Benjamin Hardy: Pomogli nam kibice, to ich zwycięstwo

- Wczoraj bardzo pomogli nam kibice, szczególnie w końcówkach setów. Potrzebowaliśmy wtedy trochę wiary i szczęścia. A publiczność była po prostu wspaniała, dopingowali nas w trudnych momentach i to także ich zwycięstwo - opowiada o meczu z VfB Benjamin Hardy, przyjmujący Jastrzębskiego Węgla.

Jastrzębski Węgiel długo czekał na pierwsze zwycięstwo w tegorocznych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Drużynie ze Śląska nie wiodło się od początku grupowych zmagań w pucharach europejskich, kiedy na własnym parkiecie ulegli greckiemu Panathinaikosowi Ateny. Później było już coraz gorzej. Fatalny mecz z Piacenzą i bolesna porażka z VfB Friedrichshafen. Nowy Rok miał jednak przynieść zupełnie nową jakość podopiecznych trenera Santillego. Czy rzeczywiście tak się stało? Trudno odpowiedzieć na to pytanie jednoznacznie. Faktycznie, przez dwa pierwsze sety wczorajszego meczu Jastrzębianie dzielnie walczyli o każdą piłkę. Grali mądrze i efektywnie, miłą dla oka siatkówkę. Błędów się jednak nie ustrzegli. Poważne problemy zaś zaczęły się w trzeciej partii, kiedy w końcówce JW zepsuło zagrywkę, a dla odmiany rywale posłali w kierunku ich przyjmujących asa. - Zaczęliśmy dobrze, ale później rywale nas przycisnęli, znaleźliśmy się pod presją i coś się załamało. Trochę spuściliśmy z tonu i pozwoliliśmy im się odbudować - stara się znaleźć przyczynę porażki w trzeciej partii Ben Hardy. - Popełniliśmy po prostu dużo błędów na zagrywce, w ataku. Ja również miałem spore problemy ze skończeniem piłek. No i nie mogliśmy zatrzymać Grozera - dodaje Igor Yudin.

Faktycznie, niespełna dwudziestosześcioletni György Grozer był wczoraj niekwestionowanym liderem VfB. Zdobył dla swojej drużyny w sumie 37 punktów przy 52% skuteczności w ataku. - Grozer w pierwszej części meczu grał naprawdę bardzo, bardzo dobrze - chwalił rywala Hardy. - Pod koniec trochę stracił swój rytm gry i to nam niewątpliwie pomogło.

Ale nie tylko błędy atakującego niemieckiej drużyny przyczyniły się do wczorajszego zwycięstwa Jastrzębian. To również konsekwencja i waleczność pozwoliły podopiecznym trenera Santillego wygrać. - Myślę, że graliśmy bardzo ambitnie, oni z kolei w pewnych elementach spisywali się wyśmienicie np. w ataku z szybkiej piłki - uśmiecha się Hardy. - Wykonali kawał dobrej roboty i, choć może czasem nie było tego widać, niektóre akcje naprawdę kosztowały nas sporo wysiłku. Ale w zasadzie jesteśmy zadowoleni ze swojej postawy, a zwłaszcza ze zwycięstwa!

Jastrzębianie po wczorajszym spotkaniu w tabeli grupy E zajmują trzecią pozycję i wciąż mają szanse na awans z grupy. Muszą jednak wygrać jeszcze dwa czekające ich spotkania rewanżowe. - Potrzebowaliśmy tego zwycięstwa - przyznaje Hardy. - Ciągle wierzymy, że jesteśmy w stanie awansować. Teraz czeka nas mecz z Piacenzą, na pewno będzie ciężko, ale myślę, że nasz poziom gry rośnie - mówi. Pełen optymizmu jest również Igor Yudin, który we wczorajszym spotkaniu zapisał na swoim koncie 22 punkty i zdaje się być w naprawdę niezłej formie. - Zawsze, kiedy wygrywa się jedno spotkanie, z drugim jest już łatwiej - mówi.

Nie pozostaje nam nic innego, jak mieć nadzieję, że za tydzień Jastrzębski Węgiel wybiegnie na boisko w jeszcze lepszej formie niż wczoraj. O utrzymanie dobrego poziomu gry nie będzie łatwo, bowiem w tym miesiącu ekipę ze Śląska czeka prawdziwy siatkarski maraton. - Ten miesiąc jest szalony - śmieje się Ben. - Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem to wszystko, co się wokół nas dzieje, bo mamy tyle meczów do rozegrania w tak krótkim czasie, a na koniec czeka nas jeszcze finał Pucharu Polski. Dla mnie to wariactwo!

Mimo gorącego okresu, jaki ich niewątpliwie czeka, podopieczni trenera Santilliego zapowiadają, że nie zamierzają niczego sobie odpuszczać. - To nasza praca i musimy ją wykonywać. Nie odpuszczamy, staramy się z każdym meczem robić krok na przód i grać na 100% swoich możliwości - tłumaczy Yudin, a Hardy dodaje: - Tym bardziej, że rywalizacja w polskiej lidze jest bardzo trudna. Trzeba zawsze, w każdym spotkaniu grać dobrze, inaczej się przegrywa. Nie można odpuścić żadnego meczu. I chociaż z jednej strony jest to bardzo trudne, cały czas utrzymywać pełną koncentrację i dawać z siebie maksimum, to z drugiej strony właśnie to świadczy o sile PlusLigi - mówi Australijczyk.

W sobotę siatkarze JW w stolicy spotkają się z miejscową Politechniką, a mecz ten na pewno będzie dla nich świetnym przetarciem przed kolejnym spotkaniem w Lidze Mistrzów. - W Warszawie czeka nas bez wątpienia trudny mecz - mówi Hardy. - W tym sezonie ta ekipa prezentuje się nieco słabiej, ale nie wiem dokładnie, z czego to wynika. Mam jednak nadzieję, że my dla odmiany z meczu na mecz prezentujemy się coraz lepiej, liczę więc na nasze zwycięstwo - dodaje ze śmiechem by po chwili przyznać, że liczy w stolicy na coś więcej. - Wczoraj bardzo pomogli nam kibice, szczególnie w końcówkach setów. Potrzebowaliśmy wtedy trochę wiary i szczęścia. A publiczność była po prostu wspaniała, dopingowali nas w trudnych momentach i to także ich zwycięstwo (uśmiech). Mam nadzieję, że chociaż kilku z nich przyjedzie również do Warszawy - kończy Hardy.

Więcej w Reprezentacja.net  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.