Polska gorsza od Bułgarii w memoriale Huberta Wagnera. I jeszcze straciła Wlazłego

W pierwszym meczu memoriału Huberta Wagnera reprezentacja Polski siatkarzy przegrała z Bułgarią. Kontuzji doznał Mariusz Wlazły.

Memoriał Wagnera to pierwszy i ostatni poważny sprawdzian dla Polski przed mistrzostwami świata. Na początku tygodnia nasza reprezentacja dwukrotnie zmierzyła się z Niemcami, ale - jak podkreślają siatkarze - były to sparingi poprzedzone ciężkimi treningami. Na początek krakowskiego turnieju Polacy zmierzyli się z Bułgarią, która ostatnio napsuła nam wiele krwi. Wygrała z nami na igrzyskach w Londynie, a w ubiegłym roku zamknęła drzwi do ćwierćfinału mistrzostw Europy. To drużyna po przejściach, bo po fatalnym występie w Lidze Światowej zmieniono trenera. Nowym został Plamen Konstantinow, legenda tamtejszej siatkówki. Niestety, bułgarski kompleks trwa...

Wracając jednak do Polaków, to dwa tygodnie przed startem mistrzostw wciąż nie wiadomo, jak będzie wyglądać pierwsza szóstka. Wydaje się, że dziś pewniaków jest pięciu: rozgrywający Fabian Drzyzga, atakujący Mariusz Wlazły oraz środkowi: Karol Kłos i Piotr Nowakowski oraz libero Paweł Zatorski.

Przed mistrzostwami nie znamy jeszcze odpowiedzi na dwa pytania: kto odpadnie z 15-osobowej kadry i kto będzie odpowiadać za odbiór zagrywki? Przyjmujących na razie jest w składzie pięciu. Mecz przeciwko Bułgarom zaczęło dwóch Michałów - Winiarski i Kubiak. Ten ostatni miał długą przerwę spowodowaną kontuzją. I choć jest już zdrowy, to początek miał słaby. Nie potrafił przebić się przez blok, ale jego techniczne zagrania też nie przynosiły powodzenia. Aż do ostatniej akcji, kiedy sprytnie obił ręce rywali, pieczętując wygranie seta.

Widać było, że obie drużyny dalekie są od optymalnej formy. Wiele było błędów, nieporozumień, brakowało dynamiki. Polacy lepiej grali blokiem i mieli Wlazłego, który zrobił różnicę na zagrywce. W ataku najpierw się męczył (tylko 33 proc. w pierwszej partii), ale w końcówce posłał kilka swoich serwów, po których z wyniku 15:17 zrobiło się 21:17.

I Polacy, i Bułgarzy słabo przyjmowali zagrywkę. Nawet niezbyt mocne uderzenia Wlazłego czy Cwetana Sokołowa i Mirosława Gradinarowa sprawiały przeciwnikom ogromne kłopoty. To właśnie oznaka braku świeżości spowodowanej ciężkimi treningami. Inna sprawa, że kapitan PGE Skry Bełchatów był bardzo regularny. Większość jego serwów przynosiła punkty, jeśli nie bezpośrednio, to dzięki blokom.

Za to w ataku liderem był Winiarski, choć podobno przed spotkaniem bolały go plecy. Kapitan reprezentacji radził sobie nawet z potrójnym blokiem, bardzo wysokim, bo większość Bułgarów z podstawowej szóstki miała ponad dwa metry wzrostu. W drugiej partii Bułgarzy dominowali dlatego, że ich atakujący Sokołow zagrywał równie mocno i skutecznie jak Wlazły.

Na początku czwartego seta kilkanaście tysięcy ludzi w Kraków Arenie zamilkło. Po ataku Wlazły spadł na nogę jednego z Bułgarów i skręcił staw skokowy. Został zniesiony z boiska i już na nie wrócił. Jedynym pocieszeniem jest tylko to, że do spotkania z Serbią na Stadionie Narodowym pozostało jeszcze 12 dni. A Wlazły znany jest z tego, że nawet po kilku- czy kilkunastodniowych przerwach w treningach błyskawicznie wraca do formy. Bez niego trudno marzyć o sukcesie w mistrzostwach, bo to nasz jedyny atakujący światowej klasy. A jeszcze godzinę przed meczem Wlazły śmiał się, że o miejsce w czternastce na mundial nie musi nie martwić. - Rozgrywający i atakujący mają pewne miejsca w kadrze - mówił sport.pl.

Jeśli chodzi o teoretycznie niepewnych, to pozycję nr 1 wśród przyjmujących ma Winiarski, najlepszy z Polaków. Świetny w przyjęciu i obronie, zaś na siatce rozdający rywalom bloki.

Ani razu na boisku nie pojawił się Bartosz Kurek, zaś Kubiak, Rafał Buszek i Mateusz Mika ustępowali bardziej doświadczonemu koledze. Obaj trenerzy próbowali różnych ustawień, ale lepszy efekt przyniosły zmiany Konstantinowa, bo Todor Skrimow i Nikołaj Penczew ustabilizowali przyjęcie zagrywki. Z pewnością też na Polakach odbił się brak Wlazłego. Widać to było choćby po Drzyzdze, który nie mógł znaleźć odpowiedniego tempa w akcjach z Dawidem Konarskim. Trudno się dziwić, bo zawodnik Resovii atakuje z dużo wolniej rozegranych piłek niż Wlazły. Znacznie lepiej współpracowało mu się z Pawłem Zagumnym, który uspokoił grę.

W czwartym secie przekonaliśmy się, ile może zrobić doping 14 tys. kibiców. Niesieni nim Polacy odrobili pięciopunktową stratę, a w końcówce jeszcze dopisało im szczęście, bo po serwie Nowakowskiego piłka zahaczyła o taśmę i wpadła w boisko, Winiarski zaatakował w linię, a do tie-breaku doprowadził pojedynczy blok Kłosa.

W piątym secie Polakom znów przydarzył się przestój. Choć prowadziliśmy 11:8, to nie poradziliśmy sobie z zagrywkami Skrimowa i Sokołowa, a grę zakończył asem rezerwowy Valentin Bratojew.

W niedzielę Polacy zmierzą się z Chinami, które w sobotę przegrały 0:3 z Rosją.

Polska - Bułgaria 2:3

Sety: 25:20, 23:25, 27:29, 26:24

Polska: Drzyzga, Kubiak, Nowakowski, Wlazły, Winiarski, Kłos, Zatorski (libero ) oraz Konarski, Zagumny, Buszek, Mika, Możdżonek

Bułgaria: Żekow, Gradinarow, Todorow, Sokołow, Aleksjew, Josifow, Salparow (libero) oraz Skrimow, Penczew, V. Bratojew

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.