O ile Nowa Zelandia przed sobotnim spotkaniem uznawana była za faworyta, o tyle Anglia była uznawana za jedyny zespół, który triumfatorów dwóch ostatnich edycji Pucharu Świata może zatrzymać. I potwierdziła to już w pierwszych minutach, gdy Manu Tuilagi zaliczył przyłożenie, a po chwili wynik podwyższył Owen Farrell. Szybko zdobyte prowadzenie Anglicy nie tylko utrzymali do końca pierwszej połowy, ale zdołali je jeszcze powiększyć, kiedy trzy punkty do dorobku swojej drużyny dołożył George Ford.
Po przerwie Nowozelandczycy nie zdołali zmienić obrazu gry. Tuż po wznowieniu gry Ford zdobył kolejne punkty, podwyższając wynik na 13:0. Chwilę później Anglicy popełnili co prawda błąd, pozwalając Richiemu Moundze na zmianę wyniku na 13:7, ale ostatecznie dwukrotnie dobili rywali, wykorzystując rzuty karne, które na punkty zmienił Ford.
Sobotnia porażka oznacza, że Nowa Zelandia nie wygra trzeciego Pucharu Świata z rzędu. Dla Anglii zwycięstwo oznacza natomiast pierwszy finał turnieju od 2007 roku, kiedy to w decydującym meczu lepsi okazali się zawodnicy z RPA.
Być może w tym roku dojdzie do rewanżu za tamto starcie, bo w drugim półfinale, który zaplanowano na godz. 10:00 w niedzielę, wspomniana RPA zmierzy się z Walią.