Kadziewicz: Resovia? Bliżej mi do Olsztyna!

Nie czuję potrzeby być sztandarową postacią medialną i "lokalnym awanturnikiem" czy osobą, która chciałaby skupiać na sobie uwagę mediów. Chcę być sportowcem, siatkarzem... - tłumaczy swój wielomiesięczny rozbrat z polskimi mediami Łukasz Kadziewicz w drugiej części wywiadu dla Reprezentacja.net.

Od nowego sezonu zasili Pan szeregi Gazpromu Surgut, czyli powraca Pan do zespołu, z którym miał już przyjemność współpracować. Na ile jest to jeszcze ta sama drużyna co kilka lat temu?

- Został tam tylko jeden chłopiec, syn prezesa. Tylko on ocalał z tamtego składu, cała drużyna się porozchodziła. To jest już szmat czasu, ponad sześć lat, a po sześciu latach w żadnym klubie nie pozostaje ten sam skład. Jadę, wracam na stare śmieci i zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jestem po długiej, konkretnej rozmowie z panem prezesem, który zna moje stanowisko, wie czego ja się spodziewam i zagwarantował mi pewne rzeczy. Jadę zatem z powrotem do Rosji. Na pewno bym żałował do końca życia gdybym nie spróbował i nie wykorzystał tej szansy pozostania i dalszej gry w tak mocnej lidzie, jaką jest Superliga. Zobaczymy życie pokaże w maju przyszłego roku czy to była dobra decyzja czy nie.

W ubiegłym sezonie próbę gry w Gazpromie podjął Zbigniew Bartman, który jednak rozstał się z drużyną z powodu braku płynności finansowej. Nie obawia się Pan trochę podobnych problemów?

- Idąc do Lokomotivu rosyjscy koledzy też informowali mnie o tym, że rok przed moim podpisaniem kontraktu w Biełgorodzie były miesięczne opóźnienia w płatnościach, ja jednak zaryzykowałem i wyszło wszystko super. Oczywiście rozmawialiśmy o tym z prezesem Surgutu. Powiedziałem mu jak odbieram klub i przypomniałem, że kiedy wcześniej tu grałem, wszystko było w porządku. Przedstawiłem mu swoje oczekiwania i dowiedziałem się, jak jego zdaniem będzie wyglądać dział alność klubu. Podobają mi się zaproponowane warunki. Zobaczymy jak będzie. Może nic z tego nie wyjdzie i wrócę w połowie sezonu, a może zostanę na dziesięć lat, trudno powiedzieć. Tematu Zbyszka Bartmana nie poruszaliśmy. Jemu się tym razem nie udało, ale być może spróbuje za rok czy dwa i będzie lepiej.

Wcześniej pojawiła się informacja o rozmowach z Resovią Rzeszów. Rozważał Pan w ogóle na poważnie powrót do PlusLigi?

- Oczywiście, że tak. Bardzo poważnie rozważałem powrót do PlusLigi, a najbardziej chciałem wrócić do Olsztyna. To jest miejsce, w którym chciałbym grać w siatkówkę, bo w tym mieście się wychowałem. Nie ukrywam, że myśląc o kolejnym sezonie bardzo mocno zastanawiałem się nad Olsztynem. W tym roku prezes Mariusz Szyszko nie znalazł dla mnie miejsca, ale może dogadamy się w przyszłym albo w kolejnych sezonach Olsztyn będzie dla mnie zawsze priorytetem i zawsze będę chciał wrócić do tego miasta. Odnośnie Resovii to znalazłem się na liście życzeń tego klubu, ale widocznie nie byłem na pierwszym miejscu tej listy. W Rzeszowie gra dwóch dobrych zawodników na środku i sztab szkoleniowy zdecydował, że z nimi zostaje. To są dobrzy siatkarze, byli reprezentanci kraju, więc na pewno Resovia będzie bardzo mocna. Temat gry w Rzeszowie był, ale takich tematów w życiu każdego sportowca w okresie między sezonami jest kilka, a mój menedżer, Andrzej Grzyb, poinformował media o jednym z nich. Do każdego zawodnika czasem zadzwoni jakiś prezes czy dyrektor sportowy żeby zapytać, czy nie ma ochoty spróbować gry w jego klubie. Słyszałem o rozmowach z Resovią, ale bliżej by mi było zdecydowanie do Olsztyna.

Więcej w serwisie Reprezentacja.net  ?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.