ZAKSA Kędzierzyn-Koźle mistrzem Polski. Siódmy raz w historii!

Przed niedzielnym drugim meczem finałowym ZAKSA Kędzierzyn-Koźle potrzebowała wygrania tylko dwóch setów, by obronić tytuł mistrzowski. Rywalizację z PGE Skrą Bełchatów zakończyła jednak dopiero w czterech, sięgając w sezonie 2016/2017 po podwójną koronę - Puchar i mistrzostwo Polski.

Początkowo oba zespoły grały ofensywną, bardzo siłową siatkówkę, która zakończyła się przy stanie 8:5 wraz z blokiem na Mariuszu Wlazłym. Trzy punkty przewagi ZAKSY i niepewna zagrywka bełchatowian nie stanęły na przeszkodzie, by wynik znów się wyrównał i do połowy seta Skra traciła do rywali jeden, dwa punkty (13:14). Zmieniło się to po ataku Bartosza Kurka w pół siatki, który pociągnął za sobą jego błąd w przyjęciu i przerwę na żądanie Philippe'a Blain (14:17). Ostatecznie goście odrobili straty po pomyłce Rafała Buszka w defensywie i ataku Karola Kłosa za środka (20:20), jednak to dopiero zagrywka Srećko Lisinaca zmieniła rozkład sił w końcówce. Zespół trenera De Giorgiego przegrywał w niej trzema punktami i tej przewagi gospodarze już nie odrobili (21:25).

W dotychczasowych meczach kluczem do zwycięstw ZAKSY był Dawid Konarski, a jego słabsza dyspozycja pod koniec pierwszego i na początku drugiego seta miała duży wpływ na wynik finału (11:13). Skuteczny z lewego skrzydła Kurek i po raz kolejny dobra zagrywka Lisinaca dały Skrze cztery punkty przewagi (16:12). Sytuacja kędzierzynian była o tyle trudna, że nie było elementu, w którym mogliby "ruszyć" - nie mieli przyjęcia, ich zawodnicy byli raz po raz blokowani i sami psuli zagrywkę. Popełniając dwa błędy własne, pomocą dłoń podali im jednak rywale, co ZAKSA wykorzystała (20:20). To wybiło bełchatowian z uderzenia i po chwili to gospodarze byli o jeden set od mistrzostwa Polski (25:23).

Mimo prowadzenia ZAKSY 7:3 po dzięsieciominutowej przerwie, Skra po atakach Kłosa i Kurka wyrównała na 8:8. Kolejne piłki to nierówna gra z obu stron przy niewielkim prowadzeniu kędzierzynian (10:8) i dość czytelne rozegranie Benjamina Toniuttiego, skutkujące późniejszym remisem (12:12). W połowie trzeciego seta finału wiele akcji rozstrzygało się w bloku, a Skra nie poddawała się mimo niekorzystnego dla siebie wyniku (17:19). Nie radziła sobie jednak w przyjęciu i po asie serwisowym Mateusza Bieńka wydawało się, że wynik partii jest już przesądzony (22:19). Mimo że Skra straty odrobiła, to ZAKSA pierwsza doprowadziła do piłki setowej, złoty medal wygrywając po boku na Mariuszu Wlazłym (27:25).

Przez ustalony system rozgrywek PlusLigi oba zespoły musiały zagrać jeszcze co najmniej jeden set. Weszły na niego w mocno zmienionych składach i choć przez jego pierwszą część prowadziła Skra, to ostatecznie 3:1 mecz wygrała ZAKSA (25:18).

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - PGE Skra Bełchatów 3:1 (21:25, 25:23, 27:25, 25:18)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.