Bez gwiazd też można. Polscy siatkarze rozbili Chiny w Memoriale Huberta Wagnera

Polska odniosła pierwsze zwycięstwo w Memoriale Huberta Wagnera. Poważniejszych wniosków nie można jednak wyciągać, bo rywal - Chiny - był bardzo słaby.

Przeciwko Chińczykom Stephane Antiga wystawił skład, który prawdopodobnie nigdy nie zagra w meczu o wysoką stawkę. Nie było już w kadrze Bartosza Kurka, który wyjechał z Krakowa, a kontuzjowany Mariusz Wlazły został w hotelu. W rezerwie był najlepszy w sobotnim pojedynku z Bułgarią Michał Winiarski. Podobnie postąpili trenerzy Rosji i Bułgarii, które zmierzyły się w pierwszym niedzielnym spotkaniu półfinałowym.

Przed spotkaniem z Serbią na Stadionie Narodowym Polska ma rozegrać jeszcze spotkania z Rosją i jednym z finalistów. Czasu zostało niewiele, a pierwszą szóstkę znają chyba tylko Antiga i Philippe Blain. Chociaż można się domyślać, że rywalizacja toczy się jeszcze o pozycję nr 2, czyli przyjmującego, który będzie partnerował Winiarskiemu.

Po raz pierwszy w tym sezonie w podstawowej szóstce wyszedł Marcin Możdżonek, w poprzednich latach podstawowy środkowy kadry. Z pewnością z zawodników zeszła presja, bo wszyscy mają pewny udział w mistrzostwach świata. - Ja też, chociaż jestem kontuzjowany - śmiał się w południe Wlazły, który już dowiedział się, że jego kontuzja nie jest groźna.

Większy luz widać było po zagrywce, która była dużo lepsza niż dzień wcześniej. Polacy nie serwowali mocno, ale za to precyzyjnie, często tuż za siatkę, wykluczając z ataku jednego ze skrzydłowych. Ułatwiało to ustawianie bloku. Goście z Azji w pierwszej partii mieli dramatyczną, bo tylko 20-procentową, skuteczność w przyjęciu. Dla porównania: Polska miała 50 proc., co też nie jest wynikiem porywającym.

Z drugiej strony Chińczycy to rywal dużo gorszy od Bułgarów. Mimo to łatwość, z jaką Polacy wygrali pierwszego seta, była zaskakująca. Paweł Zagumny swoim zwyczajem zaczął od kilku wystaw do środkowego, a konkretnie Andrzeja Wrony, który bez problemów zdobywał punkty. Wreszcie też zobaczyliśmy Michała Kubiaka w tak charakterystycznych dla niego zagraniach: sprytnych, wręcz bezczelnych, a przy tym przynoszących punkty. W pierwszym secie zawodnik, który w Halkbanku Ankara ma zastąpić Mateja Kazijskiego, serwował aż dziewięciokrotnie, podczas gdy najlepsi z Chińczyków tylko po cztery razy.

Z pewnością jednak premierowy set niewiele dał szkoleniowcom, bo rywal ani przez chwilę nie zmusił Polaków do wysiłku. Za to rozprężył ich tak, że kolejną partię zaczęli od wyniku 0:3. I to nie z powodu dużo lepszej gry Azjatów, lecz błędów naszych zawodników. Tak samo jak dzień wcześniej przeciwko Bułgarom. Najgorsze, że pomyłki znów nie były efektem ryzyka, lecz zbytniego rozluźnienia czy nawet niechlujstwa.

Koncentracja wróciła w porę i kilkupunktowe prowadzenie gości zaczęło błyskawicznie maleć. Ale z innym rywalem dziewięć błędów w secie na pewno nie uszłoby na sucho. Pięć z nich to nieudane ataki!

Ciekawostką w tej partii była podwójna zmiana dokonana przez Antigę. Pod nieobecność Wlazłego w składzie był tylko jeden atakujący, więc przez kilka akcji Polska grała z trzema przyjmującymi: Kubiakiem, Rafałem Buszkiem i Mateuszem Miką. W ostatniej partii Chińczycy stracili ochotę do walki, dlatego gra stała się już bardzo jednostronna. I dobrze, bo blisko 10 tys. kibiców w Kraków Arenie mogło wcześniej wrócić do domów. Nie tak jak dzień wcześniej, kiedy Polska grała z Bułgarią prawie do północy.

Prawdziwy sprawdzian czeka naszych siatkarzy w poniedziałek wieczorem, kiedy zmierzą się z Rosją. Zwycięstwo za trzy punkty da Polakom pierwsze miejsce w Memoriale Huberta Wagnera.

Polska - Chiny 3:0

Sety: 25:18, 25:22, 25:17

Polska: Zagumny, Kubiak, Wrona, Konarski, Buszek, Możdżonek, Ignaczak (libero) oraz Mika, Drzyzga, Nowakowski.

Chiny: Runming Li, Fang, Liang, Zhi Yuan, Zhong, Geng, Kong (libero) oraz Xu, Cui, Jiao

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.