Wybory w PZPS nieważne? Opozycja prosi ministerstwo o kontrolę

Cztery okręgowe związki siatkarskie chcą unieważnić wybór Mirosława Przedpełskiego na prezesa PZPS. Lada dzień pochyli się nad sprawą ministerstwo sportu. - Nie komentuję tego, niech rozstrzygają prawnicy - mówi Sport.pl Przedpełski.

Pismo do ministerstwa skierowała poznańska kancelaria "Weremczuk Bobeł & Wspólnicy", sprawą zajmuje się mec. Michał Gniatkowski. Wnioskodawcami są okręgowe związki, które nie popierają urzędującego już trzecią kadencję prezesa - Pomorski, Łódzki, Lubelski i Śląski. Pełnomocnik wnosi m.in. o uchylenie uchwał Walnego Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborczego, co za tym idzie nie uznanie wyboru Przedpełskiego na szefa. Wnosi także o przeprowadzenie kontroli w PZPS.

W skrócie, omijając język prawniczy, opozycji chodzi o głosowanie nad absolutorium dla odchodzących władz. W myśl statutu wniosek ten mógł paść jedynie ze strony komisji rewizyjnej, która wpierw złożyła sprawozdanie wytykające prezesowi błędy i nieprawidłowości z jego kadencji. Głosowanie zaś powinno dotyczyć każdego członka zarządu z osobna, a nie wszystkich naraz jako organu.

Wniosek padł, ale od jednego z delegatów, co zdaniem skarżących uchwałę jest "ewidentnym naruszeniem statutu".

Wnioskodawcy uważają również, że prezes Przedpełski, gdyby głosowano nad jego działalnością osobno, nie dostałby absolutorium. A wtedy - w myśl zapisów statutowych - nie mógłby ubiegać się o reelekcję.

Sprawa ta wzbudziła kontrowersję już na samym zjeździe. Wybory przebiegały w gorącej atmosferze, a Przedpełski wygrał z przedstawicielem opozycji Waldemarem Bartelikiem różnicą zaledwie dziewięciu głosów.

Głosowanie poprzedziły medialne doniesienia poważnych tytułów (m.in. Polityki i Rzeczpospolitej), które rzuciły cień na PZPS postrzegany dotąd przez kibiców i innych działaczy jako wzór tak pod względem zarządzania.

Dziennikarze wyciągnęli kontrowersyjne umowy zawarte między związkiem a firmami, którym zlecano prace za duże pieniądze. Chodziło m.in. o poprawę wizerunku PZPS, do czego zatrudniono specjalistów za 70 tys. zł miesięcznie. W ich obowiązkach było sporządzić listę dziennikarzy, którzy mogliby w przychylny sposób mówić i pisać o działalności związku.

Opozycja zarzucała także Przedpełskiemu, że nie prowadzi w sposób przejrzysty finansów związku, czego konsekwencją są liczne kontrole CBA, m.in. na wniosek byłego sekretarza generalnego Bogusława Adamskiego.

- Coś tam znów wymyślili? Nie znałem tej sprawy - mówi Sport.pl Mirosław Przedpełski. - Szukają jak widzę różnych możliwości, nie zgadzając się z wynikiem wyborów. Niech zajmują się tym prawnicy, nie chcę strzelić jakiejś prawnej gafy. Poza tym mam inne sprawy na głowie, jak organizować siatkówkę, zbliżające się mistrzostwa świata.

Ministerstwo sportu wie o wniosku poznańskiej kancelarii, ale jeszcze go nie dostało. - Sprawą zajmie się departament kontroli. Jeśli zapisy będą budzić wątpliwości, pochylimy się nad tym, stosując wszystkie dostępne możliwości prawne. Jeśli statut rzeczywiście został złamany, będziemy wnikliwie badać sprawę - powiedziała nam Katarzyna Kochaniak, rzecznik ministerstwa.

- Nasze działanie nie jest wynikiem frustracji i pieniactwa. Po prostu wychodzimy z założenia, że trzeba przestrzegać prawa - mówi Sport.pl Bartelik.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.