Były reprezentant Australii w rugby i znany zawodowy kolarz płynęli z ośmioma innymi osobami jachtem motorowym przy wzdłuż Gold Coast. W wyniku emisji oparów tlenku węgla pasażerowie znaleźli się w stanie lekkiego otumanienia i jeden z nich wypadł za burtę.
Topielca uratował fakt, że płynął na jachcie z aktywnymi sportowcami, których organizmy lepiej poradziły sobie z trującym gazem. McEwen i Rogers skoczyli do wody i podtrzymywali głowę nieprzytomnego człowieka nad wodą, póki nie nadeszła pomoc.
- Widziałem mężczyznę który chodził w kółko na tyle łodzi, zemdlał i wpadł do wody - powiedział Rogers gazecie "Daily Telegraph". - Myślałem, że jestem pewnie jedynym który to dostrzegł. Otrzeźwiło mnie to i skoczyłem za nim, co prawdopodobnie było głupim wyjściem. Przebiegłem przez łódź i dałem nura. Robbie próbował mnie zatrzymać, bo wiedział, że nie czułem się najlepiej. Potem skoczył za mną. Złapałem faceta i trzymaliśmy go na wodzie póki łódź nie zawróciła i nie wydobyła nas -relacjonował dramatyczne wydarzenia rugbista.
Bezwonne opary tlenku węgla znalazły się wewnątrz jachtu najprawdopodobniej w wyniku obniżenia plastikowych paneli, które miały chronić pasażerów przed sztormem.
- Oddychaliśmy tym, całkowicie obojętnie, bo nie czuliśmy zapachu - mówił potem Rogers.
34- letni rugbista skończył karierę w tym roku po 11 sezonach gry w lidze Australijskiej. Ma na koncie 45 występów w kadrze.
38-letni McEwen jest znanym kolarskim sprinterem. Ma na koncie po 12 wygranych etapów Tour de France i giro d'Italia.
Bądź na bieżąco! Śledź Sport.pl na Facebooku ?