Środkowy PGE Skry: Cieszę się, że jestem faworytem

Marcin Możdżonek przed trzecim meczem finałowym o mistrzostwo Polski

Jarosław Bińczyk: Bardzo denerwujesz się przed meczem w Kędzierzynie?

Marcin Możdżonek: Nerwów nie ma, ale jest to specyficzne oczekiwanie na najważniejsze mecze w sezonie. Na pewno nie będę miał kłopotów z zaśnięciem.

Czy Zaksa czymś cię zaskoczyła?

- Niczym. Zagrała tak, jak potrafi, czyli bardzo dobrze. Przypominam, że to jest jej trzeci finał w tym sezonie. Poza tym okazało się, że pięć wcześniejszych meczów między nami nie miało żadnego przełożenia na finał. My wiemy, na co stać naszych przeciwników, oni wiedzą wszystko o nas. O wyniku zdecyduje to, jak wykonamy wszystko na boisku. To jest decydująca rywalizacja, stąd dużo emocji, nerwów. Przede wszystkim jednak spotkały się dwie dobre drużyny.

Nie ulega jednak wątpliwości, że to PGE Skra jest faworytem...

- To prawda i bardzo się cieszę z tego, że gram w tak dobrej drużynie.

Ale wasi rywale mówią, że oni mogą, a wy musicie.

- Uważam, że Zaksa odczuwa taką samą presję jak my. Przecież obie drużyny chcą wygrać finał. Gdyby było inaczej, kędzierzynianie nie powinni przyjeżdżać do Bełchatowa, tylko oddać mecze walkowerem.

Poradzicie sobie z presją?

- Skra zawsze dobrze sobie z nią radziła, przynajmniej w tym sezonie.

Środkowi Zaksy spisują się znakomicie. Jurij Gladyr i Patryk Czarnowski należą do najskuteczniejszych w swoim zespole. Jak ich zatrzymać?

- Zwłaszcza Gladyr jest bardzo szybki, atakuje w niezłym tempie. Paweł Zagumny potrafi to wykorzystać. Gra nimi dużo, bo ma skrzydłowych znacznie słabszych od naszych [Idiego i Michała Ruciaka - przyp. red.]. Musi to jakoś zrównoważyć.

Po ilu meczach poznamy mistrza?

- Nie będę typował. Na razie myślę o jak najlepszym występie w środę i zwycięstwie. Później przyjdzie czas na mecz czwartkowy.

Więcej o:
Copyright © Agora SA