaniesz szansę występu przeciw Brazylii przed 15 tysiącami kibiców w Krakowie. Chyba rzeczywiście obok Mateusza Miki i Rafała Buszka jesteś jednym z odkryć Stephane'a Antigi?

Andrzej Wrona: Już mecze w Brazylii i we Włoszech były dla mnie fajnym przeżyciem, a teraz gra mi się niesamowicie. Doping kilkunastu tysięcy naszych kibiców strasznie niesie. Fajnie wreszcie się o tym osobiście przekonać, a nie tylko słuchać opowieści kolegów. W Spodku zagrałem pierwszy raz i już wiem, dlaczego właśnie tam odbędzie się finał mistrzostw świata. W Krakowie, jeśli zagram, będę w o tyle lepszej sytuacji, że już żaden z nich nie będzie mi mówił, jak to wyjątkowo dobrze się tam gra. Hala jest nowa, wszyscy w niej zadebiutujemy.

Zadebiutujecie zwycięstwem nad wielkim rywalem, który teraz przeżywa wielkie kłopoty? Brazylia z ośmiu rozegranych meczów przegrała w tegorocznej Lidze Światowej aż pięć, w starciach z wami musi szukać punktów, by awansować do turnieju finałowego.

- Na pewno Brazylia przyjedzie do nas bardzo podrażniona. Wyprzedzamy ją, chociaż rozegraliśmy o dwa mecze mniej, Iran, który grał tyle co my, jest od niej gorszy tylko o jeden punkt. Ale nie boimy się Brazylijczyków. Skoro u nich wygraliśmy, to u siebie też powinniśmy im dać radę. Zwłaszcza że gramy coraz lepiej i jesteśmy w coraz mocniejszym składzie. Na te mecze pewnie dołączy do nas Grzesiek Bociek. Dochodzi już do siebie po skręceniu stawu skokowego, a kiedy graliśmy w Katowicach z Włochami, świętował narodziny córki.

Kiedy pokonywaliście Włochów Iran wygrywał 3:2 i przegrywał 2:3 z Brazylią. Jesteście zaskoczeni, że zespół skazywany na ostatnie miejsce w grupie tak walczy?

- Na innych zupełnie nie patrzymy, popatrzymy dopiero wtedy, kiedy będziemy chcieli na nich zdobywać punkty. Najlepiej wygrać wszystko do końca i wtedy na pewno pojedziemy na finał do Włoch. Trochę szkoda, że z Italią straciliśmy punkt w Katowicach, miałem piłkę na 3:1, zaatakowałem w nogi Butiego. Ale ten mecz dał nam bardzo dużo. Przekonaliśmy się, że jesteśmy mocni i możemy wygrać, nawet kiedy nam nie idzie. Przecież trzeciego seta wygraliśmy, chociaż przegrywaliśmy aż 10:18.

10:18 przegrywaliście przez około trzy minuty, ale po wideoweryfikacji sędziowie zmienili decyzję i było 11:17. Denerwuje, kiedy gubią się tak bardzo, że później nawet nie wiecie, co zdecydowali?

- Zamieszanie było rzeczywiście bardzo duże. Najpierw się trochę zagotowaliśmy, ale już po chwili to nas nie wkurzało, tylko bawiło. Widać było, że ci dwaj arbitrzy nie znali systemu challenge, nie wiedzieli, z czym to się je. Byli w szoku, kiedy tylko ktoś brał challenge. Konsultowali się po 10 razy, a to przecież proste - wszystko widać na monitorze. Brakuje im doświadczenia. Tym razem wyszło nam to na dobre, bo Włochów taka długa przerwa wybiła z rytmu, ale mam nadzieję, że na mundialu zobaczymy lepszych sędziów.

Po tym, co się dzieje na piłkarskim mundialu w Brazylii można wnioskować, że niekoniecznie.

- To co tam robią zabija piłkę, ośmiesza ją. Ale może teraz będzie już tylko lepiej. Mam nadzieję, bo lubimy zerknąć na mecze, ale źle się je ogląda, kiedy panowie z gwizdkami wszystko psują.

Dobrze, że nie musi się denerwować twój kumpel Robert Lewandowski.

- Faktycznie (śmiech). A tak serio, to Robert teraz odcina się od piłki. Ma wakacje.

Kolejne?

- Był na jednym wyjeździe, wrócił na chwilę do Polski i znów wyjechał. Jesteśmy w kontakcie, ale o piłce nie gadamy.

Ty na mundialu zagrasz? Miesiąc temu nie zmieściłeś się do kadry na eliminacje ME 2015, teraz wychodzisz w pierwszej szóstce. Jak to zrobiłeś?

- Czuję, że gram trochę lepiej niż w maju, ale na ten pierwszy turniej Stephane po prostu wybrał ludzi zgranych ze sobą z zespołów ligowych. Dobrał środkowych, którzy grali z Fabianem [Drzyzgą] i z "Gumą" [Pawłem Zagumnym]. Wtedy spokojnie trenowałem, wiedziałem, że pojadę na mecze do Brazylii i Włoch, że tam dostanę swoje szanse. Teraz też je dostaję i staram się je wykorzystywać, pomagać drużynie.

Mówisz, że wiedziałeś, a więc Antiga jasno stawia sprawę i każdemu z was mówi, kiedy i gdzie będziecie grać?

- Nie jest tak, że dokładnie mówi kto, kiedy i gdzie zagra. Na początku nakreślił swój plan, a teraz obserwuje treningi i ocenia, kto jak się prezentuje i wybiera skład. Myślę, że tak już będzie do samego końca, do mundialu. Będzie rywalizacja, każdy tydzień może i pewnie będzie przynosił zmiany w naszym składzie, bo w jakimś czasie na treningach ktoś będzie wyglądał lepiej, a później ktoś inny złapie lepszą formę. Mamy statystyki z każdego meczu, trenerzy mają obfity materiał szkoleniowy, wyciągają wnioski. W Katowicach graliśmy ja i Karol [Kłos], ale gry w Łodzi nie był pewny żaden z nas, bo czekał Piotrek Nowakowski, a w sobotę mieliśmy trening, który mógł wszystko zmienić. Walka trwa, ale walka pozytywna, polegająca na tym, że każdy z nas wykonuje swoje zadania najlepiej jak potrafi.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.