PGE Skra - Remat: mecz o pierwsze miejsce w grupie

Po raz drugi w sześcioletniej historii występów w Lidze Mistrzów bełchatowscy siatkarze mają szansę zająć pierwsze miejsce w grupie. To może pomóc w rozstawieniu przy losowaniu kolejnej fazy rozgrywek

W czterech pierwszych startach w najważniejszym z europejskich pucharów PGE Skra trzykrotnie zajmowała trzecią pozycję, a raz - w sezonie 2008/2009 - drugą. Nigdy jednak nie miała tak silnych przeciwników jak w tej edycji. Niewielu było takich, którzy po losowaniu spodziewaliby się, że mistrzowie Polski bez większych problemów zapewnią sobie awans do drugiej rundy, a co dopiero, że zdystansują takiego potentata, jakim jest Trentino Volley czy silne Friedrichshafen. Tydzień temu obrońca tytułu był w opałach, bo musiał pokonać Skrę w swojej hali. Udało mu się to z dużym trudem, jednak szanse na prześcignięcie bełchatowian ma tylko teoretyczne (ma 11 punktów, a PGE Skra - 12).

Trudno bowiem przypuszczać, by zespół prowadzony przez Jacka Nawrockiego nie pokonał najsłabszego w grupie D Rematu Zalau. Mistrz Rumunii w pięciu wcześniejszych meczach zdołał wygrać tylko jednego seta. Na dodatek w porównaniu z poprzednim spotkaniem ma słabszy skład, bowiem do Brazylii wrócił rozgrywający Raphael Margarido Vinhedo (gra w Pinheiros/Sky m.in. z Gibą). Zmienił się też trener.

W pierwszym spotkaniu PGE Skra pokonała Remat 3:0, ale dwa pierwsze sety były zacięte. Siatkarze i trener tłumaczyli to brakiem wiedzy o rywalu. - Teraz wiemy więcej. Prawda, trenerze? - pytał wczoraj Nawrockiego Daniel Pliński, środkowy bełchatowskiej drużyny. Szkoleniowiec odpowiada, że na pewno ma więcej informacji, ale po zmianach nie wiadomo, kto zagra w ekipie mistrza Rumunii. Na pewno gwiazdami Rematu są dwaj Węgrzy: Andras Geiger i Peter Nagy. Ten pierwszy jeszcze rok temu był zawodnikiem Friedrichshafen, zaś Nagy w 2007 roku wygrał z niemieckim klubem Ligę Mistrzów.

- Przestrzegam przed niską oceną tej drużyny. Trento i Friedrichshafen miały kłopoty, my też nie rozegraliśmy tam łatwego meczu - przypomina Nawrocki. - Potrzebne nam jest duże skupienie, koncentracja i walka o trzy punkty - kończy. Bo tylko wygrana 3:0 lub 3:1 zagwarantuje jego zespołowi pierwszą pozycję niezależnie od wyniku spotkania mistrza Niemiec z Włochami. - To da nam teoretyczny przywilej lepszego losowania w play-off - wyjaśnia Konrad Piechocki, prezes klubu z Bełchatowa.

Pliński wspomina, że w Zalau PGE Skra została bardzo dobrze przyjęta przez gospodarzy. - Atutami naszych przeciwników są zagrywka i dwóch leworęcznych zawodników. Jeśli zagramy na swoim dobrym poziomie, a ostatnio go prezentujemy, to nie powinniśmy mieć problemów - dodaje środkowy z Bełchatowa. Zaś Mariusz Wlazły, który z powodu kontuzji nie pojechał do Rumunii, ostrzega przed zlekceważeniem Rematu. - Bo wtedy mogą pojawić się kłopoty.

Bełchatowianie po raz ostatni w tej edycji Ligi Mistrzów zagrają w Atlas Arenie. Szefowie klubu po rozmowach z siatkarzami podjęli bowiem decyzję, by w fazie pucharowej występować w starej hali przy ul. Skorupki. - W środę trybuny jak zwykle się zapełnią - twierdzi Piechocki. Ostatnie bilety można kupować jeszcze w Atlas Arenie lub w kasie pod główną trybuną stadionu ŁKS-u.

Początek meczu o godz. 18 (transmisja w Polsacie Sport).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.