Final Four. Polska Liga Mistrzów

Po raz pierwszy w historii aż dwa nasze siatkarskie kluby - Skra Bełchatów i Resovia - awansowały do turnieju finałowego w Berlinie. I jeden z nich na pewno zagra o trofeum!

Bełchatowianie w Lidze Mistrzów długo symbolizowali patologię siatkarskich regulaminów, dzięki którym działacze mogą wyręczać zawodników i załatwić "sukcesy" przy negocjacyjnym stole. W turnieju finałowym wystąpili aż trzykrotnie - w 2008, 2010 i 2012 roku - ale za każdym razem dlatego, że go organizowali.

Teraz wreszcie dostali się do elity przez boisko. I nie eliminowali byle kogo. Owszem, fazę grupową przefrunęli, bo wylosowali rywali słabych i bardzo słabych. Ale potem zderzyli się z mistrzami Włoch, czyli Cucine Lube Treia, oraz wicemistrzami Włoch, czyli Sir Safety Perugia.

Przegrali tylko raz, tydzień temu z tymi ostatnimi, 2:3. Wczoraj wzięli rewanż (3:1), choć trener Miguel Falasca wzdychał, że długo rozgrywali najgorszy mecz w sezonie. Zademonstrowali jednak niezwykły hart ducha. W trzecim secie przegrywali 8:15, podnieśli się, drugą połowę partii wygrali 17:8. A przede wszystkim wyprowadzili z równowagi Aleksandara Atanasijevicia, który znów atakował jak nawiedzony i wydawało się, że w pojedynkę rozszarpie Skrę. Nie rozszarpał. Przeciwnie, sfrustrowany nieudanymi akcjami awanturował się z sędziami - aż zmusił ich do wyjęcia czerwonej kartki i ukarania Perugii utratą punktu - i z czasem coraz słabiej radził sobie z emocjami.

A rolę bohatera wieczoru odebrał mu Michał Winiarski. Wszedł z rezerwy, bo wraca po długim leczeniu kontuzji, ale ani myślał stopniowo zaznajamiać się z grą o nie lada stawkę. Natychmiast wziął mecz w swoje ręce, tymczasem rywale udowodnili, że ich los zależy wyłącznie od Atanasijevicia - nawiasem mówiąc, do wielkiej siatkówki wprowadzanego w Bełchatowie. Kiedy Serb stracił głowę, skakali o piętro niżej od Skry.

Jej paradoks polega na tym, że najlepszy w swojej historii popis w LM daje dopiero teraz, gdy dysponuje niższym budżetem niż przed laty, a przy budowie drużyny szefowie muszą intensywnie główkować - wcześniej wszechpanowali finansowo w kraju i wystarczało im zebrać u siebie wszystkich najlepszych polskich graczy.

Dziś to drużyna mocno międzynarodowa - w Champions League, gdzie nie obowiązują żadne limity, w podstawowej siódemce mieści się tylko dwóch Polaków, atakujący Mariusz Wlazły i środkowy Karol Kłos. I drużyna uzmysławiająca, jak przemożnie wpływają na naszą nowożytną siatkówkę Argentyńczycy. Zaczął Raul Lozano, który z reprezentacją zdobył pierwszy od 32 lat medal mistrzostw świata. Potem był Daniel Castellani, który kadrę wyniósł na szczyt mistrzostw Europy, ze Skrą trzykrotnie wygrał krajową ligę, z Zaksą awansował do turnieju finałowego LM. A teraz bełchatowian prowadzą trener Falasca (urodzony w Mendozie), rozgrywający Uriarte i przyjmujący Conte. Kwintet wspaniałych.

Obcokrajowcy dominują też w Resovii, która wypadła jeszcze efektowniej, wyrzucając z rozgrywek triumfatora LM sprzed dwóch lat - Lokomotiw Nowosybirsk. I nasza liga - przed bieżącym sezonem druga w europejskim rankingu, liderowała mu włoska - będzie reprezentowana w turnieju finałowym w szóstym sezonie z rzędu. A ponieważ bełchatowianie zderzą się z rzeszowianami w pierwszym meczu - by uniknąć wojny polsko-polskiej w ostatecznym starciu, dotąd doświadczali tego tylko Rosjanie i Włosi - to już wiadomo, że polska drużyna zagra o trofeum.

Przyzwyczailiśmy się, że medal za medalem zakładają siatkarze reprezentacji. Kluby jej dotąd ustępowały, niezdolne do ekonomicznego konkurowania zwłaszcza z potentatami rosyjskimi - i albo zawdzięczały awanse działaczom, albo przegrywały w Final Four już półfinały. Teraz jeden mecz dzieli nas od zdobycia trofeum, na które czekamy od 1978 roku - wtedy jedyny w historii Puchar Europy wziął Płomień Milowice. Mecz z Zenitem Kazań (najprawdopodobniej) lub gospodarzem turnieju Berlin Recycling Volley.

Polacy są od jesieni mistrzami świata. Jeśli jeszcze polski klub zwycięży w Champions League, nasza siatkówka wystrzeli na absolutny szczyt - i reprezentacyjny, i klubowy.

Więcej tekstów Rafała Steca przeczytasz na jego blogu"A jednak się kręci"

Zobacz wideo

źródło: Okazje.info

Która drużyna zagra w finale turnieju Final Four?
Więcej o:
Copyright © Agora SA