Chcesz wiedzieć wszystko o Asseco Resovii? Wejdź na RZESZOW.SPORT.PL
"W necie doczytałem, że na 58 punktów złożyły się 52 udane ataki, cztery bloki i dwa asy. I choć wiem, że Wilt Chamberlain nie ustanowił koszykarskiego rekordu świata, a tylko NBA, to jednak pozwoliłem sobie porównać Schmitta do filadefijczyka. Najpierw był głośny śmiech, a potem: - Bez przesady. Przede mną wciąż długa droga i wiele do udowodnienia w europejskich ligach. W swojej grze chcę poprawić wszystko i dlatego zdecydowałem się na transfer do Rosji. A do rekordów nie przywiązuję wagi. Liczy się to czy przegrywasz, czy wygrywasz." - napisał na blogu Cegliński, który w 2012 roku rozmawiał ze Schmittem, po jego odejściu z Korei i przed grą w rosyjskiej Iskrze Odincowo.
- Wszyscy się nim podniecali, a przecież poprzedni, o punkt niższy, też należał do mnie. Ale to wyolbrzymione osiągnięcie, ja po tym meczu nie byłem z siebie zadowolony. Kilka razy nie trafiłem pole, byłem blokowany. Po prostu tak potoczył się mecz, byłem bardzo często wystawiany. Rozegraliśmy pięć setów z zespołem, z którym zwykle wygrywaliśmy. Moje statystyki? Nie pamiętam...? - mówił wtedy Schmitt, który grę w siatkówkę rozpoczął dopiero w wieku 18 lat, o czym zresztą też opowiadał dziennikarzowi Gazety Wyborczej.
Cały tekst Łukasza Ceglińskiego o Gavinie Schmicie można przeczytać na jego blogu.