Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]
Mariusz Wlazły: Już w styczniu. Podczas mojej pierwszej rozmowy ze Stéphane'em Antigą o powrocie do reprezentacji zastrzegłem, że jeśli wrócę, to tylko na jeden sezon.
- Z różnych powodów, którymi nie chcę się dzielić. To nie była łatwa decyzja, dlatego tak bardzo chciałem zostawić po sobie coś fajnego. Pożegnać się z kibicami dobrym mundialem.
- Jeśli kibice są z drużyną, to każdy z zawodników czuje ich wsparcie. Ta wiara dodaje nam sił na boisku. Zdajemy sobie sprawę, że wszystko, co robimy, robimy nie tylko dla siebie, ale też dla fanów. Wtedy motywacja do walki znacząco rośnie.
- Kiedy wygraliśmy grupę.
- Nie, w trzeciej fazie, gdy starliśmy się z Brazylią i Rosją. Jeśli wygrywamy z dwiema najsilniejszymi drużynami na świecie, to czego potrzeba więcej, żeby wygrać cały turniej? Fajnie się to ułożyło i dodało nam wielkiej pewności siebie.
- Dla mnie nagrody indywidualne są mało ważne, przede wszystkim liczą się zespołowe. Jeśli gdzieś tam zostanę wyróżniony, oczywiście się cieszę, bo to fajne uczucie. Na to, że zostałem MVP mistrzostw i najlepszym atakującym, pracowało jednak kilka osób. Serdecznie dziękuję im za pomoc, ale na najważniejsze wyróżnienie zasługuje drużyna, nie tylko sześciu czy siedmiu siatkarzy, którzy byli na boisku, ale cała czternastka. Pamiętajmy o bardzo ważnym meczu z Kamerunem [śmiech].
- Na mistrzostwach zaczęła się cementować. Z każdym trudnym, wygranym meczem, a takie pojawiały się od jakiegoś momentu, wiara w zwycięstwo rosła i nas napędzała. Ważna była też ta zabawa na boisku, która zrodziła się po dwóch przegranych setach z Brazylijczykami. Ona powodowała, że grało nam się luźniej, staraliśmy się sami z sobą dobrze bawić.
- Chciałem tylko wskazać jakąś drogę. Oni wcale nie musieli tego posłuchać i na boisku bawić się jak dzieci. Ale chyba uznali, że w ten sposób da się coś zmienić. Faktycznie, zaczęło to fajnie funkcjonować, dlatego postanowiliśmy kontynuować naszą zabawę w kolejnych spotkaniach.
- Bo w nas była wielka wiara. Przechyliliśmy szalę determinacją i taką pozytywną pewnością siebie.
- Dla mnie finał z Brazylią był najtrudniejszy pod względem fizycznym. Po pierwszym secie czułem się już bardzo ciężki, straciłem szybkość, siłę, zwinność. Ale to był finał mistrzostw świata, więc trzeba było wykrzesać z siebie wszystko. Ile mogłem, tyle dałem drużynie. Jestem wyczerpany, boli mnie wszystko.
- Negocjujemy dłuższe urlopy [śmiech].
- Na pewno swojej rodzinie, bo ona najbardziej "cierpi". Taki sezon to przecież trzymiesięczna rozłąka, siedzimy na zgrupowaniach w Spale albo jeździmy po świecie i widzimy się z bliskimi bardzo rzadko. Mam pięcioletniego syna, z którym staram się spędzać dużo czasu. Dla niego moja nieobecność jest nietypową sytuacją. Jak pyta mnie: "Tato, kiedy wrócisz do domu?", to nie wiem, co mu odpowiedzieć.
- Na pewno.
- Wtedy na pewno będę kibicował Polsce [śmiech].
- Spokojnie. Dobrze wykonana praca z tymi ludźmi, którzy zostają w kadrze, przyniesie efekty. Drużyna z panującą w niej dobrą atmosferą może wiele zdziałać. Czekajmy cierpliwie.