- Chcieli mnie w Turcji, Korei, a z Azerbejdżanu przyszła propozycja, którą śmiało mogę nazwać kontraktem życia - mówi Glinka "Super Expressowi". Według doniesień gazety Polka w ostatnim sezonie Vakifbank Stambuł zarabiała 350 tys. euro, w Azerbejdżanie mogła liczyć nawet na trzykrotnie wyższą pensję.
- To finansowy kosmos, tam są takie pensje, jakie rzadko się płaci siatkarzom, a co dopiero siatkarkom -dodała.
Glinka propozycję odrzuciła, bo pieniądze przestały być w jej życiu najważniejsze, chce być blisko córki, która właśnie poszła do przedszkola. Po 14 latach chce wrócić do Polski. Siatkarka jest bliska podpisania kontraktu z beniaminkiem Orlen Ligi Chemikiem Police, ale ostateczną decyzję uzależnia od tego, jaką rolę będzie pełnić w drużynie.