Siatkówka Wojna polsko-włoska w Lidze Mistrzów

- Żeby uznać, że polskie kluby zrobiły postęp, dwa z nich powinny awansować do następnej rundy Ligi Mistrzów - uważa Ireneusz Mazur, były trener siatkarskiej reprezentacji Polski, dziś ekspert telewizyjny. Zaczyna się faza play-off. W środę o 20 Resovia gra z VFB Friedrichshafen, o 20:30 Skra z Cucine Lube Treia, a w czwartek o 17:30 Jastrzębski Węgiel z Safety Perugią.

Co roku europejska federacja zaprasza do LM przedstawicieli nowych krajów. W obecnej edycji wystąpili reprezentanci aż 16 państw, układ sił zmienia się jednak bardzo wolno. Do dominujących przez lata Włochów i Rosjan dołączyły polskie kluby, które w komplecie awansowały do play-off. Zakończona niedawno grupowa część rozgrywek była nudna, bo różnica dzieląca najlepszych od średniaków wciąż się powiększa. Przykładem była PGE Skra Bełchatów, która w sześciu meczach straciła dwa sety, mimo że nie zawsze grała w najsilniejszym składzie.

Podniosły się nawet głosy, także w Polsce, o ograniczeniu liczby uczestników. - Czy mamy zrobić rozgrywki tylko z udziałem Rosjan, Polaków i Włochów? To też będzie nudne, a poza tym zamknie szansę innym - uważają rosyjscy eksperci. Zamkniętą drogę do LM miałby np. Tomis Konstanca, który w grupie okazał się lepszy od silnej Copry Piacenza czy mistrza Belgii Knack Roeselare. A przecież Rumunia to siatkarska prowincja. Trzy dominujące kraje w fazie grupowej nie straciły ani jednego zespołu. Najsilniejsza jest Rosja, której trzej przedstawiciele zdobyli w sumie 48 punktów, o pięć mniej wywalczyły PGE Skra (18), Asseco Resovia (14) i Jastrzębski Węgiel (11), a dominujące przez lata kluby włoskie tylko 36 pkt!

Siatkówka to sport, w którym czytelne reguły rozstawienia czy losowania nie istnieją, dlatego nie dziwi ustawienie w tegorocznej edycji w jednej ćwiartce trzech uczestników ubiegłorocznego turnieju finałowego: Biełogorje Biełgorod, Halkbanku Ankara i Zenitu Kazań. Władze federacji chcą uniknąć awansu do Final Four więcej niż dwóch klubów z jednego kraju.

- Play-off dadzą nam odpowiedź, czy nasza liga staje się coraz silniejsza - uważa Mazur. Rosja wciąż jest poza zasięgiem reszty Europy, bo budżety jej czołowych klubów są kilkakrotnie większe niż polskich. Dlatego w Kazaniu mogli pozwolić sobie na zatrudnienie dwóch wielkich gwiazd tylko na potrzeby LM (Matthew Anderson i Todor Sałparow w rosyjskiej lidze grać nie mogą). Za to przeżywający kryzys Włosi nie powinni już straszyć Polaków. - Minęły czasy, kiedy nasze zespoły przegrywały z nimi przed wyjściem na boisko - uspokaja Mariusz Wlazły. Jego PGE Skra Bełchatów wylosowała najgorzej z polskich zespołów, bo w I rundzie zmierzy się z mistrzem Italii Cucine Lube Treia. To dawna Macerata, która przeniosła się do innego miasta. W składzie ma reprezentantów Włoch, Serbii, Francji i byłego bełchatowianina Bartosza Kurka. - Naprawdę silny i doświadczony rywal. Z naszej drużyny tylko Wlazły grał o taką stawkę - ocenia rywali prezes Konrad Piechocki. Michał Winiarski, drugi doświadczony siatkarz z Bełchatowa, który z Trentino wygrywał LM, jest kontuzjowany. - Dla Lube europejskie puchary są często ważniejsze niż własna liga - wspomina Sebastian Świderski, trener Zaksy Kędzierzyn-Koźle, a wcześniej gracz rywala PGE Skry. - Świeżość i polot w grze powinny być atutem Bełchatowa - uważa Mazur i daje Skrze 55 proc. szans na awans. Świderski dodaje, że atutem mistrza Polski powinien być rewanż u siebie, czyli w łódzkiej Atlas Arenie.

To nie koniec rywalizacji drużyn z Polski z Włochami, bo w czwartek Jastrzębski Węgiel podejmie Sir Safety Perugia. Gospodarze mają kłopot, bo po operacji łokcia jest jeden z asów Zbigniew Bartman. - Ale Perugia ostatnio złapała lekką zadyszkę - opowiada Świderski. Tutaj recepta na sukces jest prosta: zatrzymać Aleksandara Atanasijevicia, który w jednym z ostatnich meczów ligowych zdobył 38 pkt. Zwycięzca z tej pary trafi na PGE Skrę albo Cucine Lube Treię.

Zdaniem Mazura najłatwiejsze zadanie w I rundzie play-off ma Asseco Resovia, który gra z VfB Friedrichshafen. To zwycięzca LM sprzed siedmiu lat, tyle że dwóch zawodników tamtej ekipy - Jochen Schöps i Lukáš Ticháeek - gra dziś w Rzeszowie. Mazur twierdzi, że większy potencjał ma wicemistrz Polski, ale później czeka go silniejszy Lokomotiw Nowosybirsk.

Final Four zostanie rozegrany w Berlinie. - Największe szanse na awans mają Skra, Zenit i Lokomotiw - mówi złoty medalista z Pekinu Amerykanin Scott Touzinsky, zawodnik Berlin Recykling Volley, gospodarza turnieju finałowego.

""Szyba, której nie da się zbić! "Ręczna husaria" [MEMY PO MEDALU]

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.