MŚ siatkarzy 2014. Kłos dla Sport.pl: Lucas nie bije jak Muserski

Michał Winiarski znowu śpiewa, Mariusz Wlazły jest w takim gazie, że ?kopie? jak Dmitirij Muserski, a cały zespół coraz pewniej idzie po wielki sukces - tak w oczach Karola Kłosa wygląda sytuacja siatkarskiej reprezentacji Polski, która po zwycięstwie nad Brazylią 3:2 jest bliska awansu do półfinału mistrzostw świata. W czwartek mecz Polska - Rosja. Relacja na żywo w Sport.pl od godz. 20.15.

Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]

Łukasz Jachimiak: Gratuluję świetnego meczu z Brazylią, ale zanim porozmawiamy, pokaż dłonie.

Karol Kłos: - Co chcesz z nich wyczytać?

Sprawdzam, czy Lucas bił tak mocno jak Dmitrij Muserski. Ale widzę, że nie, bo miesiąc temu po meczu z Rosją na Memoriale Wagnera w Krakowie miałeś sine palce, a teraz nie ma na nich niczego niepokojącego.

- (śmiech). Z Muserskim to było feralne uderzenie - piłka poszła po bloku Dawida Konarskiego, uderzyła mnie w najmniejszy palec tak, że do dziś jest trochę większy. Jak się dobrze przyjrzysz, to zauważysz. Ale zobacz - mogę zginać, jest OK. Mogę iść na kolejną wojnę z Muserskim (śmiech). Bije chłopak mocno, naprawdę. Ale u nas to samo można powiedzieć o Mariuszu.

Szczególnie kiedy jest w takim gazie, jak teraz.

- Nie wiem czy tylko złapał aż tak wielką formę, czy dodatkowe znaczenie ma jeszcze to, że bardzo się mobilizuje. Ale gra kapitalnie. Bardzo nam pomógł pokonać Brazylię.

Od Marcina Możdżonka wiem, że po przegranym przez was do 14 trzecim secie to Wlazły wymyślił, że powinniście cieszyć się z każdego punktu tak, jakby każdy dawał wam zwycięstwo w meczu.

- Tak było. W czwartym secie przegrywaliśmy 1:2 i wtedy Mariusz spokojnie powiedział: "Chłopaki, spróbujmy każdą piłkę zagrać tak, jakby była ostatnia w tych mistrzostwach i z każdej wygranej cieszyć się najmocniej, jak umiemy". To nakręciło kibiców. Zobaczyli, że nie ustępujemy Brazylijczykom, i wtedy niesamowicie nam pomogli.

Mariusz zagrał na szóstkę, taką samą ocenę wystawiliśmy tobie, a ja mogłem w końcu w tytule zacytować nazwę twojego profilu na Facebooku - Trafiła kosa na Kłosa. To był twój najlepszy mecz w kadrze?

- Jeszcze wczoraj myślałem, że nazwę profilu trzeba zmienić, chciałem postawić na zwykłe "Karol Kłos". Ale po takim meczu zostanę przy tym, co kiedyś sobie wymyśliłem. Nie ma co ukrywać - to był mój najlepszy mecz. Od początku dobrze mi się grało. Wiadomo, że zawsze można coś tam jeszcze poprawić, ale idealnych spotkań nie da się rozgrywać, a to było bardzo, bardzo dobre.

Sześć razy złapałeś Brazylijczyków blokiem, bo tak dobrze mieliście ich rozpracowanych, czy jednak w grze o wielką stawkę ważniejsze jest, jak się czujesz tuż przed wejściem w mecz, jaką masz tzw. dyspozycję dnia?

- Wiedzieliśmy, co grają, ale przecież oni też wiedzą, co my gramy, widzą, co robimy na bloku. Jak zaczęli reagować i zmieniać taktykę, to kilka razy skakałem do Lucasa, a on nie dostawał piłek. Ale jak już wiedzieli, że ucieka im zwycięstwo, to znów zaczęli częściej do niego grać, bo zwykle w najtrudniejszych sytuacjach ich nie zawodzi. Tym razem udawało się go blokować. Super, jestem przecież środkowym bloku, taka moja rola. Wcześniej w tych mistrzostwach byłem trochę smutny, bo nie blokowałem tyle, ile bym chciał. Ale teraz odebrałem to sobie z nawiązką. Wniosek - trzeba być cierpliwym.

Strasznie Brazylijczyków skaleczyliście, pewnie wiesz, że ani trener, ani kapitan nie przyszli na konferencję prasową, a szefa biura prasowego Tomasza Wolfkego omal nie pobili, kiedy próbował namówić ich, by porozmawiali z dziennikarzami w strefie mieszanej, w której pojawienie się jest przecież obowiązkowe?

- Gdyby zagrali lepiej, to może by nas pokonali. I tyle.

Chyba jednak by nie pokonali.

- No chyba jednak nie (śmiech). To jest cały czas wielka Brazylia, ale muszą spokojniej podejść do sprawy. Jasne, że każdy byłby po takim meczu zdenerwowany. Decydowały dwie piłki, było meganerwowo. Dlatego w części ich rozumiem. Ale porażkę trzeba umieć przyjąć. Nikt nam tego zwycięstwa na tacy nie podał. Więc pretensji do całego świata nie rozumiem.

Powiem szczerze - kiedy wygraliście czwartego seta, pomyślałem, że plan minimum wykonaliście, że w najgorszym razie na mecz z Rosją wyjdziecie, mając punkt za Brazylię. Wy nie poczuliście ulgi? Nie było tak, że w tie-breaku większą presję czuli rywale?

- Na pewno napięcie trochę z nas zeszło. Ale bardzo chcieliśmy pójść po pełną pulę. Chcieliśmy wyszarpać, ile tylko się da. Też się denerwowaliśmy, zwłaszcza gdy gonili nas od 2:7 patrząc z ich perspektywy. Poczułem, że będzie dobrze dopiero kiedy Mateusz Mika ustrzelił Lucarellego. On dostał potężny atak w głowę, a piłka wychodziła w aut. Wtedy dopisało nam szczęście, dlatego pomyślałem, że już źle to się nie może skończyć.

Mika na 13:12 zablokował w pojedynkę Lucasa. Poza tobą i Wlazłym to chyba trzecia najważniejsza postać meczu. Wszedł za Michała Winiarskiego i świetnie wytrzymał do samego końca.

- Widziałem statystyki [skończył 13 z 21 ataków, dołożył punkt zagrywką i dwa blokiem] - zagrał świetnie, nie mylił się w najważniejszych momentach. To bardzo ważne, mimo że z "Winiarem" jest już naprawdę dobrze, skoro chodzi wesoły, a nawet śpiewa. Tak naprawdę cała drużyna znów zasłużyła na pochwały. Bardzo pomógł "Możdżi", świetnie walczyli Fabian i "Kubi".

Kubiak chwilami aż za bardzo, przez jego czerwoną kartkę straciliście punkt w tie-breaku.

- Poniosło go, ale myślę, że kłócąc się z Brazylijczykami w całym meczu zyskał dla nas kilka punktów. Wybijał ich z rytmu, na pewno kilka razy się zagotowali.

Nie macie już pretensji do menedżera kadry Huberta Tomaszewskiego o to, jakich rywali wam wylosował?

- Żartujemy, że na razie może schować do szuflady podanie o zwolnienie (śmiech).

A w tych żartach zapewne przodujesz. Od zawsze jesteś luzakiem, który świetnie dogaduje się i z kolegami z zespołu, i z kibicami, i z dziennikarzami?

- Dziękuję za takie słowa. A skąd to się bierze? Nikogo nie udaję. I chyba tyle. Mówię to, co myślę, a jak czuję emocje, to je okazuję, bo czemu nie? Cieszę się, lubię po udanej akcji pokazać, że to właśnie ja zdobyłem punkt, dowartościować się, nakręcić. A myślę, że to pomaga całej drużynie. Różni ludzie są w naszym zespole, np. Mateusz Mika jest cichy, spokojny. To dobry chłopak, którego znam z reprezentacji juniorskich. On bardzo dobrze się dogaduje z Fabianem, też na boisku, gdzie "Mikuś" kończy te bardzo szybkie piłki. U nas super jest to, że każdy może być sobą i atmosfera jest fajna.

Drzyzga, Mika, ty - wszyscy jesteście nowymi ludźmi Antigi, bo choć debiutowaliście w reprezentacji wcześniej, to dopiero teraz staliście się podstawowymi zawodnikami. Ośmiu ludzi z waszej "14" debiutuje na mistrzostwach świata - obecność w "szóstce" najlepszych drużyn chyba już jest sukcesem i teraz możecie grać bez wielkiego ciśnienia?

- Tak jest. Ale my chcemy walczyć o więcej, bo czujemy, że mieszanka doświadczonych z nieopierzonymi ma wysoką jakość i jest okazja, żeby dużo ugrać. Dużo dają starsi koledzy, którzy chcą pewnie jeszcze coś udowodnić. A my walczymy na śmierć i życie, nie mamy się czego bać, bo niewiele mamy do stracenia.

Z podobnego założenia wyszliście z Andrzejem Wroną, mocno otwierając się na kibiców? Spotykaliście się z nimi na kawie, organizowaliście zabawne konkursy, rozdawaliście bilety na mecze Ligi Światowej. Miłe i rzadko w naszym sporcie spotykane.

- Jestem otwarty na takie pomysły, bo pamiętam, jak sam kibicowałem różnym drużynom. Wtedy bardzo by mnie cieszyło, gdybym mógł się spotkać z zawodnikami. Obaj z Andrzejem uważamy, że kibiców trzeba doceniać, bo bez nich nasza praca byłaby gorsza. Przy pustych trybunach grałoby się smutno, tylko dla siebie gra się gorzej, my naprawdę staramy się również dla innych. Wyobrażasz sobie, że na meczu z Brazylią Atlas Arena byłaby w połowie pusta? Jak brzmiałby "Mazurek Dąbrowskiego"? Do czego by nas poniósł? I ja, i Andrzej mamy oczywiście czasem takie dni, że nie chce nam się wychodzić, ale pamiętamy, że bez kibiców by nas po prostu nie było.

Co najfajniejszego albo najdziwniejszego zrobili kibice na spotkaniach z wami?

- Dużo jest takich rzeczy. Codziennie dostaję śmieszne wiadomości, często zabawnie przerobione zdjęcia, na spotkaniach pada sporo fajnych tekstów, które później między sobą powtarzamy. My sami czerpiemy z tych spotkań wielką radość. To jest tak, że idąc do ludzi, nigdy nie wiesz, co cię spotka, ale wiesz, że to będzie fajne. A najlepszy był chyba miód. Dostaliśmy go pięć litrów.

Zjedliście?

- Trochę, ale całości nie daliśmy rady. Część zostawiliśmy w hotelu, w którym mieszkaliśmy. Z informacją, że jest dobry, prawdziwy, że nie wolno dopuścić do tego, żeby się zmarnował.

Odpisujesz ludziom na wiadomości, które dostajesz na Facebooku?

- Na wszystkie nie, ale staram się codziennie odpisywać. Cieszę się, kiedy ktoś się cieszy, że napisałem do niego kilka słów. Jak tylko mi się nudzi, to na swój profil zaglądam i reaguję. Daję radę, bo wiadomości nie liczę w tysiącach, tylko w dziesiątkach.

Po meczu z Brazylią też liczyłeś w dziesiątkach?

- Nie policzyłem tego, co dostałem na Facebooku, ale SMS-ów odebrałem ze 30. Najwięcej w karierze, więc chyba naprawdę zagrałem lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.

Pisał ktoś znany? Może któryś z piłkarzy Legii, do kibicowania której przyznajesz się w każdym wywiadzie?

- Osobiście nie znam piłkarzy Legii, bo nie jestem aż takim jej fanem, żeby regularnie chodzić na mecze i próbować się spotkać z zawodnikami. Warszawa to moje rodzinne miasto, Legia jest jednym z jej symboli, od zawsze z kolegami jej kibicowałem i tak mi zostało. Na kilku fajniejszych spotkaniach byłem, ale fanatykiem nie jestem. Co nie znaczy, że klub nie może być mi bliski. Sam grałem w Legii i choć to była tylko siatkarska druga liga, za każdym razem byłem dumny, że ten klub reprezentuję.

W wolnym czasie żartujesz, oglądasz piłkę i co jeszcze robisz?

- Przed meczem z Brazylią spałem przez dwie i pół godziny. Nuda (śmiech). A tak poważnie, to cieszę się, że Rafał pozwolił mi pospać, bo od rana czułem się źle, a sen mi pomógł.

Mieszkasz z Buszkiem, a nie z Wroną?

- No to chyba zaskoczyłem wszystkich? To zaskoczę jeszcze bardziej - jeśli dobrze pamiętam, nigdy dotąd z Andrzejem nie mieszkałem. Ani na kadrze, ani w klubie. W Skrze zawsze mieszkałem z Pawłem Zatorskim, a Andrzej z Mariuszem Wlazłym. Teraz się umówiliśmy, że w nowym sezonie w Bełchatowie będziemy razem w pokoju, bo Paweł odchodzi, a Mariusz pewnie wróci do Michała Winiarskiego. Ciekawe, jak będzie, czy ze sobą wytrzymamy. Z Andrzejem robimy razem dużo akcji, ale staramy się też całego czasu wspólnie nie spędzać, bo to było za dużo.

Wróćmy do wolnego czasu - wiem, że macie go mało, ale czym się zajmujesz w chwilach wolnych od grania i trenowania? Masz jakieś ciekawe hobby?

- Zwykłe - lubię oglądać filmy. Moja dziewczyna zaraziła mnie serialami.

Ale nie typu "M jak miłość"?

- Nie, nie, to zagraniczne, ale popularne u nas seriale.

Oglądasz jakiś w trakcie mistrzostw?

- Tak, oglądam "Friday night lights". Bardzo polecam - to rzecz o futbolu amerykańskim, ale mogę się utożsamiać z bohaterami. Serial pokazuje, jak wygląda życie sportowców w małym miasteczku. Choćby takim jak Bełchatów.

Serial jest tak dobry, jak film o was "Drużyna"?

- Lepiej nie będę mówił (śmiech). Chociaż gdyby było o nas więcej odcinków, gdyby więcej się działo...

Materiałów do scenariusza właśnie dostarczacie.

- Śmiejemy się nawet, że szkoda, że teraz nie nagrywają.

Może na igrzyskach?

- Ta impreza to już szczyt szczytów, raczej taka rzecz na niej nie przejdzie. Ale zostawmy igrzyska. Na razie jesteśmy na mistrzostwach, które są fajne, ale na których nic jeszcze nie wygraliśmy.

Nie zgodzę się - medalu rzeczywiście jeszcze nie zdobyliście, ale już pokazaliście nową jakość, a Stephane Antiga może spokojnie szykować was do Rio.

- No tak, komfort pracy to rzeczywiście ważna sprawa. U nas szybko się zmienia trenerów, to ważne, że sprawdza się ten, na którego ostatnio postawił Polski Związek Piłki Siatkowej. Fajnie, że będziemy mogli dalej spokojnie pracować ze Stephanem. Ale na razie nie myślimy o przyszłości, tylko o tym, co jest dzisiaj i co będzie jutro. To jest nasza ogromna siła.

Siatkarskie mistrzostwa świata potrwają do 21 września. W III rundzie grupowymi rywalami Polaków będą jeszcze Rosjanie (18.09). W drugiej grupie gra Francja, Iran i Niemcy. Do półfinału przejdą po dwie najlepsze drużyny z każdej z grup.

"Kat". Biografia Huberta Wagnera

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live

Więcej o:
Copyright © Agora SA