Siatkówka. Andrea Gardini: Czy miałem wątpliwości? Żadnych!

- Spędziłem wiele lat na ławce trenerskiej, dlatego moja ekscytacja z powodu dołączenia do ZAKSY jest bardzo duża. To jedna z najlepszych drużyn w Europie i wiem, że kierowanie nią nie będzie łatwe. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że osiągnięcie wielkich rzeczy nigdy nie jest proste. Trzeba się odważyć i z pełną siłą zmierzyć z tym, co przynosi przyszłość - powiedział w rozmowie ze Sport.pl Andrea Gardini, który poprowadzi ZAKSĘ w sezonie 2017/2018.

Mimo że sezon 2016/2017 ciągle trwa, to niektóre kluby już ogłaszają transfery i przedłużają kontrakty. Jednym z nich jest ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, której władze podały do wiadomości nazwisko trenera, przejmującego zespół po Ferdinando De Giorgim. Został nim inny Włoch, obecnie szkoleniowiec Indykpolu AZS Olsztyn, Andrea Gardini.

Czy miał pan jakiekolwiek wątpliwości przed związaniem się z ZAKSĄ w sezonie 2017/2018?

Andrea Gardini: Żadnych! Bardzo ucieszyła mnie informacja o tym, że ZAKSA Kędzierzyn-Koźle jest zainteresowana współpracą ze mną, i że chce razem zrobić coś w przyszłości. Uważam, że zarówno dla mnie, jak i dla samego klubu jest to bardzo duża szansa i wyzwanie, więc nie mogę się doczekać, żeby się go podjąć.

Jak bardzo dojrzał pan jako trener? Jak dużym wyzwaniem będzie dla pana pełna odpowiedzialność za zespół, który ma z góry narzucone granie o złoto PlusLigi i Final Four Ligi Mistrzów?

- W mojej karierze miałem bardzo wiele wyzwań, które wiązały się z dużym ryzykiem. Do największych z nich zaliczam współpracę z reprezentacją Polski, w której działałem jako asystent Andrei Anastasiego. Graliśmy wtedy między innymi o zwycięstwo w Lidze Światowej i igrzyska olimpijskie. Prawda jest taka, że dla mnie każde z tych wyzwań było równe, bo ich poziom trudności był adekwatny do doświadczenia, które zdobywałem.

Spędziłem wiele lat na ławce trenerskiej, dlatego moja ekscytacja z powodu dołączenia do ZAKSY jest bardzo duża. To jedna z najlepszych drużyn w Europie i wiem, że kierowanie nią nie będzie łatwe. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że osiągnięcie wielkich rzeczy nigdy nie jest proste. Trzeba się odważyć i z pełną siłą zmierzyć z tym, co przynosi przyszłość.

Niewątpliwie oczekiwania względem pana osoby po przejściu do ZAKSY wzrosną. Czego będzie pan oczekiwał od siebie?

- Przede wszystkim będę oczekiwał od siebie tego, by stworzyć jednolitą i solidną drużynę. Chcę, by każdy z moich zawodników był w jeszcze lepszej formie niż dotychczas. Razem z chłopakami postaram się zbudować coś nowego, co zaprowadzi nas prostą drogą do wszystkich finałów, w których możemy uczestniczyć - także w Europie.

W ZAKSIE włoski porządek siatkarski panuje już dwa lata. Czym pański będzie się różnił od tego, który wprowadził Ferdinando De Giorgi? Będzie podobnie, czy mimo włoskiego temperamentu różnie?

- Szczerze powiedziawszy to nie wiem, ponieważ nie uczestniczyłem w treningach ZAKSY przez ostatnie dwa lata. Nie zmienia to faktu, że mianownik chyba będzie podobny - będę starał się odnaleźć w moich graczach najlepsze cechy i spowodować, że zaczną przynosić jeszcze więcej korzyści dla zespołu. Będę opierał się na mojej intuicji, która mnie nie zawodzi. Choć nie wiem, jak wszystko wygląda w przypadku zespołu trenera De Giorgiego, to jestem przekonany, że wyniki, które osiąga, mówią same za siebie. Fefe wykonuje fantastyczną pracę! Nie wiem, czy mogę porównać swój styl do jego stylu, ale na pewno cele mam równie wysokie.

Czy myślał już pan, jak chciałby, by ZAKSA wyglądała w przyszłym sezonie? Na ile będzie to "pański" zespół w momencie, gdy kilku zawodników ma kontrakty dłuższe niż na jeden sezon?

- Już od dłuższego czasu w swojej głowie mam wiele pomysłów odnoszących się do tego, jak miałaby wyglądać ZAKSA w przyszłym sezonie. Trzeba je jednak połączyć z możliwościami finansowymi klubu i tym, co w okienku transferowym zaoferuje nam siatkarski rynek. Mógłbym zdradzić wiele z moich zamierzeń, ale nie ma to sensu w momencie, kiedy jeszcze nie wiem, co mnie czeka po trwającym sezonie. Nastawiam się jednak pozytywnie i liczę na to, że los może przynieść nawet lepsze rozwiązania niż te, o których myślę. Nie wiem jednak, jaka będzie nowa ZAKSA, ponieważ części zawodników kończą się kontrakty, inni mają je na dłużej, a jeszcze kolejni zapewne dostaną propozycje gry poza Polską.

W tej chwili ciągle jest pan trenerem AZS-u Olsztyn. Na trzy kolejki przed końcem zmagań tracicie 4 punkty do 4. w tabeli PGE Skry Bełchatów. Walka o medale w pana ocenie nadal jest w waszym zasięgu?

- Nikt nie jest w stanie przewidzieć przyszłości. Wszystko może się jeszcze zdarzyć - z jednej strony to tylko cztery punkty, a z drugiej do odrobienia jest ich aż tak wiele. Przed nami trudne mecze, jak ten z Lotosem Treflem Gdańsk, a później dwa kolejne wymagające pojedynki, więc trudno jest cokolwiek skalkulować. Nie pozostało nam nic innego, jak pracować i należycie przygotowywać się do każdego spotkania i to właśnie w tej chwili robimy. Mógłbym powiedzieć, że walczymy o medal, ale powiem po prostu, że postaramy się go zdobyć.

Coś się zmieniło w AZS-ie od kiedy ogłoszono pana przejście do ZAKSY?

- Przez cały sezon pracowałem na to, by stworzyć wyjątkowy zespół. W mojej drużynie wytworzyliśmy wyjątkową atmosferę, która nie zepsuła się dlatego, że ogłoszono, że nie zostanę z AZS-em na kolejny rok. Na przysłowiowe "tu i teraz" mój transfer nie zmienił niczego - zachowuję całkowity szacunek w stosunku do planu, który stworzyłem razem z zawodnikami i zapewniam, że będziemy walczyć o jego realizację do końca.

Czuje pan, że choć rozgrywki się nie skończyły, to w tym sezonie już wygrał pan wiele z AZS-em Olsztyn?

- Myślę, że czasem nawet małe rzeczy mogą być dla kogoś wielkie. Wiem, że w ciągu ostatnich lat zmieniłem się zarówno ja, jak i AZS Olsztyn. W tym sezonie wykonaliśmy naprawdę dobrą pracę, mieliśmy wiele szczęścia i zatrudniliśmy zawodników, którzy mieli sporo do udowodnienia. Już teraz mogę powiedzieć, że świetnie się spisali.

Zobacz wideo
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.