Siatkówka. Jastrzębskiego Węgla sposób na czołówkę. Czy sprawi największą niespodziankę w sezonie?

Jastrzębski Węgiel w tym sezonie jest sporym zaskoczeniem PlusLigi. Walka do końca, umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach i siatkarski brak pokory w meczach z najlepszymi sprawił, że klub ze Śląska znalazł się w najlepszej czwórce rozgrywek. Czy będzie w stanie sprawić największą niespodziankę i w fazie play-off pokonać ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle?

Przed sezonem 2016/2017 władze Jastrzębskiego Węgla postawiły na zachowanie części składu i wzmocnienie zawodnikami znanymi z jakości, ale nie gwiazdami siatkówki. Niektórzy zaczęli wyróżniać się na tle ligi. Duet Maciej Muzaj - Salvador Hidalgo Oliva przez cały sezon prezentował bardzo dobrą formę, co potwierdza 1. miejsce Kubańczyka wśród najlepiej punktujących zawodników rozgrywek (598 punktów) i 14. Polaka w tym samym zestawieniu (415). Eksperci podkreślali wysoką dyspozycję Lukasa Kampy na rozegraniu i stabilność Scotta Touzinsky'ego w przyjęciu, która gwarantowała Olivie większą swobodę gry w ofensywie. Nawet kiedy Amerykanin podjął decyzję o zakończeniu kariery i Jastrzębski Węgiel musiał szukać wzmocnienia (do drużyny dołączył Sebastian Schwarz, ale nie dostał wielu szans), to drużyna była w stanie pozmieniać schemat gry i nie stracić na jakości, utrzymując dobre wyniki.

Skuteczni w rywalizacji z czołówką

Formę jastrzębian w sezonie potwierdza rywalizacja ze ścisłą czołówką PlusLigi. ZAKSIE dwukrotnie ulegli w tie-breaku, natomiast Asseco Resovię Rzeszów dwa razy pokonali 3:1. Oba mecze z PGE Skrą Bełchatów zakończyły się w tie-breakach - raz wygrali bełchatowianie, raz drużyna za Śląska.

Stosunek wygranych do przegranych setów Jastrzębskiego Węgla w meczach z liderami wynosi 15:13. Tylko Resovia ma lepszy 14:10 (Skra 13:15, ZAKSA 11:16) - wygrała 4 z 6 spotkań. Jeśli jednak przegrywała, nie miała z tego punktów. Zespół ze Śląska z najlepszymi przegrywał tylko w stosunku 2:3, co w każdym z 6 meczów gwarantowało mu co najmniej punkt. Wniosek - drużyna Marka Lebedewa punktowała zawsze, natomiast jej rywalom zdarzały się ligowe wpadki.

ZAKSA niedościgniona

Jeśli można było oczekiwać walki ze strony jastrzębian, to przede wszystkim w meczach z mistrzami Polski. W sezonie 2016/2017 oba zespoły grały ze sobą trzykrotnie i tylko w jednym przypadku spotkania nie kończył tie-break.

Pierwszy raz zespoły trafiły na siebie w 6. kolejce. W Kędzierzynie-Koźlu w pięciu setach wygrała ZAKSA, jednak drużyna Marka Lebedewa miała swoje szanse na wygranie meczu, co udowodnił tie-break, który skończył się wynikiem 22:20 dla gospodarzy. Drużyna ze Śląska mogła się cieszyć nie tylko z postraszenia mistrzów Polski, ale także z tego, że w pojedynku z faworytem dwaj podstawowi siatkarze - Maciej Muzaj i Salvador Hidago Oliva - zagrali dobrze. Pierwszy z nich zdobył 28 punktów (skończył połowę ataków), a drugi 24 (ale przy 60 procentach dokładności).

Obie drużyny zmierzyły się ze sobą również podczas Final Four Pucharu Polski we Wrocławiu, 14 stycznia. Choć statystycznie różnice między nimi nie były duże (54 procent ataku do 53; 5 asów przy 4 śląskiego zespołu), to tym razem mecz zakończył się w czterech setach. Wynik ten mógł być spowodowany zmianą, która zaszła w drużynie. Kontuzji doznał przyjmujący Scott Touzinsky, który nazywany był "dobrym duchem" teamu. Granie bez niego było dla jastrzębian więc nie tylko osłabieniem sportowym, ale również mentalnym, co potęgował fakt, że Amerykanin podjął decyzję o przedwczesnym zakończeniu kariery. Można było oczekiwać, że poziom przyjęcia zespołu spadnie i tak też się stało - różnica między nim a ZAKSĄ wyniosła 12 procent.

Ostatnią sposobność do spotkania oba zespoły miały w 21. kolejce. Będący ówcześnie na 5. miejscu w tabeli jastrzębianie udowodnili prawdziwość siatkarskiego przysłowia - prowadząc 2:0, skończyli mecz przegraną 2:3. Było to jednak słabsze spotkanie śląskiej drużyny w zagrywce i bloku - w polu serwisowym oddali rywalom cały set (25 błędów) i blokowali tylko 5 razy przy 11 rywali. Mistrzowie Polski wypunktowali ich niedociągnięcia w przyjęciu - zdobyli 9 asów. W następnych kolejkach takich błędów było mniej i na 9 meczów jastrzębianie przegrali tylko dwa po tie-breakach (choć zaskoczeniem można było określić ich porażkę z ONICO AZS-em Politechnika Warszawska).

Jastrzębski Węgiel stać na niespodziankę

Czy Jastrzębski Węgiel stać na pokonanie ZAKSY Kędzierzyn-Koźle w play-off i sensacyjny (?) awans do finału mistrzostw Polski? Wydaje się, że tak. Porażkę na początku sezonu można było wytłumaczyć słabszym zgraniem zespołu w warunkach meczowych, który i w takim stanie potrafił postawić równe warunki mistrzom Polski. Druga wynikała ze zmiany sytuacji w zespole, który opuścił podstawowy i zapewniający stabilność przyjęcia gracz. Więcej piłek kierowano w defensywie na Olivę, który musiał nauczyć sobie z tym radzić. W tym momencie sezonu przestał również być tak dużym zaskoczeniem i "nowością" dla przeciwników, więc bloki na nim zdarzały się coraz częściej.

Dużą zaletą jastrzębian była umiejętności gry "na emocjach" w wyrównanych spotkaniach. W dwunastu pięciosetowych meczach podopieczni trenera Lebedewa zwyciężali siedmiokrotnie (dla porównania kędzierzynianie tie-breaki grali 5 razy, przegrali dwa ze Skrą i Resovią). Choć to ZAKSA w półfinale wystąpi w roli faworyta, to trafiła na zespół, który długo pracował na to, by wyjść z kryzysu. A wtedy, kiedy zawodzą umiejętności i forma (jak w ostatnim meczu mistrzów Polski z Resovią, czy w pojedynkach kędzierzynian z Biełogorie) wygrywa charakter, którego z pewnością Jastrzębskiemu Węglowi nie można odmówić.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.