Plusliga. Faworyci już na czele. Wygrywają w pucharach, wygrywają w lidze

Naszym czołowym klubom nie szkodzą występy w europejskich pucharach. Obaj przedstawiciele Polski w Lidze Mistrzów już teraz praktycznie zapewnili sobie awans do fazy pucharowej, a w lidze dominują.

Co redaktorzy robią w pracy, gdy nie piszą? Sprawdź na Facebook/Sportpl ?

Zaksa Kędzierzyn-Koźle i PGE Skra Bełchatów w europejskich pucharach wygrały po dwa spotkania, tracąc w nich w sumie tylko trzy sety. Co prawda większość rywali nie zaliczała się do potentatów, ale kilka lat temu polskie drużyny i z takimi miały problemy. Teraz wygrywają bardzo pewnie.

Bełchatowianie w środę pokonali 3:1 najgroźniejszego przeciwnika - francuskie Tours VB. - To nam praktycznie zapewnia awans do fazy pucharowej, a później, przy spiętrzeniu gier, da szansę na lepsze gospodarowanie zawodnikami - twierdzi Jacek Nawrocki, trener mistrzów Polski. Szkoleniowiec ma się czego obawiać, ponieważ aż sześciu z jego graczy może pojechać na Puchar Świata do Japonii. Trzech z nich - Bartosz Kurek, Michał Winiarski i Marcin Możdżonek - będzie zapewne występować w podstawowej szóstce reprezentacji Polski. A to ogromne obciążenie, bowiem w ciągu 14 dni każda z drużyn będzie musiała rozegrać 11 spotkań. W Zaksie taki siatkarz jest jeden - Paweł Zagumny, bo Michał Ruciak czy Patryk Czarnowski szanse na regularne występy mają mniejsze.

Ostatni mecz w Japonii Polacy rozegrają 4 grudnia z Rosją, a już za 11 dni Zaksę czeka wyjazdowy pojedynek z faworytem nr 1 nie tylko grupy, ale i całej Ligi Mistrzów - Trentino Volley. Rewanż zostanie rozegrany tydzień później w Kędzierzynie-Koźlu. Te spotkania zdecydują o pierwszym miejscu w grupie C, bo trudno spodziewać się, by podopieczni trenera Krzysztofa Stelmacha stracili punkty z Partizanem Belgrad czy CAI Teruel.

Z Serbami Zaksa zagra na wyjeździe, z Hiszpanami - we własnej hali, gdzie w tym sezonie jeszcze nie straciła punktu. Poza tym jest w dobrej sytuacji, bo dwaj jej liderzy - atakujący Antonin Rouzier i Guillaume Samica - na Puchar Świata nie jadą.

Wracając jeszcze do Ligi Mistrzów, to miejsce w grupie nie ma większego znaczenia przy późniejszym rozstawieniu. W poprzedniej edycji PGE Skra wyprzedziła Trentino, a mimo to trafiła w fazie pucharowej na innego potentata - Zenita Kazań.

Wicemistrz Polski w PlusLidze gra jeszcze lepiej niż w Lidze Mistrzów. W sześciu kolejkach zdobył komplet punktów, pokonując m.in. dwóch najgroźniejszych rywali - PGE Skrę i Asseco Resovie po 3:0. I wszystko wskazuje na to, że pozostanie niepokonany aż do grudnia, bo w ostatniej kolejce przed przerwą na Puchar Świata zagrają na wyjeździe z Delectą Bydgoszcz. Choć to rewelacja rozgrywek, to jednak do czołowych zespołów trochę jej brakuje. Do soboty zespół z Bydgoszczy był wiceliderem, ale został w dość brutalny sposób zatrzymany w Bełchatowie. - Skra pokazała nam, nad czym mamy jeszcze pracować - przyznał Wojciech Jurkiewicz, kapitan Delecty, która wyrównaną walkę toczyła tylko w drugim secie. W dwóch pozostałych wyraźnie dominowali bełchatowianie i po raz pierwszy w tych rozgrywkach nie stracili seta.

Na siatkarzach PGE Skry nie zrobiło wrażenia to, że w środę stracili sporo sił na pokonanie bardzo solidnego lidera ligi francuskiej. Z pewnością w Bełchatowie żałują, że rozgrywki PlusLigi zostaną za tydzień przerwane aż na 40 dni. Bo po słabym początku sezonu drużyna gra coraz lepiej. Wreszcie w wysokiej formie jest Mariusz Wlazły, kryzys spowodowany bardzo ciężkim sezonem reprezentacyjnym ma za sobą Kurek, a złamany palec coraz mniej przeszkadza Winiarskiemu. Jednak największą gwiazdą zespołu jest Daniel Pliński, pominięty przy ustalaniu kadry przez selekcjonera Andreę Anastasiego. W sobotę został wybrany na najlepszego zawodnika spotkania, co w przypadku środkowych zdarza się rzadko, a przeciwko Tours zagrał kapitalnie.

Jest jednak i dobra strona długiej przerwy w rozgrywkach PlusLigi: to kontuzje. W zespole lidera z tego powodu brakuje Jurija Gladyra i Sebastiana Świderskiego, a w PGE Skrze Michała Bąkiewicza i Aleksandara Atanasijevicia. Największy problem jest z tym ostatnim, który ma kłopoty z prawą ręką. - Boli go i drętwieje - opowiada Nawrocki. 20-letni Serb został powołany do reprezentacji, ale jest mała szansa, że poleci do Japonii. W Kędzierzynie-Koźlu też liczą, że w grudniu Gladyr i Świderski będą do dyspozycji trenera Stelmacha.

List Wlazłego to początek wojny o wpływy

Więcej o:
Copyright © Agora SA