ME piłkarek ręcznych. Szwecja - Polska 23:22. Koniec mistrzostw dla naszej drużyny. Wioletta Luberecka: Jak się nie trafia z formą, to wyniku nie będzie

- Jak można zdobyć pięć bramek przez pół meczu? Jak można mówić, że dziewczyny nie rzucają najlepiej, bo są zmęczone? Jedziemy na mistrzostwa i nie mamy siły grać już w trzecim meczu? A gdyby grały dalej, to na czterech by chodziły? - Wioletta Luberecka jest rozczarowana odpadnięciem polskich piłkarek ręcznych z mistrzostw Europy we Francji. W meczu ostatniej szansy przegraliśmy ze Szwecją 22:23.

Po porażkach z Serbią 26:33 i Danią 21:28 drużyna Leszka Krowickiego musiała pokonać Szwecję różnicą czterech bramek, by zapewnić sobie awans z grupy A albo wygrać mniejszą różnicą i później liczyć na korzystne rozstrzygnięcie spotkania Dunek z Serbkami.

Niestety głównie przez fatalną postawę w pierwszej połowie Polki uległy Szwedkom.

- Jak można rzucić pięć bramek przez pół meczu? Na 20 rzutów? Co to za skuteczność? – denerwuje się Wioletta Luberecka, jedna z naszych najlepszych szczypiornistek w historii.

- Nie rozumiem takich stwierdzeń, jak to Moniki Stachowskiej, która komentowała mecz w TVP, że rzuty nie są najlepsze, bo dziewczyny są zmęczone. Jedziemy na mistrzostwa i nie mamy siły grać? W trzecim meczu? A gdyby był awans i trzeba by było grać dalej, to co, na czterech by dziewczyny chodziły? – dodaje była zawodniczka.

„U Rasmussena dziewczyny grały lepiej”

Luberecka ubolewa nad tym, że Polki już trzeci wielki turniej z rzędu kończą po pierwszej fazie. Z grupy nie wyszły ani na ME 2016, ani na ubiegłorocznych mistrzostwach świata, ani teraz. We wszystkich wymienionych turniejach nasz zespół prowadził Leszek Krowicki, który przez dwie dekady odnosił sukcesy z klubami niemieckimi, wygrywając z nimi wszystkie możliwe trofea poza tym za Ligę Mistrzów (dotarł do finału).

Luberecka nie chce krytykować szkoleniowca kadry, ale mówi, że jej zdaniem drużyna mogłaby być lepiej przygotowana do turniejów mistrzowskich. – Dziewczyny rzeczywiście wyglądają na zmęczone. Nie mają skuteczności, notują nawet 15-minutowe przestoje, robią bardzo proste błędy, nie biegają do kontr, nie zaczynają szybko od środka po stracie bramki, a trener mówił, że to będzie nasz atut. Ja tego nie zauważyłam. Zwłaszcza na tle Dunek, które zapierdzielają jak motorki – wylicza była reprezentantka.

- Kim Rasmussen nie miał przecież drużyny mistrzyń, nie budował kadry z zawodniczek seryjnie wygrywających Ligę Mistrzyń. A wtedy dziewczyny grały lepiej – dodaje Luberecka.

Pod wodzą Duńczyka w 2013 i 2015 roku Polki zajmowały czwarte miejsce na mistrzostwach świata.

- Teraz szarpać próbowały Kobylińska i Kudłacz, czasem było widać przebłyski, bo mamy w reprezentacji zawodniczki, które potrafią grać. My naprawdę mamy potencjał. Ale taka Kinga Achruk, która przecież potrafi i rzucić z góry, i zwodem pojechać, teraz grała słabo. W porządku, jest kontuzjowana, ale z Danią rozegrała cały mecz, była w stanie. I przez cały mecz nie rzuciła bramki, praktycznie też nie oddała rzutu [oddała jeden]. Brakuje jej zadziorności, szybkości, po prostu brakuje formy. I nie tylko jej. Niestety, jak się nie trafia z formą drużyny na turniej, to dobrego wyniku nie będzie – komentuje Luberecka. 

„Polska piłka ręczna spada niżej dna”

Komplet porażek w grupie ME oznacza, że w dwumeczu o awans do finałów MŚ 2019 Polki trafią na silne przeciwniczki. A jeśli nie awansują na mundial, praktycznie przekreślą swoje marzenia o grze na igrzyskach olimpijskich w Tokio w 2020 roku. Krowicki wiele razy podkreślał, że właśnie na Tokio chce zbudować najsilniejszy zespół.

- To jest bardzo przykre, że u nas był czas, kiedy piłka ręczna była popularna, ale nic z tego nie wynika. Piłka ręczna kobiet miała ze cztery dobre lata, ale męska była popularna przez 10 lat, a i tak padła. Dlaczego? Przecież jak już weszliśmy do czołówki, to powinniśmy w niej zostać, a my upadliśmy niżej dna. Ja jestem tolerancyjna, bo sama grałam i wiem, że czasami nie idzie. Ale jak można przegrać z Izraelem, co niedawno przytrafiło się męskiej kadrze? To jest niemożliwe, żeby z poziomu światowej czołówki aż tak spaść. Tym trudniej zrozumieć mi, że gdy jedni odchodzą, nie ma następców, że od lat mieszkam w Norwegii i widzę, jak dobrze tutaj wszystko działa – kończy Luberecka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.