Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]
Teraz cała nadzieja w świetnie dogadującym się z nim Stephanie Antidze. Może Francuz nakłoni Wlazłego do rozegrania w reprezentacji jeszcze jednego tak znakomitego turnieju, jak mistrzostwa świata, które zawodnik skończył ze złotym medalem i tytułem MVP.
Mariusz Wlazły: Wróciłem, bo wiele rzeczy się zmieniło, pewne sprawy naprawiono, związek zmienił podejście do zawodników. Cieszę się, że wróciłem, że mogłem wziąć udział w takim turnieju. Jestem z tego dumny. Fajnie, że wszystko udało się wyprostować, że nic złego już w żadnej ze stron nie siedzi. A teraz trzeba iść dalej. Grupa Stephane'a Antigi jeszcze nie raz da nam taką radość jak teraz. Stephane będzie miał teraz ciężkie życie. I proszę was o cierpliwość. Gdyby coś nie poszło, to wykażcie się nią, bo szybko coś można - za przeproszeniem - spieprzyć.
- Przekonał mnie szybko. Wystarczyła jedna, długa rozmowa. A decyzję o tym, że po mistrzostwach odejdę, podjąłem w styczniu. I Stephane rzeczywiście od dawna ją znał.
- To są jeszcze dwa lata, przez ten czas trzeba awansować do igrzysk, rozegrać mnóstwo meczów. Nie wiem, co będę robił za dwa lata.
- Nie, nie o to chodzi. Za dwa lata będę miał 33 lata, a większość zawodników z obecnej kadry ma od 24 do 26 lat. Oni w Rio będą w kwiecie siatkarskiego wieku, ja już nie. W nich trzeba inwestować.
- Szykowałem się do mistrzostw z myślą, że chciałbym wejść do "czwórki". Myślałem, że jak już w niej będziemy, to trzeba będzie ugrać medal i wtedy będzie fajnie.
- Jak wygraliśmy grupę śmierci [chodzi o trzecią rundę, w niej w Łodzi Polacy pokonali po 3:2 Brazylię i Rosję]. Wtedy poczuliśmy swoją moc, a grą się bawiliśmy.
- Powiedzieliśmy sobie: "Zlali nas? Fajnie, trzeba grać dalej". A jak Mikuś [Mateusz Mika] posłał - nawet nie wiem jak to nazwać - kiwkoplas obok brazylijskiego bloku po tak ostrym skosie, że to wpadło chyba w pierwsze 10 centymetrów boiska [chodzi o cudowną akcję na 15:13 w czwartej partii], to sam sobie powiedziałem "kurczę, tu nam się nic złego nie może stać, mamy tyle szczęścia, że to się musi dla nas dobrze skończyć".
- Co ja mogę powiedzieć (śmiech)? Może tylko tyle, że gdybyśmy częściej grali w piłkę nożną, to dokopałbym tę piłkę do lewego skrzydła i wtedy ktoś mógłby z niej nawet zaatakować (śmiech).
- Chyba tak. Najtrudniej się gra wtedy, kiedy decyduje się, czy zdobędziesz medal. Będąc w finale, już wiesz, że masz ten medal. Grasz o złoto, ale już coś masz. A półfinał to ostatni krok w drodze do marzenia. Poza tym Niemcy zrobili superrobotę ze swoim zespołem, stali się mocni i dlatego było tak ciężko.