Puchar CEV. Gladyr: Byliśmy przekonani, że można z nimi wygrać

- Wierzyliśmy w to, że wygramy z nimi tak samo łatwo jak oni rozprawili się z nami w Sofii. Wiedzieliśmy, że to nie jest jakiś zespół ze ścisłej europejskiej czołówki i byliśmy przekonani, że można z nimi wygrać - mówił po awansie do finału Pucharu CEV środkowy ZAKSY, Jurij Gladyr.

Będzie polski reprezentant w finale europejskiego pucharu. Siatkarze ZAKSY Kędzierzyn Koźle powalczą z Sisleyem Treviso o Puchar CEV. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha zrewanżowali się CSKA za porażkę w Sofii, pokonując mistrzów Bułgarii 3:0 (25:23, 33:31, 25:22). Awans dał Polakom dopiero złoty set, wygrany 15:12.

Przemysław Rokitowski: Po porażce w Bułgarii w środku tygodnia, dzisiaj we własnej hali wygraliście z CSKA Sofia 3:0 i przypieczętowaliście awans do kolejnej fazy rozgrywek dzięki zwycięstwu w złotym secie. Jak na gorąco skomentujesz waszą grę w dzisiejszym meczu?

Jurij Gladyr: Wierzyliśmy w to, że wygramy z nimi tak samo łatwo jak oni rozprawili się z nami w Sofii. Wiedzieliśmy, że to nie jest jakiś zespół ze ścisłej europejskiej czołówki i byliśmy przekonani, że można z nimi wygrać. W Bułgarii zagraliśmy tak, jak nie powinniśmy zagrać i stąd ta porażka. Na pewno duża w tym zasługa kibiców CSKA, którzy stworzyli wręcz przerażające widowisko na trybunach, a nasi fani mogą się od nich tego uczyć. Dziś mieliśmy problemy tylko w drugim secie, kiedy to prowadziliśmy pięcioma punktami, które w końcówce jakoś nam uciekły. Przytrafił się nam moment dekoncentracji i musieliśmy się sprężyć, by niepotrzebnie nie przedłużyć tego meczu.

Ostatnio ZAKSIE spodobało się chyba rozstrzyganie spotkań na swoją korzyść dopiero w złotych setach. Wszyscy narzekają na tą formułę, a wam chyba złoty set bardzo odpowiada.

- Ostatnio graliśmy aż trzy dwumecze, które kończyły się dopiero w złotym secie. Bez złotego seta i tak awansowalibyśmy w meczach z Almerią czy Friedrichshafen, bo zanotowaliśmy lepszy bilans setów w tym dwumeczu. Dzisiaj to CSKA przeszłoby dalej, jeśli nie obowiązywałby złoty set, bo zdobyli więcej małych punktów niż my. Jednym drużynom taki system po prostu pasuje, a innym nie. Dzisiaj cieszę się z tego, że wygraliśmy złotego seta, bo awansowaliśmy dzięki niemu dalej, ale ogólnie nie popieram tego pomysłu. Daniel Pliński przedstawił ten system dla piłki nożnej: wygrana jednej ekipy 10:0 i porażka na wyjeździe 0:1 musiałaby prowadzić do rzutów karnych. Ten system to jakieś nieporozumienie, ale zostawmy ten temat i po prostu zajmijmy się grą. Mam tylko nadzieję, że złoty set nie przyda nam się w meczu z Treviso.

Doszliście do finału jednego z europejskich pucharów. Jest to już teraz duże osiągnięcie dla waszego zespołu, a przecież jeszcze czeka was walka o zdobycie tego trofeum. Czy będąc tak blisko wielkiego sukcesu nie pojawiają się w głowie obrazki, w których wasz kapitan podnosi w górę Puchar CEV?

- Na pewno nie wyobrażaliśmy i nie wyobrażamy sobie już tego, bo dzisiaj najważniejsze było dla nas zwycięstwo w tym spotkaniu. Przegraliśmy na wyjeździe 0:3, ale byliśmy przekonani, że w Kędzierzynie wygramy. Tak się stało, ale został jeszcze złoty set, a to naprawdę często jest loteria. Teraz, po awansie, będziemy mogli skupić się na pracy nad naszą lepszą grą, bo Treviso nie pozwoli nam na popełnienie kilku prostych błędów, których nie wykorzysta. To rywal z innej półki - to wysoka europejska klasa. Jak podniesiemy ten puchar, to na pewno będziemy się strasznie cieszyć i będzie to niesamowity sukces tej drużyny.

Teraz czeka was dłuższa przerwa w rozgrywkach ligowych, za to już za nieco ponad tydzień walka o prestiżowy Puchar CEV z ekipą z Treviso..

- Do rozgrywek w lidze mamy teraz naprawdę sporo czasu i koncentrujemy się na walce z włoskim zespołem. Jest to bardzo mocny rywal, o którym w poprzednim tygodniu wiele się pisało i mówiło w polskich mediach. Może nie jest to już Sisley sprzed kilku lat, ale i tak dysponują mocnymi graczami. Przykładem może być Samuele Papi, który ma 38 lat, wszedł na boisko z ławki i wygrał zespołowi mecz. Można tylko podziwiać takich graczy.

ZAKSA jest od początku sezonu nękana przez kontuzje. Najpierw uraz Świderskiego, później kontuzja "Gumy", niedawno ze składu wypadłeś ty, a teraz poza kadrą meczową jest Patryk Czarnowski. Wchodzicie teraz w najważniejszą część sezonu - będziecie walczyć o medale w lidze, a także o zwycięstwo w Pucharze CEV, więc przydałoby się mieć kadrę w komplecie...

- Jest to na pewno nasza bolączka w tym roku. Najpierw wypadł nam Sebastian Świderski, później Zagumny. Po moim powrocie na boisko na ból pleców narzekać zaczął Patryk i jakoś nie chcą nas opuścić te urazy. Trochę nas to deprymuje, ale taki jest sport - musimy sobie jakoś z tym radzić. Takie mecze, jak dzisiejszy nas podbudowują i poprawiają nastroje w drużynie, a walka z Sisleyem o Puchar CEV też doda nam energii. Wygrana byłaby wspaniałym osiągnięciem dla każdego z nas.

Więcej w serwisie Siatka.org ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.