"Wentyl" i jego drużyna

Kto jest liderem wicemistrzów świata w piłce ręcznej? Kogo fanki uważają za najprzystojniejszego piłkarza ręcznego? Kto jest najdroższym graczem w historii Bundesligi? Kto jest najwyższy w drużynie, ale nie zagrał w ani jednym meczu MŚ? Odpowiadamy na te i inne pytania i przedstawiamy sylwetki naszych srebrnych szczypiornistów

Grzegorz Tkaczyk, "Młody"

Może i młody (26 lat), ale to on jest przywódcą i kapitanem drużyny. Na boisku i poza nim. Podczas meczu oczy i mózg zespołu, dla którego niezmordowanie haruje. Jego firmowe zagranie: wybija się z drugiej linii z obu nóg i rzutem ponad rękoma obrońców pakuje piłkę w bramkę. Warszawiak z Targówka. - Zadziorny, ambitny chłopak. Jako młodzik grał w juniorach i potrafił sam wygrywać mecze. Zawsze najskuteczniejszy - wspomina Janusz Jakubowski, wiceprezes Warszawianki, z której Tkaczyk trafił do Magdeburga, gdzie szybko stał się gwiazdą - w sezonie 2003/04 uznany za najlepszego gracza Bundesligi.

Jak nikt potrafi zachować zimną krew. W półfinale z Duńczykami w kluczowym momencie popisał się "wkrętką", wtaczając piłkę do bramki jak rasowy skrzydłowy, choć robił to ze środka pierwszej linii.

Regularnie zmienia image. Rok temu podczas mistrzostw Europy w Szwajcarii miał na głowie "jeżyka". Teraz z długimi włosami, opaską i tatuażem na przedramieniu wygląda jak lider zespołu rockowego. Upodobnił się tym samym do swego idola, najlepszego środkowego rozgrywającego świata Chorwata Ivano Balicia, od którego zaszedł o wiele dalej.

Karol Bielecki, czyli "Kola"

Według niemieckiej prasy mierzący 202 cm "Wurf-Maschine" (maszyna do rzutów) to największa gwiazda polskiej kadry. Na pewno największa armata. Piłka po jego rzucie mknie do bramki jak pocisk nawet z prędkością 140 km/godz.! Koledzy mówią o nim, że ma "młot pneumatyczny w ramieniu". Nie do zatrzymania ani dla bramkarzy grających "na zapis" (czyli analizujących grę rywala na wideo), ani broniących intuicją.

Zimna krew pozwala mu na ryzykowanie rzutów nawet z 11 metrów w najbardziej dramatycznych momentach, jak w półfinale z Danią, gdzie jego gol 15 sekund przed końcem zapewnił Polakom dogrywkę. W 2004 roku stał się najdroższym zawodnikiem Bundesligi kupionym z Vive Kielce za 200 tys. euro.

Marcin Lijewski, czyli "Lijek"

Według polskich fanek najprzystojniejszy w kadrze. Nie mają jednak żadnych szans. Po każdym meczu "Lijek" udziela wywiadów z pięcioletnią Natalką na rękach. Córka motywuje ojca jak może. - Powtarza mi: "Tatuś, rzucaj tylko do swojej bramki" - opowiada Marcin. 29-letni rozgrywający niemieckiego Flensburga to jedna z największych gwiazd zespołu. Świetny technik. Charakterystyczna akcja: zejście do środka i potężny rzut z drugiej linii po wyjściu w powietrze, z biodra albo od ziemi. Najlepszy asystent w kadrze.

Wychowanek Ostrovii Ostrów Wielkopolski, były gracz Wybrzeża Gdańsk. Tak jak Tkaczyk jest liderem drużyny, tak żona Marcina Justyna jest liderką kobiet kadrowiczów. A to zabiera dziewczyny na zakupy, organizuje im czas, a nawet bilety na finał, co wymagało szczególnej obrotności.

Krzysztof Lijewski, czyli "Pęto"

Jak starszy o sześć lat brat Marcin Krzysztof jest leworęczny i gra na tej samej pozycji prawego rozgrywającego. Toteż na mistrzostwach świata bracia zagrali razem tylko w meczu ze Słowenią, kiedy wynik był już rozstrzygnięty i trener Wenta chciał poeksperymentować.

"Pęto" (pochodzenia tego przezwiska lepiej nie wyjawiać) gra już drugi rok w Hamburgu. Słucha i naśladuje brata, który jest jego guru. Wie, że jeszcze wiele musi się nauczyć. Podczas meczu Marcin sam wie, kiedy ma zejść z boiska, i sugeruje, kiedy trener powinien wpuścić na parkiet brata.

Bartosz Jurecki, czyli "Shrek"

Starszy z drugiej pary braci, która akurat często występuje razem na boisku, bo Bartek gra w pierwszej linii, a Michał w drugiej. "Shrek" to jeden z najlepszych obrotowych MŚ. W październiku zerwał więzadła w kolanie, które wyleczył... tydzień przed turniejem. I całe szczęście. 27-letni zawodnik Magdeburga jest piekielnie silny i... niewywrotny. Mierzy 193 cm, waży 100 kg. Siła i charakter przydają się na kole, bo trwa tam nieustanna walka. Bartek zwykle kończy mecz w poszarpanej koszulce. Rywale boją się go i starają kryć jak najdokładniej, dzięki czemu pozostali gracze mają więcej miejsca. Czeka na piłkę nie tyłem do bramki jak inni, ale bokiem. Dzięki temu po przyjęciu piłki nie musi obracać się aż o 180 stopni, tylko o 90. A kiedy już rzuca, zwykle się nie myli.

Michał Jurecki, "Dzidziuś"

Gra w Vive Kielce, ale chyba już niedługo. Nowy sezon ma zacząć w Hamburgu. Nieco smuklejszy niż brat, ale równie silny. Za to bardziej skoczny i dynamiczny, dzięki czemu ciska gole z drugiego piętra. To jego dwie akcje przesądziły o wygranej z Danią, choć chwilę wcześniej wycieńczony chorobą prosił trenera o zmianę z braku sił. Ma niesłychaną odwagę rzutów po wbiegnięciu w strefę rywala. Bielecki i Lijewski rzucają z dystansu nad blokiem. "Dzidziuś" wchodzi w obronę jak w masło i rzuca stamtąd. Robi to z zamkniętymi oczami.

Sławomir Szmal, "Kasa"

Bezapelacyjnie jeden z najlepszych bramkarzy MŚ. Bohater ćwierćfinału z Rosją - w kluczowych momentach obronił cztery karne. W pierwszych sześciu spotkaniach bronił średnio co drugi rzut!

Świetną grę skromnie tłumaczy postawą kolegów w defensywie. - Tak dobrze jeszcze nie grali. To mi bardzo pomaga - przyznaje. 28-letni gracz niemieckiego Kronau-Östringen podczas meczu wpada w prawdziwy trans. Jak to robi? - Piję kawę i Red Bulla. Dwie kawy, dwie puszki dziennie. Im bardziej jestem nabuzowany, tym bardziej wkręcam się w mecz - opowiada.

Ale największą miłością jego życia nie jest piłka ręczna, lecz żona.

Adam Weiner, czyli... tajemnica

Przezwiska nie zdradzamy, bo zawodnik go nie lubi. Długo był w cieniu Szmala. Ale w półfinale z Danią zastąpił zagrypionego kolegę i udowodnił, że jest równie pewnym punktem polskiej bramki. Jest "wynalazkiem" Wenty, który odkrył go w Bundeslidze. Wychowanek Wybrzeża wyjechał z Polski w 1997, mając 22 lata. "Za chlebem". - Nie ukrywam, że piłkę ręczną traktowałem od początku jako zawód. Ale utrzymać się z niej można było tylko na Zachodzie - mówi. Po dwóch sezonach w 3. lidze trafił do Wilhelmshavener, z którym awansował do Bundesligi.

Ma prorocze sny. - Dwa dni przed półfinałem przyśnił mi się mecz z... Danią. Zresztą zawsze w nocy przygotowuję się do kolejnych meczów. Wtedy je rozgrywam - mówi.

Jest optymistą i spokojnym człowiekiem. - Ale jak już wybuchnę, to nie ma co zbierać - śmieje się. Jego drugą pasją jest windsurfing, do którego w nadmorskim Wilhelmshaven ma dobre warunki. - Czasem myślę, że dałbym radę nawet Wojtkowi Brzozowskiemu - opowiada.

Damian Wleklak, "Zdechły"

"Zdechły", bo jak mówią koledzy już po pięciu minutach jego twarz wygląda, jakby był o krok od śmierci. Ale niech to nikogo nie zwiedzie. Bo choć środkowy rozgrywający Wisły Płock zostawia na boisku maksimum zdrowia, ma niespożyte siły i energię do walki. Zmiennik Grzegorza Tkaczyka. Koledzy mówią, że jest facetem od czarnej roboty. Najlepszy w grze kombinacyjnej. Zawsze nabuzowany adrenaliną. Dziennikarze długo muszą masować ręce po powitaniu z nim.

Mariusz Jurasik, "Józek"

30-letni prawoskrzydłowy Kronau-Ostringen rzuca gole zarówno ze skrzydła, jak i ze środka. Jego typowe zagranie to zejście z prawej strony na rozegranie i potężny rzut, czym zawsze zaskakuje rywali. Po bardzo nieudanych mistrzostwach Europy wydawało się, że już nie wróci do kadry. Miał półtoraroczną przerwę. A kiedy trener Wenta objął kadrę, na przeszkodzie powołaniom stanęły kontuzje. Wrócił tuż przed turniejem. I całe szczęście, bo jest drugim strzelcem po Bieleckim.

Patryk Kuchczyński, "Lisek"

23-letni skrzydłowy Vive pełnił rolę superrezerwowego, dżokera. Co wchodził na boisko, to zdobywał kluczowe bramki. Najważniejsza była ta, która w końcówce ćwierćfinału z Rosją dała nam prowadzenie 27:26. Wraz z Bieleckim wywalczył w Gdańsku tytuł młodzieżowych mistrzów świata. Leworęczny, świetny technicznie. Lubuje się we "wkrętkach". Jego ulubionym rzutem jest oszukanie bramkarza, że rzuci piłkę górą, a tymczasem posyła ją obok nóg. Za boiskowy spryt zyskał przezwisko "Lisek".

Mateusz Jachlewski, "Siwy"

Drugi skrzydłowy Vive, uznany za odkrycie turnieju. Mimo 22 lat we wszystkich meczach turnieju zdobywał ważne gole. - Już jest dobry, a będzie jeszcze lepszy - mówi o nim trener Wenta. Przezwisko zapewnił mu blond irokez pośrodku głowy.

Artur Siódmiak, "Siódym"

Jedyny w kadrze reprezentant ligi szwajcarskiej. Wraz z Bieleckim lider defensywy. 31-letni zawodnik Kadetten Schaffhausen, wychowanek Nielby Wągrowiec, jest twardy jak skała i niezwykle trudny do przejścia, a według statystyk MŚ jest największym brutalem turnieju. Prywatnie jeden z najbardziej pogodnych i dowcipnych zawodników kadry. Z powodu gorączki nie zagrał ani z Rosją, ani z Danią.

Rafał Kuptel, "Kufel"

Najstarszy w kadrze. Ma 32 lata i renomę największego brutala polskiej ligi. Kołowego Wisły Płock nie lubią zwłaszcza kibice z Kielc. Na MŚ wchodził głównie wtedy, gdy trzeba było wzmocnić obronę. Ale z Rosją i Danią doskonale zastąpił chorego Siódmiaka. Charakter zabijaki przydał się zwłaszcza w końcówce meczu z Rosją, kiedy poświęcił się dla zespołu. Dostał dwie minuty kary za faul, ale "kupił" tym trochę czasu, dzięki czemu Rosjanie nie zdążyli wyrównać. Wychowanek słynnego trenera Jana Prześlakiewicza z Gdańska, który ma szczególną umiejętność wyszukiwania uzdolnionej młodzieży.

Tomasz Tłuczyński, "Tłuku"

"Tłuku" - mówi o sobie sam zawodnik, ale kierownik drużyny Marek Żabczynski mityguje go, że to przezwisko zastrzeżone dla jego ojca Zbigniewa, zdobywcy brązowego medalu na mistrzostwach świata w 1982 roku, a dziś trenera Vive Kielce. I nazywa Tomka "Tłuczkiem". Koledzy mówią, że to taki Lukas Podolski piłki ręcznej. Tyle że Tomek, choć mieszka w Niemczech od szóstego roku życia i tu nauczył się grać, wybrał reprezentację Polski. Występuje w Hanowerze, a w kadrze jest etatowym wykonawcą rzutów karnych, które od zawsze są jego pasją. Myli się bardzo rzadko, choć na MŚ przydarzyło mu się to i z Islandią, i Rosją.

Zbigniew Kwiatkowski, "Zbynio"

22-letni środkowy obrońca nie tylko nie zagrał w żadnym meczu, ale ani razu nie znalazł się w meczowej czternastce. Wszystkie obejrzał z trybun. Nie ma pewnego miejsca w składzie nawet Wisły Płock. Trener Wenta zabrał go na mistrzostwa, bo jak mówi, to do niego należy przyszłość. Najwyższy w drużynie (203 cm).

oraz

Bogdan Wenta, czyli "Wentyl"

Nie usiedzi spokojnie na ławce nawet minuty. Trener gra razem z drużyną. Skacze, biega, wykonuje zwody, rzuca, pokazując chłopakom, co i jak mają robić. Gdyby chciał, spokojnie mógłby wbiec na boisko i w końcówce wspomóc zawodników. Zrobił tak jeszcze w 2004 r. w barwach Flensburga, gdzie był asystentem trenera.

Najbardziej utytułowany polski szczypiornista. Występował w wielkiej Barcelonie, w reprezentacji Polski (185 razy) i Niemiec (47). Z tą ostatnią zdobył brązowy medal mistrzostw Europy, wystąpił też na igrzyskach w Sydney. W 2004 roku wygrał konkurs na trenera kadry. Od ubiegłego roku prowadzi równolegle SC Magdeburg.

Zawodnikom pozwala mówić do siebie po imieniu, a nawet nazywać "Wentylem". Najbliżej jest z Tkaczykiem i Marcinem Lijewskim, z którymi omawia pewne decyzje.

Mówi świetnie po niemiecku, hiszpańsku i angielsku. Stale się dokształca, konsultuje z kolegami po fachu i podpatruje ich pracę. Tajemnicę jego sukcesu pracy z kadrą jego zawodnik z Magdeburga Karol Bielecki wyjaśnia tak: - Przekonał nas, że potrafimy wygrywać.

Kto był najlepszym zawodnikiem reprezentacji Polski?
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.