Liga Światowa. Przedpełski: Dawno nie byliśmy tak mocni

- Lozano cały czas wywalczał tę kwestię naciskami, Castellani starał się to załatwić po koleżeńsku, a Anastasi dotarł do głów chłopaków. Teraz oni sami chcą ciężkiej pracy, bo wierzą, że mogą być najlepsi na świecie i zwyczajnie chcą to wykorzystać - mówi prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, Mirosław Przedpełski, który wierzy, że w turnieju finałowym Ligi Światowej nasza reprezentacja zagra o złoty medal.

Łukasz Jachimiak: "Obiecuję kibicom, że za rok w Sofii będzie jeszcze lepiej i zagramy w finale" - to pańska wypowiedź po ubiegłorocznym sukcesie naszych siatkarzy, którzy w turnieju finałowym Ligi Światowej zdobyli brązowy medal. Podtrzymuje pan obietnicę złożoną w trójmiejskiej Ergo Arenie?

Mirosław Przedpełski: Oczywiście, że podtrzymuję. Tak mówiłem i od tamtego czasu nawet na moment nie zwątpiłem w naszą drużynę.

Uwierzył pan w nią bardzo szybko. Tamten medal Ligi Światowej był pierwszym zdobytym pod wodzą Andrei Anastasiego. Dziś, po roku pracy Włocha z naszą kadrą, łatwiej wierzyć w kolejne sukcesy.

Zobacz wideo

W ubiegłym roku reprezentacja zdobyła brązowe medale Ligi Światowej i mistrzostw Europy oraz srebro na Pucharze Świata. Teraz celem jest złoto i w Sofii, i na igrzyskach olimpijskich w Londynie?

- Do siatkówki zawsze trzeba spokojnie podchodzić. Tu czasami może się trafić gorszy dzień, a za taki dzień można bardzo słono zapłacić. Ale - jak już powiedziałem - moją rolą jest zarażanie innych optymizmem, dlatego przyznam, że zawodnicy czują się bardzo mocni. I słusznie, bo wiem, że np. taki Bartek Kurek, który w pierwszej fazie Ligi Światowej notował wzloty i upadki, już doszedł do formy. A jak on ją odnalazł, to już będzie bardzo dobrze.

Formę Kurka sprawdził pan osobiście czy informacje na ten temat przekazał panu trener?

- Jeżdżę do chłopaków do Spały, rozmawiam z nimi, żyję tym po prostu.

A nie martwi się pan, kiedy Krzysztof Ignaczak mówi, że niedawno trener dał zawodnikom w kość tak mocno, że przez kilka dni ciężko im było chodzić? Forsowny trening pewnie może się odbić na postawie drużyny w Sofii?

- Może i tak być. Ale pamiętajmy, że naszym głównym celem są igrzyska. Jeżeli nawet w Sofii będzie jakieś potknięcie wynikające z ciężkich treningów, to nic się nie stanie. Jestem jednak spokojny. Anastasi jest wytrawnym trenerem i wie, co robi. Wiem, że ostatnie dni były dla chłopaków trochę lżejsze, że łapali świeżość.

Obserwując zespół Anastasiego ma pan wrażenie, że zawodnicy pracują ciężej niż u Daniela Castellaniego i wcześniej Raula Lozano?

- Za Lozano była harówka, za Castellaniego na początku też, ale później to trochę siadło. Lozano cały czas wywalczał tę kwestię różnymi naciskami, dyscypliną. Castellani starał się to załatwić po koleżeńsku, a Anastasi dotarł do głów chłopaków. Teraz oni sami chcą ciężkiej pracy. Nikt im jej nie narzuca, oni wierzą w sens tego, co robią, wierzą w siebie, w to, że naprawdę mogą być najlepsi na świecie i zwyczajnie chcą to wykorzystać.

Czyli Anastasi to kat i świetny psycholog w jednym?

- Na pewno można go tak określić. Z przyjemnością patrzę na czasy, które bierze. Na nich widać, że mamy prawdziwy zespół. Oni razem myślą, wyczuwa się, że na tych czasach grają o zwycięstwa. Nie jest tak jak kiedyś, że jeden stoi gdzieś z boku, drugi drapie się za uchem. Włoch ma wielki autorytet, a o sile jego drużyny najlepiej świadczy fakt, że nie ma w niej żadnego słabego punktu. Nikt nie zgłasza problemów, machina działa, możemy być spokojni.

Jest pan z zespołem w Sofii? Pytam, bo chcę wiedzieć, jakie wrażenie na innych ekipach zrobiły nasze trzy zwycięstwach w ostatnich czterech starciach z Brazylią.

- Lecę dopiero prosto na czwartkowy mecz z Brazylijczykami. Z kolegami z innych federacji jeszcze osobiście nie rozmawiałem, ale z tego, co wiem, nasze wyniki zrobiły na nich wrażenie i wielu uważa nas za głównego faworyta. I dobrze, bo jestem przekonany, że chłopaki czują siłę, że bycie faworytem nie jest dla nich żadnym problemem. Oni są profesjonalnie przygotowani do takiej roli.

Czyli na dobry początek finału Ligi Światowej znów wygramy z Brazylią?

- Trzeba dobrze zagrać i wygrać, żeby się nie denerwować o awans do półfinału. A później niech się spełni to, co obiecałem.

Trener mistrzów Polski: Duża szansa na sukces w Lidze Światowej ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.