Którym siatkarzem reprezentacji Polski jesteś? Sprawdź! [PSYCHOTEST]
Karol Kłos: - Co chcesz z nich wyczytać?
- (śmiech). Z Muserskim to było feralne uderzenie - piłka poszła po bloku Dawida Konarskiego, uderzyła mnie w najmniejszy palec tak, że do dziś jest trochę większy. Jak się dobrze przyjrzysz, to zauważysz. Ale zobacz - mogę zginać, jest OK. Mogę iść na kolejną wojnę z Muserskim (śmiech). Bije chłopak mocno, naprawdę. Ale u nas to samo można powiedzieć o Mariuszu.
- Nie wiem czy tylko złapał aż tak wielką formę, czy dodatkowe znaczenie ma jeszcze to, że bardzo się mobilizuje. Ale gra kapitalnie. Bardzo nam pomógł pokonać Brazylię.
- Tak było. W czwartym secie przegrywaliśmy 1:2 i wtedy Mariusz spokojnie powiedział: "Chłopaki, spróbujmy każdą piłkę zagrać tak, jakby była ostatnia w tych mistrzostwach i z każdej wygranej cieszyć się najmocniej, jak umiemy". To nakręciło kibiców. Zobaczyli, że nie ustępujemy Brazylijczykom, i wtedy niesamowicie nam pomogli.
- Jeszcze wczoraj myślałem, że nazwę profilu trzeba zmienić, chciałem postawić na zwykłe "Karol Kłos". Ale po takim meczu zostanę przy tym, co kiedyś sobie wymyśliłem. Nie ma co ukrywać - to był mój najlepszy mecz. Od początku dobrze mi się grało. Wiadomo, że zawsze można coś tam jeszcze poprawić, ale idealnych spotkań nie da się rozgrywać, a to było bardzo, bardzo dobre.
- Wiedzieliśmy, co grają, ale przecież oni też wiedzą, co my gramy, widzą, co robimy na bloku. Jak zaczęli reagować i zmieniać taktykę, to kilka razy skakałem do Lucasa, a on nie dostawał piłek. Ale jak już wiedzieli, że ucieka im zwycięstwo, to znów zaczęli częściej do niego grać, bo zwykle w najtrudniejszych sytuacjach ich nie zawodzi. Tym razem udawało się go blokować. Super, jestem przecież środkowym bloku, taka moja rola. Wcześniej w tych mistrzostwach byłem trochę smutny, bo nie blokowałem tyle, ile bym chciał. Ale teraz odebrałem to sobie z nawiązką. Wniosek - trzeba być cierpliwym.
- Gdyby zagrali lepiej, to może by nas pokonali. I tyle.
- No chyba jednak nie (śmiech). To jest cały czas wielka Brazylia, ale muszą spokojniej podejść do sprawy. Jasne, że każdy byłby po takim meczu zdenerwowany. Decydowały dwie piłki, było meganerwowo. Dlatego w części ich rozumiem. Ale porażkę trzeba umieć przyjąć. Nikt nam tego zwycięstwa na tacy nie podał. Więc pretensji do całego świata nie rozumiem.
- Na pewno napięcie trochę z nas zeszło. Ale bardzo chcieliśmy pójść po pełną pulę. Chcieliśmy wyszarpać, ile tylko się da. Też się denerwowaliśmy, zwłaszcza gdy gonili nas od 2:7 patrząc z ich perspektywy. Poczułem, że będzie dobrze dopiero kiedy Mateusz Mika ustrzelił Lucarellego. On dostał potężny atak w głowę, a piłka wychodziła w aut. Wtedy dopisało nam szczęście, dlatego pomyślałem, że już źle to się nie może skończyć.
- Widziałem statystyki [skończył 13 z 21 ataków, dołożył punkt zagrywką i dwa blokiem] - zagrał świetnie, nie mylił się w najważniejszych momentach. To bardzo ważne, mimo że z "Winiarem" jest już naprawdę dobrze, skoro chodzi wesoły, a nawet śpiewa. Tak naprawdę cała drużyna znów zasłużyła na pochwały. Bardzo pomógł "Możdżi", świetnie walczyli Fabian i "Kubi".
- Poniosło go, ale myślę, że kłócąc się z Brazylijczykami w całym meczu zyskał dla nas kilka punktów. Wybijał ich z rytmu, na pewno kilka razy się zagotowali.
- Żartujemy, że na razie może schować do szuflady podanie o zwolnienie (śmiech).
- Dziękuję za takie słowa. A skąd to się bierze? Nikogo nie udaję. I chyba tyle. Mówię to, co myślę, a jak czuję emocje, to je okazuję, bo czemu nie? Cieszę się, lubię po udanej akcji pokazać, że to właśnie ja zdobyłem punkt, dowartościować się, nakręcić. A myślę, że to pomaga całej drużynie. Różni ludzie są w naszym zespole, np. Mateusz Mika jest cichy, spokojny. To dobry chłopak, którego znam z reprezentacji juniorskich. On bardzo dobrze się dogaduje z Fabianem, też na boisku, gdzie "Mikuś" kończy te bardzo szybkie piłki. U nas super jest to, że każdy może być sobą i atmosfera jest fajna.
- Tak jest. Ale my chcemy walczyć o więcej, bo czujemy, że mieszanka doświadczonych z nieopierzonymi ma wysoką jakość i jest okazja, żeby dużo ugrać. Dużo dają starsi koledzy, którzy chcą pewnie jeszcze coś udowodnić. A my walczymy na śmierć i życie, nie mamy się czego bać, bo niewiele mamy do stracenia.
- Jestem otwarty na takie pomysły, bo pamiętam, jak sam kibicowałem różnym drużynom. Wtedy bardzo by mnie cieszyło, gdybym mógł się spotkać z zawodnikami. Obaj z Andrzejem uważamy, że kibiców trzeba doceniać, bo bez nich nasza praca byłaby gorsza. Przy pustych trybunach grałoby się smutno, tylko dla siebie gra się gorzej, my naprawdę staramy się również dla innych. Wyobrażasz sobie, że na meczu z Brazylią Atlas Arena byłaby w połowie pusta? Jak brzmiałby "Mazurek Dąbrowskiego"? Do czego by nas poniósł? I ja, i Andrzej mamy oczywiście czasem takie dni, że nie chce nam się wychodzić, ale pamiętamy, że bez kibiców by nas po prostu nie było.
- Dużo jest takich rzeczy. Codziennie dostaję śmieszne wiadomości, często zabawnie przerobione zdjęcia, na spotkaniach pada sporo fajnych tekstów, które później między sobą powtarzamy. My sami czerpiemy z tych spotkań wielką radość. To jest tak, że idąc do ludzi, nigdy nie wiesz, co cię spotka, ale wiesz, że to będzie fajne. A najlepszy był chyba miód. Dostaliśmy go pięć litrów.
- Trochę, ale całości nie daliśmy rady. Część zostawiliśmy w hotelu, w którym mieszkaliśmy. Z informacją, że jest dobry, prawdziwy, że nie wolno dopuścić do tego, żeby się zmarnował.
- Na wszystkie nie, ale staram się codziennie odpisywać. Cieszę się, kiedy ktoś się cieszy, że napisałem do niego kilka słów. Jak tylko mi się nudzi, to na swój profil zaglądam i reaguję. Daję radę, bo wiadomości nie liczę w tysiącach, tylko w dziesiątkach.
- Nie policzyłem tego, co dostałem na Facebooku, ale SMS-ów odebrałem ze 30. Najwięcej w karierze, więc chyba naprawdę zagrałem lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
- Osobiście nie znam piłkarzy Legii, bo nie jestem aż takim jej fanem, żeby regularnie chodzić na mecze i próbować się spotkać z zawodnikami. Warszawa to moje rodzinne miasto, Legia jest jednym z jej symboli, od zawsze z kolegami jej kibicowałem i tak mi zostało. Na kilku fajniejszych spotkaniach byłem, ale fanatykiem nie jestem. Co nie znaczy, że klub nie może być mi bliski. Sam grałem w Legii i choć to była tylko siatkarska druga liga, za każdym razem byłem dumny, że ten klub reprezentuję.
- Przed meczem z Brazylią spałem przez dwie i pół godziny. Nuda (śmiech). A tak poważnie, to cieszę się, że Rafał pozwolił mi pospać, bo od rana czułem się źle, a sen mi pomógł.
- No to chyba zaskoczyłem wszystkich? To zaskoczę jeszcze bardziej - jeśli dobrze pamiętam, nigdy dotąd z Andrzejem nie mieszkałem. Ani na kadrze, ani w klubie. W Skrze zawsze mieszkałem z Pawłem Zatorskim, a Andrzej z Mariuszem Wlazłym. Teraz się umówiliśmy, że w nowym sezonie w Bełchatowie będziemy razem w pokoju, bo Paweł odchodzi, a Mariusz pewnie wróci do Michała Winiarskiego. Ciekawe, jak będzie, czy ze sobą wytrzymamy. Z Andrzejem robimy razem dużo akcji, ale staramy się też całego czasu wspólnie nie spędzać, bo to było za dużo.
Wróćmy do wolnego czasu - wiem, że macie go mało, ale czym się zajmujesz w chwilach wolnych od grania i trenowania? Masz jakieś ciekawe hobby?
- Zwykłe - lubię oglądać filmy. Moja dziewczyna zaraziła mnie serialami.
- Nie, nie, to zagraniczne, ale popularne u nas seriale.
- Tak, oglądam "Friday night lights". Bardzo polecam - to rzecz o futbolu amerykańskim, ale mogę się utożsamiać z bohaterami. Serial pokazuje, jak wygląda życie sportowców w małym miasteczku. Choćby takim jak Bełchatów.
- Lepiej nie będę mówił (śmiech). Chociaż gdyby było o nas więcej odcinków, gdyby więcej się działo...
- Śmiejemy się nawet, że szkoda, że teraz nie nagrywają.
- Ta impreza to już szczyt szczytów, raczej taka rzecz na niej nie przejdzie. Ale zostawmy igrzyska. Na razie jesteśmy na mistrzostwach, które są fajne, ale na których nic jeszcze nie wygraliśmy.
- No tak, komfort pracy to rzeczywiście ważna sprawa. U nas szybko się zmienia trenerów, to ważne, że sprawdza się ten, na którego ostatnio postawił Polski Związek Piłki Siatkowej. Fajnie, że będziemy mogli dalej spokojnie pracować ze Stephanem. Ale na razie nie myślimy o przyszłości, tylko o tym, co jest dzisiaj i co będzie jutro. To jest nasza ogromna siła.
Siatkarskie mistrzostwa świata potrwają do 21 września. W III rundzie grupowymi rywalami Polaków będą jeszcze Rosjanie (18.09). W drugiej grupie gra Francja, Iran i Niemcy. Do półfinału przejdą po dwie najlepsze drużyny z każdej z grup.
"Kat". Biografia Huberta Wagnera
Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live