Start ligi siatkarek: Kibice przychodzą na nas popatrzeć

Czym Liga Siatkówki Kobiet różni się od ligi mężczyzn - opowiada Anna Barańska.

Przemysław Iwańczyk: Wiele jeszcze dzieli Ligę Siatkówki Kobiet od męskich rozgrywek PLS?

Anna Barańska: Dużo szybsza gra, lepszy styl, wielkie widowiska, to na razie przemawia na korzyść kolegów z Polskiej Ligi Siatkówki. Nasza gra jest wciąż nieprzewidywalna, nie wkładamy np. w ataki aż takiej siły, co też odbija się na szybkości akcji.

I mówi to jedna z najlepszych polskich siatkarek?

- Powiem więcej. Męską siatkówkę lepiej się ogląda, dlatego mając do wyboru, zawsze przełączam telewizor na mecz panów. Ale i w naszej lidze są wielkie emocje. Kiedy spotkają się zespoły ze szczytu tabeli, można spodziewać się niezłej siatkówki.

I tak jak w PLS aż pół ligi walczy o mistrzostwo Polski.

- Spośród tych czterech drużyn, może nawet pięciu, wyrasta Muszynianka, która jest - jak określił to trener tego klubu Bogdan Serwiński - dream teamem. Wielka siła, potencjał, doświadczenie, zebrały się tam wyśmienite siatkarki. Ale nie zapominajmy o Farmutilu Piła, Aluprofie Bielsko-Biała czy nawet Centrostalu Bydgoszcz. Te drużyny będą bić się o podium.

A Winiary Kalisz, w których pani występuje. Przecież bronicie mistrzostwa Polski.

- Bronimy potrójnej korony, bo przecież mamy także i Puchar Polski, i Superpuchar. Oczywiście, że włączymy się w tę walkę. Naszym atutem jest zgranie, w porównaniu z poprzednim sezonem skład niewiele się zmienił. Wystarczy kilka meczów, by wszystko zaczęło funkcjonować naprawdę idealnie.

Wiele zawodniczek wróciło do Polski. Dlaczego?

- Tęsknota za krajem, za bliskimi, znajomymi, za językiem polskim, sądzę, że to skłoniło dziewczyny do powrotu. Ale ta tendencja będzie się utrzymywać, bo zacierają się granice między naszą ligą a zachodnimi. Także finanse są coraz wyższe, po co więc jeździć, skoro można grać u siebie.

A pani, choć jest od lat wyróżniającą się postacią ligi, nigdy nie spróbowała gry za granicą.

- Wciąż nigdzie się nie wybieram, chyba że na wakacje. Taka rozłąka byłaby dla mnie nie do zniesienia. Kiedy wyjeżdżam z kraju, łapię doły, zupełnie jest mi to niepotrzebne.

W LSK zagra 10 zawodniczek z innego kraju. Dlaczego tak mało?

- Kluby rzadko sięgają po zagraniczne siatkarki, bo są one drogie w utrzymaniu. Im też nie spieszy się do nas, bo występują w dobrych zespołach w silnych ligach. Jest wreszcie przepis, który ogranicza liczbę obcokrajowców w klubie do trzech. To też jest przeszkodą w budowie wielonarodowego składu.

W Kaliszu zagra Brazylijka Fernanda. To dobra siatkarka?

- Widzę ją pierwszy raz, więc nie mogę się wypowiedzieć. Jej atutem są dobre warunki fizyczne, ale ostatnio była rezerwową w jednym z niemieckich klubów.

Zarobki w LSK w porównaniu z PLS są ponoć mizerne.

- Zarabiamy trzy, cztery, a w niektórych przypadkach i pięć razy mniej niż panowie. Dysproporcja jest olbrzymia, mimo że tak jest w wielu sportach zespołowych. Wynika to z tego, że sponsorzy chętniej garną się do męskiej siatkówki. Mecze panów lepiej się ogląda.

Mecze pań też mają swoich zwolenników.

- Tak, zwłaszcza że niektórzy przychodzą tylko po to, by na nas popatrzeć (śmiech). Jeden z panów-kibiców tak rozemocjonował się nami, że z wyrzutem pytał, dlaczego we cztery nie skaczemy do bloku. On na pewno nie przyszedł na siatkówkę, tylko na siatkarki. Ale w drugą stronę też to działa. W halach PLS jest wiele dziewczyn, które chcą sobie popatrzeć na chłopców.

W przypadku panów sukcesy reprezentacji wzmocniły ligę. Jak to jest z LSK?

- Potrzebna jest lepsza komunikacja między klubami a kadrą. Nie jest to tylko moje zdanie, ale również wielu trenerów i fachowców.

Przyjmie pani powołanie, jeśli trener Marco Bonitta zechce wziąć panią na turniej kwalifikacyjny do igrzysk w Halle?

- Przyjmę.

Anna Barańska

23 lata, przyjmująca Winiar Kalisz. Tak jak Dorota Świeniewicz wychowanka Polonii Świdnica, później występowała w Gwardii Wrocław. Choć w lidze od lat uznawana za jedną z najlepszych siatkarek, nie chciała grać w reprezentacji, za co Polski Związek Piłki Siatkowej zawiesił ją, chcąc odebrać licencję. Wróciła do gry, kiedy zgodziła się, że przyjmie kolejne powołanie.

LICZBA LSK

200 tys. zł

Czy to wysoki kontrakt w lidze pań? Anna Barańska: - To ogromne pieniądze.

W PLS są zawodnicy, którzy zarabiają około miliona złotych rocznie.

Copyright © Agora SA