Możdżonek: Nie możemy się doczekać mistrzostw

- Chciałbym zagrać jakiś bardzo ważny mecz z Rosją. Wygrać z nimi to prawdziwa przyjemność - mówi Marcin Możdżonek, wychowanek AZS Olsztyn, obecnie środkowy Skry Bełchatów. W sobotę wraz z reprezentacją Polski rozpoczyna we Włoszech bój o medal mistrzostw świata

Michał Koronowski: Jest pan podstawowym środkowym reprezentacji Polski i jednym z najważniejszych jej ogniw. Pamięta pan, na jakim etapie był cztery lata temu, kiedy koledzy zdobywali srebro mistrzostw świata w Japonii?

Marcin Możdżonek: Wtedy dopiero zaczynałem swoją przygodę z reprezentacją. Miałem nawet teoretyczne szanse, żeby pojechać na tamten mundial. Trener [Raul Lozano - red.] miał jednak inną koncepcję drużyny i okazała się ona słuszna. Nie miałem wówczas żadnego żalu o tę decyzję. Ja dopiero wchodziłem do zespołu. Podczas tamtych przygotowań, które były jednymi z dłuższych, wykonałem kawał dobrej roboty i poczyniłem duże postępy. Pamiętam, że trenowaliśmy w Spale przez prawie dwa miesiące. Potem graliśmy w Lidze Światowej i ponownie czterotygodniowy obóz. Czasu nie zmarnowałem.

Kiedy biało-czerwoni wylatywali na mistrzostwa w 2006 r., marzyli o zdobyciu jakiekolwiek medalu. Teraz powrót bez krążka będzie uznawany za porażkę...

- Presja na wynik była, jest i będzie. Całej karierze sportowca towarzyszy presja. Są różne, poczynając od oczekiwań kibiców, poprzez działaczy, a kończąc na własnych ambicjach. Wszyscy jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Druga sprawa, że my nic nie musimy. Jedziemy na mistrzostwa i uważam, że jesteśmy na nie dobrze przygotowani. Kiedy doda się do tego odrobinę szczęścia, to możemy wrócić z Włoch w dobrych humorach. Nic nie jesteśmy w stanie obiecać.

Najważniejsza siatkarska impreza startuje już w weekend. Czuć w drużynie rosnącą mobilizację?

- Taką atmosferę można już wyczuć. Prawdę mówiąc, nie możemy się doczekać tych meczów. Chcielibyśmy już grać, bo najgorsze jest oczekiwanie. Wiem to po sobie. Dopiero kiedy sędzia zagwiżdże, rozpoczynając spotkanie, wszystkie myśli spływają z zawodników i koncentrujemy się wyłącznie na grze.

Kilku siatkarzy, jak np. Paweł Zagumny, Piotr Gruszka, Mariusz Wlazły w Japonii sięgnęło po wicemistrzostwo. W reprezentacji zaszło jednak wiele zmian personalnych. To zespół lepszy od tego sprzed czterech lat?

- Nie można porównywać tych drużyn. Są wśród nas srebrni medaliści i bardzo dobrze, ponieważ mamy z ich strony wsparcie. Jest także wiele nowych twarzy, jak np. na środku siatki. Moja pozycja została zupełnie przebudowana.

Większość reprezentantów to obecni lub byli gracze Skry Bełchatów. Pomaga to wam lepiej zrozumieć się na boisku?

- Tak naprawdę to prawie wszyscy mieliśmy już okazję występować razem w różnych klubach. Cały czas jesteśmy także na zgrupowaniach kadry Polski. Bez wątpienia to bardzo pomaga. Dobrze rozumiemy się na boisku, a wiele zagrań wykonujemy już intuicyjnie.

Twoim partnerem na środku siatki miał być Daniel Pliński, ale z mistrzostw wykluczyła go kontuzja barku. Zastąpi go mniej doświadczony Piotr Nowakowski. Dla pana to poważna zmiana?

- Będzie mi brakować Daniela, taka jest prawda. Od wielu lat to kolega nie tylko z reprezentacji, ale także z klubu [Skra Bełchatów - red.]. Niestety, kontuzje są nieodłącznym elementem życia sportowca. Jesteśmy jednak na to przygotowani, w zespole mamy Nowakowskiego, Patryka Czarnowskiego [wychowanek AZS Olsztyn - red.] oraz mnie. Poradzimy sobie.

Waszymi rywalami w grupie F będą Kanadyjczycy, Niemcy i Serbowie. Ostatnie sparingi Niemców prowadzonych przez Raula Lozano potwierdzają ich wysoką formę. Kluczowy będzie jednak inauguracyjny, sobotni pojedynek z Kanadą (godz. 17).

- Dla nas każdy mecz będzie najważniejszy. Moim zdaniem na papierze najmocniejsza jest Serbia. Niemcy wprawdzie dobijają się do światowej czołówki, ale w niej jeszcze nie są.

Marzy się panu finał z Brazylią i rewanż za poprzednie mistrzostwa?

- Jeżeli miałoby mi się coś marzyć, to chciałbym zagrać jakiś bardzo ważny mecz z Rosją. Wygrać z nimi to jest prawdziwa przyjemność.

Na swoim koncie ma pan złoty medal mistrzostw Europy. Przyjemnie byłoby do kolekcji dołączyć podobny, tym razem z mistrzostw świata?

- Bardzo bym chciał, ale o tym jeszcze nikt tutaj nie myśli. Ani głośno, ani po cichu (uśmiech).

Copyright © Agora SA