Piłka ręczna. Izrael - Polska 25:24. Maciej Gębala: Przepraszam, że tak zawiedliśmy

- Mieliśmy bardzo mocną rozmowę. Każdy z nas wyrzygał wszystko, co mu nie pasuje - mówi Maciej Gębala. - Naprawdę głęboko, z serca, przepraszam ludzi, których tak zawiedliśmy. Mogę powiedzieć, że w szatni byli zawodnicy, którym po meczu leciały łzy - dodaje obrotowy reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych. W niedzielę kadra sensacyjnie przegrała w Tel Awiwie z Izraelem 24:25 w drugiej kolejce eliminacji ME 2020.

W mistrzostwach Europy w 2020 roku wystąpią aż 24 drużyny. To aż o osiem zespołów więcej niż dotychczas. Dlatego eliminacje są wyjątkowo łatwe do przejścia. Z ośmiu czterozespołowych grup awans uzyskają wszystkie ekipy, które zajmą miejsca pierwsze i drugie, a ponadto również cztery najlepsze drużyny z trzecich miejsc. Trzech gospodarzy (Szwecja, Austria i Norwegia) oraz obrońca tytułu (Hiszpania) maja awans bez gry.

Polska mierzy się w grupie z Niemcami, Izraelem i Kosowem. Kilka dni temu w pierwszej kolejce nasz zespół w Ostrowcu Świętokrzyskim pokonał Kosowo 37:13. W drugiej kolejce zadanie miało być trudniejsze, ale nie trudne, bo Izrael to również zespół zwyczajnie słaby. Niestety, w niedzielę Polska okazała się jeszcze słabsza od niego.

Łukasz Jachimiak: Rozmawiamy kilkanaście godzin po meczu z Izraelem – czy zdążyłeś się oswoić z sytuacją? Rozumiesz, dlaczego zagraliście w Tel Awiwie aż tak słabo i przegraliście?

Maciej Gębala: Jest bardzo ciężko. Jeszcze nie oglądałem tego meczu. Gadaliśmy w szatni bardzo długo. Zastanawialiśmy się, co się stało. To była bardzo mocna rozmowa, ale szczegóły muszą zostać między nami w drużynie. Ale wszyscy się wypowiedzieli. Każdy z nas powiedział, co o tym myśli, trenerzy też mówili. Oczywiście to jest katastrofa i nie ma żadnego usprawiedliwienia. Zagraliśmy bardzo słabo, zrobiliśmy z 15 prostych błędów, zmarnowaliśmy z 10 sytuacji sam na sam. Nic nie funkcjonowało. Zastanawiamy się, co jest tego przyczyną, bo przecież przeciwnik nie był na tyle wymagający, żebyśmy się aż tak męczyli. Wiadomo, że spodziewaliśmy się dużo trudniejszej przeprawy niż z Kosowem, ale oczywiście każdy od nas oczekiwał i my od siebie oczekiwaliśmy, że w Izraelu wygramy. Muszę obejrzeć ten mecz, może zrozumiem więcej. Na razie nie miałem czasu, bo już o 2.30 w nocy wyjechałem z hotelu na lotnisko.

Oglądanie tego meczu będzie dla Ciebie katorgą. Pewnym rodzajem kary?

- Spodziewam się mordęgi. Ale nie ma innego wyjścia, trzeba to zobaczyć. Bo można powiedzieć, że ta porażka nie musi mieć znaczenia jeśli chodzi o awans na ME 2020. Ale powinno być tak, że w pewnym sensie ta porażka okaże się dla nas dobra. Musimy wyciągnąć wnioski, wszystko inaczej ustawić. Bo tak nie może być, takie coś to jest katastrofa.

Chcesz powiedzieć, że ten mecz powinien się okazać prawdziwym zimnym prysznicem, a nie tylko momentem mówienia o czymś takim?

- Mieliśmy tak poważną rozmowę w szatni, że tu się nie skończy na gadaniu. Każdy z nas – w cudzysłowie – wyrzygał wszystko, co mu nie pasuje. To może nam pomóc. Musimy teraz wyciągnąć wnioski i każdy z osoba musi do tego podejść naprawdę poważnie, żeby coś takiego się więcej nie zdarzyło. Bo to jest wstyd.

Znasz dobrze trenera Piotra Przybeckiego, bo pracujecie razem w kadrze, a pracowaliście w Wiśle Płock. Wielu ludzi mówi, że jest za grzeczny, za łagodny. Rozumiem, że w szatni po meczu taki nie był, ale czy nie jest tak, że w trakcie meczu jednak nie umie Wami wstrząsnąć?

- Piotrek ma bardzo spokojny charakter, to jest człowiek o wysokiej kulturze. Ale nie upatrywałbym w tym przyczyn porażki. On mówi jak mamy grać, ale nie ma wpływu na to, jak się zachowujemy choćby w sytuacjach sam na sam. Przecież my obijaliśmy bramkarza. To nie on bronił, tylko my w niego trafialiśmy. Trener za nas piłki nie rzuci.

Naprawdę nie rozumiesz, co się z Wami działo w takich najprostszych sytuacjach? Nie masz pomysłu, dlaczego prowadząc 24:22 w ostatnich sześciu minutach już nie rzucacie bramki i przegrywacie po kuriozalnej kontrze rywali w ostatniej sekundzie? Ja uważam, że przede wszystkim brakuje Wam człowieka, który wziąłby na siebie odpowiedzialność.

- Szczerze mówiąc, nawet nie wiem na jakiej wysokości boiska stałem w tej ostatniej kontrze. Myślałem o tej akcji, ale jej nie pamiętam. Będę wiedział więcej i wszyscy będziemy wiedzieli więcej, jak obejrzymy ten mecz. Wiem, że było plus dwa i wtedy zmarnowaliśmy dwie czy nawet trzy sytuacje do zakończenia meczu, dobicia przeciwnika. Nie zrobiliśmy tego i w końcu dostaliśmy. Bardzo ciężko mi mówić o tym meczu.

Przypomina Ci się przegrany 23:37 mecz z Chorwacją o awans do strefy medalowej ME 2016 w Krakowie?

- Niestety, tak. A przecież Chorwacja to drużyna prezentująca zupełnie inny poziom niż Izrael. To, co zrobiliśmy w Tel Awiwie, to jest po prostu dramat. Możemy mieć tylko nadzieję, i ja w imieniu zawodników mogę obiecać, że zrobimy wszystko, żeby coś takiego się więcej nie stało. Jestem pewny, że każdy podejdzie do tego bardzo profesjonalnie, że spojrzymy na siebie bardzo krytycznie i dzięki temu taki mecz nam się więcej nie zdarzy.

Zlekceważyliście Izrael? Pomyśleliście, że skoro kilka dni wcześniej Niemcy pokonali go różnicą 16 bramek, to i wy wygracie na luzie?

- Mówiąc, że bardzo profesjonalnie podejdziemy do tej porażki miałem na myśli, że na pewno wyciągniemy z niej wnioski, że ona po nas nie spłynie.

Kiedy zacząłeś mówić, że chcesz coś zrobić w imieniu zawodników, to pomyślałem, że przeprosisz kibiców. Czujesz taką potrzebę, czy w aż takim nastroju nie jesteś?

- Oczywiście, że trzeba. Ludzie nas oglądają, wierzą w nas, jest bardzo duża grupa kibiców wierzących, że jeszcze możemy dużo osiągnąć. Meczem z Izraelem na pewno tę grupę zmniejszyliśmy, a bardzo chcemy ją powiększać. Zależy nam na tym, żeby ludzie w nas wierzyli, żeby piłka ręczna dalej żyła w Polsce. Naprawdę głęboko, z serca, przepraszam ludzi, których tak zawiedliśmy. Mogę powiedzieć, że w szatni byli zawodnicy, którym po meczu leciały łzy. Bardzo mocno nas to uderzyło.

Tobie też leciały łzy?

- Ja może tak nie reaguję. Ale byłem bardzo wkurzony. Ciężko mi o tym mówić. Nie było tak, że nie chcieliśmy, że nie walczyliśmy. Nie mam pojęcia, jak to się stało. Nie chcę nas tłumaczyć. Tego się nie da wytłumaczyć.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.