Siatkówka. Wilfredo Leon: Chcę jak najszybciej zagrać w polskiej kadrze

- Kiedy moja sytuacja się wyjaśni i będę mógł grać dla Polski, to zrobię wszystko, by udowodnić trenerowi, że zasługuję na miejsce w teamie. Jeżeli jednak w danym momencie znajdą się lepsi gracze, to wierzę, że szkoleniowiec podejmie najlepsze decyzje bez patrzenia na nazwiska - mówi Sport.pl kandydat do gry w polskiej reprezentacji i MVP poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, Kubańczyk Wilfredo Leon.

W obliczu problemów zdrowotnych Michała Kubiaka i Mateusza Miki dużo mówi się o konieczności wzmocnienia przyjęcia w polskiej reprezentacji. Jedni wskazują na konieczność zmiany pozycji Bartosza Kurka , a inni, że najlepszym rozwiązaniem będzie powołanie do kadry Kubańczyka z polskim paszportem, Wilfredo Leona.

Jak zareagował pan na informację o zmianie trenera reprezentacji Polski? Ferdinando De Giorgi doprowadził ZAKSĘ do sukcesów, ale nie miał okazji do pracy z jakąkolwiek kadrą.

Wilfredo Leon: - Myślę, że nie jestem osobą, która powinna oceniać wybór Ferdinando De Giorgiego, ponieważ nigdy z nim nie współpracowałem. Niemniej jednak widzę jak świetną pracę wykonał z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Nie tylko doprowadził swój klub do mistrzostwa kraju, ale sprawił, że jego drużyna świetnie prezentuje się w rozgrywkach Ligi Mistrzów, więc jego metody są skuteczne. Poza tym widać, jak dużym szacunkiem darzą go jego podopieczni. Nawet jeśli nie ma doświadczenia w pracy z drużyną narodową, to posiada go dużo jako zawodnik reprezentacyjny i trener klubowy. Wierzę, że skoro polska federacja uznała go za najlepszego kandydata na stanowisko selekcjonera kadry, to jest on właściwą osobą na właściwym miejscu.

Czy myśli pan, że wraz z nowym szkoleniowcem i jego wizją kadry wzrosną pana szanse na grę w reprezentacji?

- Najpierw muszę poczekać na otrzymanie zgody na granie w polskiej reprezentacji, a dopiero wtedy będę myślał o swoich szansach.

Kiedy to więc nastanie? W czasie którego turnieju chciałby pan debiutować?

- Nie mam pojęcia. Procedury są trudne i nie ma w nich określonego czasu na podjęcie decyzji. Nie mam również żadnego szczególnego turnieju w swojej głowie. Niezależnie od tego, kiedy nastąpi mój debiut, na pewno mecz ten będzie dla mnie szczególny.

Droga do polskiej kadry jest dla pana największą lekcją cierpliwości w karierze?

- W swoim życiu miałem wiele lekcji cierpliwości i nie tracę jej, kiedy myślę o grze w polskiej drużynie narodowej. Proszę nie zrozumieć mnie źle - chcę jak najszybciej zagrać w kadrze, ale zdaję sobie sprawę z tego, że nic nie jest w moich rękach, więc nie ma co tracić cierpliwości. Teraz muszę się skupić wyłącznie na tym, co zależy ode mnie - każdym kolejnym treningu i następnych meczach.

Ta sytuacja powoduje już frustrację czy wzmaga motywację do gry dla kadry?

- Granie dla reprezentacji Polski to jedno z moich największych marzeń, więc w stosunku do niego zawsze będę odczuwał motywację, a nie frustrację. Poza tym nie jestem osobą, którą łatwo wyprowadzić z równowagi.

Jak w załatwieniu tej sprawy pomogła panu polska federacja?

- Przepraszam, ale proces, na mocy którego będę mógł grać w reprezentacji, jest nadal w toku i nie chcę za bardzo mówić o jego szczegółach. Wierzę jednak, że ludzie działający w Polskim Związku Piłki Siatkowej i inne osoby, które pomagają mi w tym procesie robią wszystko, co w ich mocy, by doprowadzić tę sytuację do pomyślnego zakończenia.

Czy w sytuacji kolejnej kontuzji Michała Kubiaka, ciągnących się problemów zdrowotnych Mateusza Miki i urazu Artura Szalpuka powinniśmy się zacząć martwić o polskie przyjęcie?

- Do Ligi Światowej i mistrzostw Europy pozostało jeszcze trochę czasu. Mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy, którzy zmagają się z urazami, znajdą czas, by wyzdrowieć. Poza wspomnianymi graczami w Polsce jest wielu bardzo dobrych przyjmujących, ale zawsze najlepszym scenariuszem jest, by wszyscy gracze na danej pozycji byli zdrowi. Wtedy trener może powołać do drużyny narodowej tych najlepiej dysponowanych, a rywalizacja między nimi pomaga poprawić poziom drużyny. Wszystkim kontuzjowanym życzę więc dużo zdrowia.

Wielu mówi, że należy się panu miejsce w kadrze. Mimo tego chce pan to udowodnić swoją dyspozycją, a nie opierać się na opinii najlepszego gracza na świecie.

- Stwierdzenie, że coś mi się należy jest trochę pozbawione szacunku w stosunku do innych zawodników. Nigdy nie powiedziałem ani nawet nie pomyślałem, że mam zagwarantowane miejsce w kadrze czy jakiejkolwiek innej siatkarskiej drużynie klubowej. To, że mam trochę osiągnięć w swoim życiu nie oznacza, że czuję się od kogoś lepszy. Całe życie bardzo ciężko pracuję na to, żeby otrzymywać szansę na grę.

Czy można powiedzieć, że mam zagwarantowaną pozycję w Zenicie Kazań? W moim klubie występuje wielu bardzo dobrych graczy. Zdaję sobie sprawę, że jeśli nie będę ciężko trenował i grał dobrze w meczach, to bardzo szybko zostanę zastąpiony przez kogoś innego. To samo odnosi się do drużyny narodowej. Kiedy moja sytuacja się wyjaśni i będę mógł grać dla Polski, to zrobię wszystko, by udowodnić trenerowi, że zasługuję na miejsce w teamie. Jeżeli jednak w danym momencie znajdą się lepsi gracze, to wierzę, że szkoleniowiec podejmie najlepsze decyzje bez patrzenia na nazwiska.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.