Winiarski po historyczne złoto we Włoszech

Polski siatkarz po raz pierwszy zostanie mistrzem najsilniejszej na świecie ligi - Serie A. Nie wiadomo tylko, który. W czwartek rusza finał Trento - Piacenza

Do Italii wyjeżdżali nasi najwybitniejsi gracze, od mistrzów olimpijskich z ery Wagnerowskiej po wicemistrzów świata z drużyny Raula Lozano. Tytułu nie zdobył nikt. Ostatnio największe sukcesy odnosił Sebastian Świderski, który z Perugią dotarł do finału play-off, a z Maceratą wywalczył Puchar Włoch.

Teraz Polak najmocniejszą ligę wygra na pewno. Michał Winiarski i Jakub Bednaruk bronią barw Itasu Diatec Trentino, a Marcel Gromadowski - Copry Piacenza. Oba zespoły rozpoczynają w czwartek wieczorem rywalizację w finale. Kto odniesie dwa zwycięstwa, sięgnie po złoto. Piacenza zajęła dopiero szóste miejsce w sezonie zasadniczym, ale to bardzo mocny zespół, który broni srebra i wystąpił w tegorocznym turnieju finałowym Ligi Mistrzów.

W tytule umieszczamy tylko Winiarskiego, bo on jeden odgrywa w drużynie pierwszoplanową rolę. Bednarukowi pozostaje okazjonalnie wesprzeć podstawowego rozgrywającego Nikolę Grbicia, Gromadowski wpada na boisko niewiele częściej i dosłownie na chwilę - zazwyczaj serwuje i wraca do rezerwy. - Kiedy wyjeżdżałem z Polski, miałem w dorobku właściwie wszystko, bo wygrywałem i ligę, i krajowy puchar - mówi Winiarski. - I postawiłem sobie cel, by postarać się o trofea również we Włoszech. Ale nawet przez głowę mi nie przemknęło, że moja kariera się potoczy tak szybko, że już w drugim sezonie będę bliski historycznych sukcesów Trento. Szefowie klubu mierzyli w półfinał, nasze - zawodników - ambicje też wzrosły dopiero w trakcie rozgrywek, kiedy wygrywaliśmy mecz za meczem.

Klub Winiarskiego też rozwija się dynamicznie. W Serie A debiutował ledwie osiem sezonów temu, dotychczas dotarł najwyżej do półfinału (raz), zazwyczaj odpadając w ćwierćfinale. W tym sezonie gra jednak rewelacyjnie - wygrał rundę zasadniczą, w play-off oddał ledwie seta, eliminując pełną brazylijskich gwiazd Modenę oraz również faworyzowaną Romę. Wokół Winiarskiego na boisku roi się od ludzi z Europy Środkowo-Wschodniej - piłkę rozgrywa Serb Nikola Grbić (cztery razy w finale ligi włoskiej i dotąd same porażki!), a ze skrzydeł zbija bułgarski tandem Władimir Nikołow - Matej Kazijski. - Taki zestaw ludzki bardzo sprzyja walce o tytuł - mówi Winiarski. - Słowiański charakter różni się od mentalności Włochów, którzy niekiedy im bliżej są celu, tym mniejszym nakładem sił chcieliby go osiągnąć. My zaciskamy zęby, jak kogoś pobolewa, to się nie przyznaje. Nawet kiedy trener po śmierci matki nie przyszedł na zajęcia, wszyscy zapieprzali na całego. A na boisku nie upajaliśmy się prowadzeniem 2:0, zakładaliśmy, że trzeba będzie rozegrać pięć setów. Zwycięstwa dodatkowo nas nakręcały, wmawialiśmy sobie, że możemy wszystko. Po wielu udanych miesiącach awans już nikogo nie zaskoczył, choć ostatnie mecze przebiegały zaskakująco, wygrywaliśmy je stosunkowo łatwo. A Piacenza, co może być naszym atutem, w poprzednich rundach męczyła się dłużej i zaliczyła więcej spotkań.

- Dla mnie to był najcięższy sezon w życiu - kontynuuje przyjmujący reprezentacji Polski. - Kontuzja kręgosłupa wyłączyła mnie na dwa miesiące, z czym kompletnie nie mogłem się oswoić. Ciężko mi było funkcjonować nawet poza boiskiem. Stresu też się najedliśmy, rosnąca stawka dała nam popalić. Ale dziś o tym wszystkim nie myślę, dziś trzeba grać o złoto. Jesteśmy na fali i choć już osiągnęliśmy sporo ponad oczekiwania szefów i kibiców, choć na pewno wystąpimy w Lidze Mistrzów, to sami na siebie wywieramy presję. Nawet teraz, gdy rozmawiamy, nie chodzę sobie spokojnie po domu. Cały czas czuję dreszcz emocji.

Emocje rozpalają też kibiców. Cały tydzień trwa szarpanina o każdy bilet - działacze Piacenzy wściekli się, że Trento zaoferowało im oraz kibicom ich drużyny oburzająco nikłą liczbę miejsc na trybunach, i grozili, że w rewanżu nie wpuszczą nikogo. Ostatecznie zamiast 100 wejściówek wynegocjowali 160, a kilkuset fanów gospodarzy pierwszego meczu stoczyło wczoraj istną bitwę o ostatnie 49 biletów.

Copyright © Agora SA