MŚ siatkarzy. Iran - "czarny koń" czy już faworyt mistrzostw?

Ograć Włochów i Amerykanów w pierwszych dwóch meczach "grupy śmierci" siatkarskich mistrzostw świata to nie lada wyczyn. - Sam jestem zaskoczony - mówi Slobodan Kovac, trener reprezentacji Iranu, którą śmiało można nazwać "czarnym koniem" rozgrywek. A może już faworytem do medalu?

To, że Irańczycy w siatkówkę grać potrafią, wiadomo od kilku lat. W tym sezonie przekonali się o tym choćby Polacy, których właśnie Irańczycy wyeliminowali z Ligi Światowej. Na finał do Florencji pojechali oni, a biało-czerwoni zostali w domu. Zadecydowały dwie wyjazdowe porażki naszych siatkarzy po 0:3 i 1:3. Ale nie tylko Polacy przegrywali w Iranie. Dwukrotnie polegli tam też Włosi, a raz Brazylijczycy.

Gorzej szło Irańczykom na wyjazdach, ale na awans do Final Six to wystarczyło. A we Florencji Iran poszedł jeszcze dalej, awansował do półfinału, w którym jednak został zmieciony przez USA. W małym finale, wynik Amerykanów powtórzyli Włosi, także wygrywając 3:0. Wydawało się, że reprezentacji Iranu jeszcze trochę zejdzie zanim dobije się do ścisłej światowej czołówki. - Musimy nauczyć się grać w meczach o stawkę. Musimy popracować nad psychiką - mówił wtedy serbski trener Iranu Slobodan Kovac.

Wszyscy zaskoczeni

W losowaniu mistrzostwach świata jego podopieczni trafili najgorzej, jak mogli. Za przeciwników w grupie D, zwanej "grupą śmierci" dostali Włochów, Amerykanów, Francuzów, Belgów i Portoryko. Dodatkowo terminarz był dla nich bardzo ciężki, bo na początek przyszło im grać z faworytami. Tyle tylko, że Iran tych faworytów ograł, prezentując przy tym ładną i skuteczną siatkówkę. Włosi zdołali ugrać tylko seta, Amerykanie dwa, choć przegrywali już 0:2. - Sam jestem zaskoczony takim początkiem. Zazwyczaj przegrywaliśmy z tymi drużynami - mówi Slobodan Kovac. - Na poprzednich turniejach graliśmy bojaźliwie, nerwowo. Niewiele nam wychodziło - dodaje kapitan reprezentacji Mir Saeid Marouflakrani. Teraz Iran gra jak profesorowie siatkówki. Spokojem i skutecznością w ataku przewyższali choćby Włochów w pierwszym meczu turnieju. - Grali mądrze, wygrywali długie akcje i to zrobiło różnicę. Ale jestem pewien, że potrafią grać jeszcze lepiej - chwalił rywali Mauro Berruto, szkoleniowiec Włochów.

Rozgrywający światowej klasy

Siłą Irańczyków jest znakomite zgranie i bardzo szybka gra. - Jeśli nasz rozgrywający dostanie piłkę dokładnie, to możemy grać szybko i to nam dobrze wychodzi - analizuje trener Iranu. Mir Saeid Marouf to mózg drużyny, jej kapitan i mentalny lider. Najbardziej doświadczony z graczy tej kadry. - To jeden z najlepszych rozgrywających na świecie - twierdzi John Speraw, szkoleniowiec kadry USA. Marouf, oprócz znakomitego rozegrania, dysponuje też skuteczną zagrywką i blokiem. W kluczowych momentach meczów, jak choćby w tie-breaku z Amerykanami, nie boi się nieszablonowych rozwiązań.

Ale Iran to nie tylko rozgrywający. Każdy z zawodników dokłada swoje w każdym z meczów, a decydujące piłki kończy zazwyczaj 23-letni atakujący Amir Ghafour, bijący nie tylko mocno, ale także znakomicie panujący nad piłką. Potrafi obić blok, a także znaleźć w nim lukę, będąc niemal w każdym meczu najlepiej punktującym siatkarzem swojej reprezentacji.

Argentyńska szkoła

Irańczycy na sukces pracowali długie lata. Dzisiejszą potęgę zbudował jeden z najbardziej cenionych na świecie trenerów, Argentyńczyk Julio Velasco, który w 2011 roku objął zespół. Pod jego wodzą Iran wygrał dwukrotnie mistrzostwo Azji (2011 i 2013), a także po raz pierwszy wystąpił w Lidze Światowej. W Pucharze Wielkich Mistrzów podopieczni Velasco zajęli czwarte miejsce, przed Japonią i USA.

Ale w lutym tego roku Velasco zrezygnował z prowadzenia reprezentacji Iranu. Wybrał pracę w swoim kraju i do Polski na mistrzostwa przyjechał już jako trener Argentyny. - Nie żałuję, że nie jestem trenerem Iranu, chociaż wiem, że zajdą wysoko w tych mistrzostwach - mówi teraz 62-letni szkoleniowiec.

Schedę po Velasco przejął Slobodan Kovac i wydawało się, że czego go ciężkie zadanie. Co tu bowiem poprawiać po takim fachowcu jak Velasco? Kovac jednak sportowo nie musiał wnosić wiele nowego. Siatkarze Iranu dojrzewali, nabrali doświadczenia, a Serb zaszczepił w nich wiarę w swoje umiejętności, w to, że mogą wygrywać z każdym. I teraz zbiera owoce.

Iran po dwóch kolejkach rozgrywek w grupie D jest liderem, a ma za sobą już najcięższe mecze. Do końca rozgrywek zostały mu pojedynki z Francją, Belgią i na koniec z najsłabszym Portoryko. Jeśli Irańczycy nie obniżą lotów, zapewne wygrają "grupę śmierci" i będą o krok od awansu do najlepszej szóstki mistrzostw.

Nie chcą grać w Europie

Co ciekawe wszyscy gracze reprezentacji Iranu grają w swoim kraju. Żaden nie chce wyjeżdżać do innej ligi, choć propozycji dla nich nie brakuje. - Chciałem ich do tego przekonać. W dobrych klubach europejskich mogliby rywalizować z lepszymi od siebie, co w konsekwencji podniosłoby poziom reprezentacji - mówił w jednym z wywiadów trener Kovac. Tyle tylko, że w irańskich klubach reprezentanci tego kraju zarabiają średnio ok. 300 tys. euro za sezon. W ligach europejskich nikt im takich pieniędzy nie zapłaci, bowiem kontrakty na takim czy wyższym poziomie mają tylko największe gwiazdy siatkówki i jedynie w kilku klubach włoskich, tureckich czy rosyjskich. Choć po tych mistrzostwach wartość Irańczyków może mocno pójść w górę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.