Gdyby brać pod uwagę wysokość budżetów, finał nie jest zaskoczeniem. Asseco Resovia i Zaksa Kędzierzyn-Koźle to najbogatsze polskie kluby.
W siatkówce nie ma zwyczaju ujawniania nakładów finansowych, ale w środowisku panuje opinia, że obrońcy tytułu są bezkonkurencyjni. Jako jedyni mogli pozwolić sobie na skompletowanie dwóch niemal równorzędnych szóstek. Ich finałowy przeciwnik też nie jest od macochy - przed sezonem dostał zastrzyk pieniężny od sponsora, dzięki któremu pozwolił sobie na wykupienie za 100 tys. zł ze Skry Bełchatów Marcina Możdżonka, choć jego kontrakt obowiązywał jeszcze rok. W siatkówce, nie tylko polskiej, jest to niezwykle rzadki przypadek.
Zaksa ma także zdecydowanie najdroższego trenera w lidze, zarabiającego blisko 200 tys. euro rocznie. Daniel Castellani pokazał jednak, że wart jest takich pieniędzy, budując zespół, który dominował w Polsce. Wywalczył puchar kraju, awansował do finału Ligi Mistrzów i ma wielką szansę na zwycięstwo w lidze. Ostatni mecz Zaksa rozegra bowiem w swojej hali. Nie jest to bastion taki jak Rzeszów, ale jednak spory atut. Zwłaszcza że Resovia poza własną halą traci wiele ze swojej wartości. W tym sezonie na wyjazdach wygrała tylko sześć z 15 spotkań. Ale poprzednie - 8 kwietnia - w Kędzierzynie-Koźlu. Wtedy chyba tylko najzagorzalsi kibice Zaksy wierzyli, że rywalizacja jeszcze wróci do ich hali, bo w tym sezonie w Rzeszowie wygrał tylko AZS Częstochowa. A jednak pretendent zdobył rzeszowską twierdzę i teraz on ma więcej atutów. Będzie miał wsparcie blisko 3 tys. kibiców i poprawiła się jego sytuacja kadrowa. Kontuzję wyleczył bowiem drugi atakujący Dominik Witczak i zespół nie będzie już uzależniony od chimerycznego atakującego Antonina Rouziera.
Teoretycznie w Resovii trudno znaleźć słabe punkty, choć kilku ekspertów uważa, że czeski rozgrywający Lukas Tichacek w trudnych chwilach nie radzi sobie z presją. Jego zmiennik Maciej Dobrowolski coraz rzadziej pojawia się na boisku. Na pozostałych pozycjach trener Andrzej Kowal ma kłopoty z nadmiarem. W ćwierć- i półfinałach błyszczał Jochen Schöps. Gdy reprezentant Niemiec stracił formę, trener zastąpił go inną gwiazdą - Zbigniewem Bartmanem. Podobnie jest na innych pozycjach. Aktualny mistrz Europy Nikola Kovacević gra rzadko, a wicemistrz świata z 2006 roku Wojciech Grzyb w finałach tylko raz wszedł do gry, i to na krótko. W drużynie z Rzeszowa nie ma siatkarzy niezastąpionych, bo nawet liderzy - Oleg Achrem, Piotr Nowakowski czy Grzegorz Kosok - nie mogą się czuć stuprocentowymi pewniakami.
Castellani takiego komfortu jak Kowal nie ma, może poza rozegraniem (Paweł Zagumny i Grzegorz Pilarz) i środkiem bloku (Możdżonek, Jurij Gladyr i Łukasz Wiśniewski). Jego drużyna w przeciwieństwie do rywala uzależniona jest od jednego zawodnika. Felipe Fonteles to odkrycie argentyńskiego szkoleniowca. W Brazylii był jednym z wielu dobrych siatkarzy, w Polsce błyskawicznie stał się gwiazdą, zapewne największą w PlusLidze. Różnicę robi zwłaszcza jego zagrywka. Tak jak kiedyś Mariusz Wlazły Fonteles najlepiej serwuje w najważniejszych momentach. W finałach zdobył w ten sposób dziesięć punktów, podczas gdy Schöps i Bartman po jednym.
Ma jednak słabości, a największą jest przyjęcie. Wcześniejsze spotkania pokazały, że po kilku złych odbiorach zaczyna się mocno denerwować i popełnia błędy. Nie potrafi ukryć emocji, co nie podoba się polskim sędziom, nieprzywykłym do takich reakcji. W ostatnim pojedynku został za to ukarany żółtą kartką, a jego drużyna straciła punkt. Na szczęście bez konsekwencji. Rywale zrobią wszystko, by go wyprowadzić z równowagi.
O każdej dyscyplinie zespołowej mówi się, że jest "grą błędów". Tak samo jest w siatkówce. W finale pomyłek jest jednak stanowczo za dużo. W dwóch poprzednich spotkaniach pokonani po 12 razy mylili się w ataku, choć rozegrano po trzy sety. Stanowczo za dużo jak na ten poziom rywalizacji. Nie wszystko da się wytłumaczyć emocjami i nerwami. Z drugiej zaś strony mało zawodników miało dotychczas okazję rozgrywać bardzo wyrównane mecze o tak wysoką stawkę. Ostatni raz piąty pojedynek decydował o mistrzostwie Polski w 2007 roku. Wtedy Skra Bełchatów pokonała Jastrzębski Węgiel, zwyciężając w ostatnim meczu 3:0.
Teraz gospodarze powinni mieć większy komfort psychiczny, bo przecież tydzień temu nawet statystyka stawiała ich w gorszym położeniu. Drugim atutem Zaksy jest zagrywka - najmniej przewidywalny element, w siatkówce absolutnie kluczowy. Potencjał mają większy.
Dla kilku zawodników będzie to ostatni mecz w obecnych zespołach. Z Resovią żegnają się Kovacević, Bartman i Dobrowolski. Zaksa może stracić trenera Castellaniego, którego kuszą Dynama z Krasnodaru i Moskwy, oraz Fontelesa. Przyjmujący klasy Brazylijczyka zarabiają w Rosji ponad pół miliona euro rocznie, w Polsce może liczyć na połowę tej kwoty. Odejść mają też Pilarz i Witczak.
Wyniki poprzednich spotkań: Zaksa - Resovia 3:0, 1:3, 0:3, 3:0.
Początek meczu Zaksy z Resovią w sobotę o godz. 18 (transmisja w Polsacie Sport).
mistrzostw Polski
zdobył w sumie każdy tegoroczny finalista. Zwycięzca wskoczy na czwarte miejsce w tabeli wszech czasów, które będzie zajmował z AZS Częstochowa. Wyżej są AZS AWF Warszawa (20), Legia (8), Skra (7)