MŚ siatkarzy 2014. Wlazły: Nie wiem, co będę robił za dwa lata

- Nie wiem, co będę robił za dwa lata - mówi Mariusz Wlazły pytany, czy mimo ogłoszenia decyzji o zakończeniu reprezentacyjnej kariery nie wróci do kadry na Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Atakujący żegna się z biało-czerwonymi barwami we wspaniałym stylu - zdobywając mistrzostwo świata.

Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]

Teraz cała nadzieja w świetnie dogadującym się z nim Stephanie Antidze. Może Francuz nakłoni Wlazłego do rozegrania w reprezentacji jeszcze jednego tak znakomitego turnieju, jak mistrzostwa świata, które zawodnik skończył ze złotym medalem i tytułem MVP.

Łukasz Jachimiak: Zdobyłeś złoty medal mistrzostw świata i tytuł MVP turnieju. To na pewno piękny moment na zakończenie reprezentacyjnej kariery, ale czy nie za bardzo się pospieszyłeś? Przecież dopiero co wróciłeś do kadry po kilku latach nieobecności.

Mariusz Wlazły: Wróciłem, bo wiele rzeczy się zmieniło, pewne sprawy naprawiono, związek zmienił podejście do zawodników. Cieszę się, że wróciłem, że mogłem wziąć udział w takim turnieju. Jestem z tego dumny. Fajnie, że wszystko udało się wyprostować, że nic złego już w żadnej ze stron nie siedzi. A teraz trzeba iść dalej. Grupa Stephane'a Antigi jeszcze nie raz da nam taką radość jak teraz. Stephane będzie miał teraz ciężkie życie. I proszę was o cierpliwość. Gdyby coś nie poszło, to wykażcie się nią, bo szybko coś można - za przeproszeniem - spieprzyć.

Antiga przekonał cię do powrotu do kadry, więc pewnie też od dawna wiedział, że planujesz po mistrzostwach się z nią pożegnać?

- Przekonał mnie szybko. Wystarczyła jedna, długa rozmowa. A decyzję o tym, że po mistrzostwach odejdę, podjąłem w styczniu. I Stephane rzeczywiście od dawna ją znał.

Nie chcesz zostać w kadrze do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro? Za dwa lata mógłbyś powalczyć o to, co ci uciekło w 2008 roku w Pekinie. Tam przegraliście ćwierćfinał z Włochami po dramatycznym, granym na przewagi tie-breaku. Nie żal nie spróbować jeszcze raz?

- To są jeszcze dwa lata, przez ten czas trzeba awansować do igrzysk, rozegrać mnóstwo meczów. Nie wiem, co będę robił za dwa lata.

Czyli nie wykluczasz swojego powrotu na igrzyska?

- Nie, nie o to chodzi. Za dwa lata będę miał 33 lata, a większość zawodników z obecnej kadry ma od 24 do 26 lat. Oni w Rio będą w kwiecie siatkarskiego wieku, ja już nie. W nich trzeba inwestować.

Od początku tak to sobie wymyśliłeś - złoto i koniec?

- Szykowałem się do mistrzostw z myślą, że chciałbym wejść do "czwórki". Myślałem, że jak już w niej będziemy, to trzeba będzie ugrać medal i wtedy będzie fajnie.

W którym momencie pomyślałeś, że ten medal może być złoty?

- Jak wygraliśmy grupę śmierci [chodzi o trzecią rundę, w niej w Łodzi Polacy pokonali po 3:2 Brazylię i Rosję]. Wtedy poczuliśmy swoją moc, a grą się bawiliśmy.

Nie żal odchodzić z drużyny tak mocnej mentalnie? Pierwszy set finału przegraliście do 18, a jednak to wy złamaliście rywala.

- Powiedzieliśmy sobie: "Zlali nas? Fajnie, trzeba grać dalej". A jak Mikuś [Mateusz Mika] posłał - nawet nie wiem jak to nazwać - kiwkoplas obok brazylijskiego bloku po tak ostrym skosie, że to wpadło chyba w pierwsze 10 centymetrów boiska [chodzi o cudowną akcję na 15:13 w czwartej partii], to sam sobie powiedziałem "kurczę, tu nam się nic złego nie może stać, mamy tyle szczęścia, że to się musi dla nas dobrze skończyć".

Wspaniała akcja Miki w rankingu najbardziej niesamowitych musi chyba ustąpić miejsca temu, co zrobiłeś w półfinale z Niemcami. Wiesz, że po twoim kopnięciu spod stolika sędziowskiego, które pozwoliło nam nie przegrać drugiego seta, kibice żartują, że powinieneś dostać powołanie na październikowy mecz piłkarskiej kadry z Niemcami?

- Co ja mogę powiedzieć (śmiech)? Może tylko tyle, że gdybyśmy częściej grali w piłkę nożną, to dokopałbym tę piłkę do lewego skrzydła i wtedy ktoś mógłby z niej nawet zaatakować (śmiech).

Półfinał z Niemcami był dla was trudniejszy niż finał z Brazylią?

- Chyba tak. Najtrudniej się gra wtedy, kiedy decyduje się, czy zdobędziesz medal. Będąc w finale, już wiesz, że masz ten medal. Grasz o złoto, ale już coś masz. A półfinał to ostatni krok w drodze do marzenia. Poza tym Niemcy zrobili superrobotę ze swoim zespołem, stali się mocni i dlatego było tak ciężko.

Zobacz wideo

"Kat". Biografia Huberta Wagnera

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.