Rio 2016. Małachowski wicemistrzem olimpijskim. Kozakiewicz: serce mnie boli, zły jestem jak cholera

- Widziałem, jak Piotr powiedział do kamery "przepraszam". Wszyscy liczyli, że zdobędzie złoto. Serce mnie boli, zły jestem jak cholera, bo to mój ulubiony sportowiec, rewelacyjny człowiek - mówi Władysław Kozakiewicz, mistrz olimpijski w skoku o tyczce, po srebrnym medalu Piotra Małachowskiego w konkursie rzutu dyskiem w Rio. Polak prowadził do ostatniego rzutu ostatniego rywala, Christopha Hartinga

Obserwuj @LukaszJachimiak

Po pięciu z sześciu kolejek finału Małachowski zajmował pierwsze miejsce z wynikiem 67,55 m. Drugiego Hartinga wyprzedzał o 1,21 m. Wydawałoby się bezpieczna przewaga nie dała Polakowi złota, bo Niemiec świetnie spisał się w swej ostatniej próbie. Rzucił 68,37 m, Polak odpowiedział wynikiem 65,38.

- Wkurzam się strasznie, choć srebrny medal to przecież sukces. Ale złoto było tak blisko - mówi Kozakiewicz. - Jest mi bardzo przykro, Piotrek to mój ulubiony zawodnik, ulubiony lekkoatleta. Na pewno straszna jest sytuacja, kiedy przegrywasz tytuł w ostatnim rzucie. Aż mnie zgięło w fotelu, gdy widziałem, jak ślicznie leci dysk Hartinga. Po czymś takim Małachowski na pewno się usztywnił i rzut mu nie wyszedł. Gdyby miał jeszcze z jeden rzut, gdyby minęło chociaż kilka minut, wtedy odpowiedź mogłaby być lepsza - analizuje były mistrz tyczki.

Małachowski zaraz po konkursie mówił w TVP, że ze srebra jest zadowolony. - Na pewno będzie się na siebie o ten konkurs złościł. Może nawet po powrocie do hotelu będzie walił głową w ścianę. Już był w ogródku, już witał się z gąską. To musi boleć - twierdzi Kozakiewicz. - Widziałem, jak Piotr powiedział do kamery "przepraszam". Wszyscy liczyli, że zdobędzie złoto. Serce mnie boli, zły jestem jak cholera. To mój kolega, uwielbiam go, to rewelacyjny człowiek. Ale trzeba się cieszyć, że ma srebro, przecież nie został z niczym - dodaje Kozakiewicz.

Mieszkający w Niemczech mistrz mówi, jak rodacy Hartinga odebrali jego złoto. - Oni mają piękną historię. W piątek, gdy w eliminacjach odpadł Robert Harting, mówili o tragedii. Ten zawodnik nie zdążył przygotować formy po wyleczeniu kontuzji. Teraz mówią o wielkim wyczynie jego brata - kończy Kozakiewicz.

Więcej o:
Copyright © Agora SA