Siatkówka. Andrzej Kowal: Kolejny sezon będzie moim ostatnim w Resovii

- Ostatnią rzeczą, którą mogę zrobić, to przejąć się pesymistami - ludźmi, którzy w życiu za wiele nie osiągnęli, i dla których jedyną satysfakcją jest krytykowanie innych. Z rzeszowskim zespołem trzy razy sięgnąłem po mistrzostwo Polski, dwukrotnie byliśmy wicemistrzami kraju, czyli w ciągu pięciu ostatnich lat wystąpiliśmy we wszystkich finałach. To jest dla mnie wystarczającą odpowiedzią na hejt - o atmosferze wokół Asseco Resovii Rzeszów, swojej roli, krytykach i Lidze Mistrzów mówi Sport.pl trener wicemistrzów Polski, Andrzej Kowal.

W nadchodzącą środę Asseco Resovia Rzeszów na własnym parkiecie w fazie play-off Ligi Mistrzów podejmie zespół Azmiut Modena. W tej edycji europejskich pucharów drużyna z Podkarpacia nie ma najlepszych wspomnień z gry z włoskimi teamami - w grupie dwukrotnie bardzo wyraźnie przegrała z Cucine Lube Civitanova.

"A co tu oglądać sfrustrowanych siatkarzy i przerażonego trenera". "Trenera powinni wyrzucić, bo tę drużynę doprowadził do beznadziei" - to tylko część komentarzy, która pojawiła się pod postem o meczu Resovii z Duklą. Hejt jeszcze pana rusza, czy już się pan do niego przyzwyczaił?

Andrzej Kowal : - Ostatnią rzeczą, którą mogę zrobić, to przejąć się pesymistami - ludźmi, którzy w życiu za wiele nie osiągnęli, i dla których jedyną satysfakcją jest krytykowanie innych. Z rzeszowskim zespołem trzy razy sięgnąłem po mistrzostwo Polski, dwukrotnie byliśmy wicemistrzami kraju, czyli w ciągu pięciu ostatnich lat wystąpiliśmy we wszystkich finałach. To jest dla mnie wystarczającą odpowiedzią na hejt. Nie siedzę w internecie, nie czytam takich wpisów, ponieważ one po prostu mnie nie interesują. Skupiam się na sobie, na pracy i to jest dla mnie najważniejsze. Zachęcam jednak, by pamiętać, że zespół powinno się oceniać dopiero po sezonie.

Trudno jest być Andrzejem Kowalem w PlusLidze?

- Przede wszystkim nie jest łatwo prowadzić taki zespół. Kluczem jest jednak posiadanie satysfakcji z własnej pracy i poczucie dobrze spełnionego obowiązku. Jest to bardzo trudne wyzwanie, ponieważ każda porażka spotyka się z dużą krytyką, szczególnie jeśli mowa o polskim trenerze. Na mnie nie robi to jednak wrażenia. Wyłączam się zupełnie z zewnętrznej otoczki mojej pracy, skupiam się na tym, co mam robić, czyli na działaniu z zawodnikami. Jeśli komuś nie podoba się gra Resovii, to nie musi przychodzić na siatkówkę. Nikt za karę nie ogląda meczów, natomiast ci, którzy są w hali na pewno zdają sobie sprawę z tego, co wraz z zespołem osiągnęliśmy w ostatnich latach.

Nawet mistrzostwo Polski nie niweluje różnic w traktowaniu polskiego i zagranicznego trenera?

- Wydaje mi się, że tak naprawdę na ten temat powinni wypowiadać się prezesi polskich klubów, bo to oni zatrudniają ludzi. My jesteśmy tylko pracownikami i staramy się wykonywać powierzone nam obowiązki najlepiej, jak potrafimy. Myślę, że wielu krajowych trenerów może współpracować z polskimi zespołami bez jakichkolwiek obaw, że osiągną wynik gorszy, niż szkoleniowiec zagraniczny. Uważam, że wielu Polaków wypracowałoby nawet lepsze rezultaty, ale z obecną tendencją się nie wygra. W modzie są trenerzy zagraniczni. Uważam, że tacy powinni być w PlusLidze, ale wyłącznie ci najwybitniejsi.

W tym sezonie wywiadów i nawet specjalnie organizowanych programów telewizyjnych na temat Resovii było sporo. Czuł pan, że pańska drużyna w pewnym momencie była naczelnym tematem mediów siatkarskich w Polsce?

- Nie dziwi to, jeśli zobaczy się, jaki był skład wspomnianego studia... Dobrze jednak, że publicznie porusza się temat Resovii. Istnieją ludzie, którzy uważają, że nieważne jest to, co się mówi, byleby mówić, a są i tacy, którzy woleliby, by dyskusji było mniej i były wyłącznie pozytywnie. Uważam, że to wszystko jest poza nasza kontrolą i tak czy inaczej nie będziemy mieli na to żadnego wpływu.

Resovia jest bardzo popularnym zespołem, z czego się cieszymy, ponieważ to pokazuje, że wiele lat temu klub obrał dobrą drogę rozwoju. Coraz to nowi ludzie przychodzą na mecze, klub wzbudza zainteresowanie mediów nie tylko w regionie... Najważniejsze jest to, by dużo mówić o siatkówce, jednak na podsumowania sezonu pozwalałbym sobie dopiero po ostatnim meczu. O tym, jak Resovia zaprezentuje się w tym roku zadecyduje końcówka rozgrywek. Jeśli chodzi o ostatnie lata, to mój zespół na te etapy sezonu przygotowałem bardzo pozytywnie i dla mnie runda zasadnicza jest wyłącznie elementem przygotowań do play-off.

Drugim bardzo istotnym czynnikiem, który dotyczy prowadzonej przeze mnie drużyny, jest duża rotacyjność składu. Jeżeli ktoś zna się na siatkówce, to wie, co oznaczają roszady i jaki to ma wpływ na dyspozycję zespołu na koniec sezonu. W każdym roku budujemy całkiem nowy team, a mimo to potrafiliśmy osiągnąć bardzo dobre wyniki zarówno w kraju, jak i za granicą. Nie zapominajmy o tym.

Kilka przekonująco wygranych meczów Resovii w ostatnim czasie potwierdza, że nie ma powodów do niepokoju o formę zespołu przed fazą play-off?

- Nie jesteśmy w stanie stwierdzić, co się wydarzy. Wszystkie zespoły starają się przygotować najlepszą formę na fazę play-off, lecz my na razie walczymy o czwórkę. Nie chcę wybiegać do przodu. Gramy dobrą, równą siatkówkę i to nas cieszy, choć nie zapominamy, że możemy prezentować się lepiej.

Jaka jest w tej chwili podstawowa szóstka Resovii?

- Resovia ma czternastkę zawodników, a nie szóstkę. Od początku pracy w tym klubie taka była moja idea budowania zespołu i to zawsze cała grupa zdobywała mistrzostwo.

Czyli od przybytku głowa Andrzeja Kowala nie boli?

- Nie. Problem występuje wtedy, kiedy trener nie ma możliwości zmian. Kiedy one są, to wolę mieć kłopot z tym, kogo wpuścić na boisko, niż zastanawiać się nad szóstką, kiedy nie mam z kogo wybierać.

Rozgrywki w jakikolwiek sposób zweryfikowały cele, o które walczycie w tym sezonie?

- Nie, ponieważ gramy w Lidze Mistrzów i walczymy o mistrzostwo Polski, więc ciągle jesteśmy w grze. Najważniejszy jest obecnie pojedynek z Azimut Modeną i na nim się koncentrujemy.

Skoro jesteśmy już przy włoskich starciach w Lidze Mistrzów, to czym były porażki Resovii w Lube w fazie grupowej? Pokazaniem miejsca w szeregu, wypadkiem przy pracy?

- Nie, to nie był wypadek przy pracy. Uważam, że trafiliśmy wtedy na świetny zespół i głównego kandydata do wygrania tej edycji Ligi Mistrzów. Włosi zaprezentowali świetną siatkówkę, natomiast my mieliśmy w tych spotkaniach swoje problemy z atakującymi i przyjmującymi. To nie jest jednak żadne wytłumaczenie. Zagraliśmy naprawdę ze świetnym zespołem, z którym zwyczajnie sobie nie poradziliśmy. Przed kolejnym etapem rozgrywek Ligi Mistrzów nie ma to jednak żadnego znaczenia, ponieważ liczy się wyłącznie pojedynek z Modeną.

Jak duży procent sukcesu Resovii w tym sezonie leży w waszych następnych meczach w Lidze Mistrzów?

- Trudno powiedzieć, jak nadchodzące spotkania wpłyną na resztę sezonu. Na pewno ich dobry wynik doda nam pozytywnej dawki energii, choć i porażka odniesiona w dobrym stylu po wyrównanej grze nie powinna negatywnie wpłynąć na zespół. Wyjdziemy na to spotkanie i będziemy walczyć. Wynik jest sprawa otwartą.

To będzie inna odsłona włoskiej siatkówki niż ta poznana przez Lube? Mówi się, że Modena nie jest tak mocna, jak sezon temu, choć ostatnio zrobiła transfery, które mogą nieco zmienić jej styl.

- Ostatnie mecze z zespołem z Werony pokazały, że naszych rywali stać zarówno na świetne, jak i słabe spotkanie. O tym, jak zaprezentują się z nami zadecyduje nasza gra i presja, którą narzucimy. Jeśli będzie ona duża, to drużyna z Modeny będzie do pokonania.

Co będzie decydować w pojedynku dwóch zespołów, których wyniki trudno przewidzieć?

- O wyniku będą decydowały podstawowe elementy siatkarskie, czyli wyłącznie serwis i przyjęcie.

Jeżeli w tym roku powtórzyłyby się wyniki z poprzedniej edycji Ligi Mistrzów i mistrzostw Polski, to nadal określiłby je pan mianem sukcesu?

- Uważam, że zeszłoroczne zdobycie wicemistrzostwa Polski było równie cenne, jak wywalczenie mistrzostwa kraju. Poprzez kontuzje, brak treningu i możliwości, które wtedy mieliśmy srebro było dla mnie dużym sukcesem. Jest to jednak moja subiektywna ocena, bez względu na to, jaka w tym temacie jest opinia innych ludzi. Wiem, że każdy kto był w tym zespole, docenił to, co zdobyliśmy w zeszłym roku. Jeśli chodzi o ten sezon, to na ten moment w ogóle o tym nie myślimy.

W jakiej perspektywie patrzy pan na swoją osobę w odniesieniu do Resovii?

- Kontrakt mam ważny do następnego sezonu i będę chciał go wypełnić. Jeśli wyniki tego wypadną dobrze, to naturalnie łatwiej pracować w kolejnym sezonie. Na pewno będzie on moim ostatnim. Myślę, że liczba lat, którą spędziłem w Rzeszowie jako trener jest wystarczająco wysoka.

Kim byłby Andrzej Kowal bez Resovii?

- Jako zawodnik i jako trener jestem w klubie 25 lat, bo od 1991 roku. Jest to ponad pół mojego życia! Bez względu na to, co się o mnie mówi, to zawsze będzie to klub, który będę miał w swoim sercu. On nigdy nie będzie poza mną, bez względu na to, gdzie będę pracował i czy będę trenerem, czy nie. Na ten moment nie myślę jednak, co będzie dalej. Chcę wypełnić kontrakt, a wtedy pomyślę o przyszłości.

Więcej o:
Copyright © Agora SA