Ryszard Bosek: Moja wiara jest nieduża, choć uważam, że nie można skreślać drużyny, dopóki istnieją matematyczne szanse na jej sukces.
- To prawda, nie mamy się z czego cieszyć, nasz zespół nie gra dobrze. W niedzielę momentami próbował. Ale to jest właśnie odpowiednie słowo - tylko próbował. Chłopcy się starają, ale, niestety, nie wychodzi im. Moim zdaniem o finale na razie nie ma co myśleć. Teraz będziemy mieli mecze u siebie [z Argentyną i USA], musimy szukać zwycięstw, żeby się podbudować moralnie. Tego najbardziej nam teraz trzeba.
- Praktycznie ten sam zespół grał w ubiegłym roku, przygotowania też miał bardzo mocne, a do pewnego momentu spisywał się świetnie. Teraz zawodnicy muszą znów nabrać wiary w to, że potrafią wygrywać. Widać, że na razie nic im się nie składa, a powinno, bo przecież w sezonie poolimpijskim do dużych zmian doszło we wszystkich reprezentacjach, a w naszej brakuje tylko Pawła Zagumnego. Taka nagła obniżka formy jest więc niespodziewana.
- Brazylia zmieniła połowę składu, ale nadal ma wielu doświadczonych graczy, a ci młodzi cały czas byli przy reprezentacji, dlatego można się było spodziewać, że po wejściu do niej będą grali dobrze. Natomiast pozostałe drużyny, jak Francja, bardzo mocno pozmieniały się kadrowo, powinniśmy sobie z nimi radzić. Może nawet zgubiło nas myślenie, że spokojnie sobie poradzimy? Na pewno po pierwszej porażce z Francją jeszcze bardziej straciliśmy ducha. To potwierdza nawet trener.
- Cykl przygotowań w tym roku jest zupełnie inny. Po Lidze Światowej będą dwa tygodnie przerwy, wszyscy wyjadą na wakacje. Samo przygotowanie do tych rozgrywek miało według trenera nie kolidować z przygotowaniami do mistrzostw Europy. Cóż, teraz zostaje nam tylko mieć nadzieję, że do mistrzostw wszystko wróci do normy, że forma przyjdzie. Wiemy, że nasz zespół potrafi grać. Teraz nie gra dobrze, nie ma pewności. Jakieś tryby są zasypane piaskiem, ale trudno powiedzieć jakie, kiedy nie jest się wewnątrz ekipy.
- Nie chcę mówić za niego i nie wierzę też, że ktoś go zmusi do mówienia. Czytałem, że rozmawiać z nim ma prezes Przedpełski. Ale on przecież nie ma magicznej różdżki, więc nie machnie nią na Anastasiego i go nie zmieni. Sam trener powinien wyciągnąć wnioski, dobrze by było, żeby się wypowiedział, wytłumaczył, że np. zespół dużo trenował i dlatego po zawodnikach widać brak świeżości. Cała ekipa trenerska jest na tyle doświadczona, że powinna wiedzieć, co się dzieje, i coś zrobić. Muszą, bo po zawodnikach widać chęć do walki, ale widać też, że im się to wszystko nie układa. Skoro nie było do tej pory żadnych oświadczeń trenera, że źle trenują, że się do czegoś nie przykładają, to trener powinien powiedzieć, dlaczego jest jak jest, kiedy zawodnicy go słuchają i robią, co im każe.
- Myślę, że zawodnicy jeszcze to przeżywają. Przed igrzyskami głośno mówili, że czują się mocni i celują w złoto. Wszyscy w nie wierzyliśmy po tym, jak wygrali Ligę Światową. Ta olimpijska porażka na pewno zburzyła morale. Teraz trzeba wrócić do młodzieńczego entuzjazmu. Mamy młodych chłopaków, którzy muszą przestać się przejmować odpowiedzialnością, jaka na nich ciąży, rozwinąć się, grać tak jak wtedy, gdy Anastasi zaczynał u nas swoją pracę. Trzeba pomyśleć tylko o graniu, odzyskać nadzieję, nie analizować sytuacji.
- U nas tak się to wszystko układa, że po dwóch dobrych latach w trzecim roku pracy trenera kadra ma dziwny kryzys. Tylko mój zespół nie zdążył mieć kryzysu, bo wcześniej zostałem wyrzucony (śmiech). Ten słaby trzeci rok to moim zdaniem problem, nad którym trzeba się pochylić, urządzić debatę wewnątrz związku, żeby znaleźć powody. Ja swoje teorie mam, ale ich nie ogłoszę.
- Bo to są moje teorie, a nikt nie reaguje, kiedy próbuję wcześniej zadzwonić dzwoneczkiem na alarm. Mówiłem już po pierwszych dobrych wynikach trenera Anastasiego, że zobaczymy, jak będzie mu szło w trzecim roku pracy.
- Nie o to chodzi. To nie jest dobry moment, żeby na ten temat dyskutować. Teraz najważniejsze jest, żeby drużyna się odbudowała, a wnioski dotyczące takich kryzysów powinien wyciągnąć Wydział Szkolenia. Zostawmy to, nie dramatyzujmy, bądźmy z zespołem, bo ciężkie treningi muszą w końcu zaowocować. Forma przyjdzie. Jeżeli stanie się to na mistrzostwach Europy, wygramy je albo chociaż staniemy na podium, to łatwiej przełkniemy porażkę w Lidze Światowej. Mistrzostwa Europy będą dla nas dużo ważniejsze, zwłaszcza że przecież w części odbędą się w Polsce. A za rok zorganizujemy mistrzostwa świata, które będą dla nas najważniejszą imprezą od wielu lat.
- Ja za to nie odpowiadam, teorii jest mnóstwo, w pewnych środowiskach popularna jest teoria mówiąca, że po trzech latach pracy trenera warto wymienić. Ale ja na to nie mam wpływu, więc wolę nie zabierać głosu.
- Nie, oni na pewno nie mają dosyć trenera. Do tej pory pokazywali, że mają zaufanie do szkoleniowców. To nie ten powód. Problemu trzeba szukać w ich głowach. Ale o tym warto mówić, kiedy jesteśmy na fali, a nie teraz, kiedy im nie idzie, bo to byłoby szkodliwe.
- To będzie nasza porażka, bo skoro weszliśmy na bardzo wysoki pułap i jesteśmy w czołówce światowego rankingu, to powinniśmy być w turnieju finałowym. Ale nasza reprezentacja jest pełna niespodzianek. Też dobrych. We wspomnianym 2009 roku wygrała mistrzostwa Europy zupełnie niespodziewanie. Problem w tym, że kiedy wejdziemy na szczyt, to nie potrafimy się na nim utrzymać. Klasowa drużyna musi skończyć z sinusoidalnym graniem. Wszyscy powinni się zastanowić, jak to zrobić, to musi być cel na najbliższe lata.