ME siatkarzy 2015. Słowenia zatrzymana, Francja najlepsza

Po sensacyjnych zwycięstwach nad Polską w ćwierćfinale i Włochami w półfinale mistrzostw Europy siatkarze Słowenii kończą włosko-bułgarski turniej ze srebrnymi medalami. W niedzielnym finale w Sofii ulegli Francji 0:3 (19:25, 27:29, 27:29).

Dla Francji finał włosko-bułgarskiego turnieju był 24. oficjalnym meczem w tym sezonie. Przegrali jeden - w Lidze Światowej. Jeszcze w maju byli tylko w drugiej dywizji tych prestiżowych rozgrywek. W drodze do turnieju finałowego wygrali komplet 12 spotkań, w Warnie pokonali po 3:0 Argentynę i Bułgarię, wywalczając sobie prawo startu w Final Six w Rio de Janeiro. Między finałem drugiej dywizji i elity nie mogli odpocząć, bo z Bułgarią grali 11 lipca, a z Brazylią już 15 lipca. Pokonali ją, niemal wysiadając z samolotu. W którym - jak opowiadał mi menedżer "trójkolorowych", udało się zarezerwować tylko sześć miejsc w biznesklasie.

Dwa dni po zwycięstwie nad Brazylijczykami 3:1 podopieczni Laurenta Tilliego ulegli 1:3 Amerykanom. Ale razem z nimi awansowali do półfinałów. W walce o finał pokonali 3:2 Polskę, złoto zdobyli wygrywając 3:0 z Serbią.

Od końcówki lipca do połowy października mieli czas, by i odpocząć, i optymalnie przygotować formę na mistrzostwa Europy. Oni przeciwko Słoweńcom grali swój 24. oficjalny mecz w sezonie, Polacy 31., a Włosi - 33. Rewelacyjnym w ostatnich dniach podopiecznym Andrei Gianiego łatwiej było pokonać wielkie zespoły zmęczone 11 meczami wrześniowego Pucharu Świata niż "trójkolorowych", którzy identycznie jak oni zachowali świeżość.

Francuzom triumf w Sofii dał drugie złoto w tym roku i drugie w historii. Na mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy i w Lidze Światowej do 2015 roku zdobywali tylko srebrne i brązowe medale. Teraz ich siatkówka przeżywa najlepszy czas w historii. W trzech ostatnich wielkich turniejach, w jakich wzięli udział, dotarli do strefy medalowej - na MŚ 2014 zajęli czwarte miejsce, LŚ 2015 i ME 2015 wygrali, potwierdzając zapowiedź Stephane'a Antigi. Ich rodak, a nasz trener już w trakcie ubiegłorocznych MŚ przewidywał, że dołączą do grona absolutnie najlepszych drużyn na świecie.

Czy Słoweńcy awansowali do czołówki choćby europejskiej? To pokażą następne turnieje. Na pewno podopieczni Włocha Andrei Gianiego, w przeszłości trzykrotnego mistrza świata i czterokrotnego mistrza Europy, sprawili największą sensację od lat. Na ich zwycięstwa nad Polską i Włochami przed turniejem nie postawiłby nikt, nawet gdyby wymienione zespoły przyjechały na mistrzostwa w rezerwowych składach. Do niedzieli największym sukcesem słoweńskiej siatkówki było dziewiąte miejsce z mistrzostw Europy w 2001 i 2009 roku. W mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich zespół z tego kraju nigdy nie wystąpił.

W pierwszym secie finału Tine Urnaut, Klemen Cebulj i inni zawodnicy, którzy w ostatnich dniach przedstawili się całemu światu, byli bezradni. Dzięki pewnej zagrywce Francuzi szybko osiągnęli wysoką przewagę (11:6) i kontrolując sytuację, wygrali do 19. Pazur Słoweńcy pokazali w drugiej partii. Urnaut i Alen Pajenk spisywali się świetnie w polu zagrywki, Dejan Vincić dwa razy z rzędu zatrzymał blokiem Earvina Ngapehta i zrobiło się 8:3 dla sensacyjnych finalistów. Ale Francuzi szybko się opanowali i dzięki efektownym zbiciom Ngapetha wyszli na prowadzenie 19:18. Kiedy stracili trzy punkty z rzędu, o czas poprosił Tillie. Wydawało się, że tym razem zawodnicy Gianiego nie dadzą się zatrzymać, grając tak pewnie jak przeciw Polsce i Włochom, wyszli na prowadzenie 24:21. I w tym momencie zgubiły ich nerwy. Najpierw pozwolili rywalowi wyrównać, a grając na przewagi, popełnili dwie proste pomyłki - po potężnym serwisie Kevina Le Rouxa techniczny błąd w rozegraniu popełnił Vincić, przez co Francuzi wyszli na prowadzenie, a punkt na 29:27 zdobył Rouzier bezpośrednio z zagrywki, bo Słoweńcy postanowili nie przyjmować, błędnie zakładając, że piłka wyląduje poza boiskiem.

W trzecim secie Słoweńcy walczyli, z 14:16 wyszli na 19:18, długo grali z Francuzami punkt za punkt. Obronili się, gdy rywale mieli w górze piłkę na 26:24 i 3:0, ale w końcu przegrali do 27. Mecz wspaniałą, sprytną akcją (hakiem) zakończył najbardziej błyskotliwy z zawodników mistrzów, czyli Ngapeht.

Mimo woli walki, której nie sposób odmówić Słoweńcom, finał był najbardziej jednostronny od 14 lat. Poprzedni trzysetowy mecz o złoto ME rozegrano w 2001 roku w Ostrawie. Wtedy Jugosławia wygrała z Włochami.

Obserwuj @LukaszJachimiak

Polacy zdruzgotani po odpadnięciu z mistrzostw Europy [ZDJĘCIA]

Czy za dwa lata w Polsce Francuzi obronią tytuł?
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.