Piłka ręczna. Polska gra o Euro 2020. Tych eliminacji nie ma z kim przegrać

- To jest szansa dla mniejszych nacji, żeby jeździć na wielkie turnieje. A my bardzo byśmy chcieli znów występować na nich regularnie - mówi Piotr Przybecki, trener reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych. W środą meczem z Kosowem w Ostrowcu Świętokrzyskim rozpoczniemy eliminacje ME 2020. Po zmianie formatu mistrzostw awans musi być formalnością

Polska, Niemcy, Izrael, Kosowo – tak wygląda nasza eliminacyjna grupa. Jedna z ośmiu. Awans z każdej uzyskają po dwie najlepsze drużyny. Na mistrzostwach w Szwecji, Norwegii i Austrii zagrają też cztery zespoły z trzecich miejsc. W sumie z 32 uczestników eliminacji na turniej finałowy pojedzie aż 20 ekip. Pewne gry w imprezie planowanej na styczeń 2020 roku są już Hiszpania, która będzie broniła tytułu, oraz zespoły gospodarzy.

Kiedy zimą bieżącego roku Hiszpanie zdobywali złoto, nasi szczypiorniści po raz pierwszy od wielu lat mieli wolne. Kadra przechodzi kryzys, w eliminacjach ME 2018 zajęła w swojej grupie ostatnie miejsce – za Białorusią, Serbią i Rumunią. Jednak z Kosowem i Izraelem przegrać nie mamy prawa.

- Respekt przed przeciwnikiem i koncentracja to są podstawowe rzeczy, ich nie może zabraknąć – tłumaczy Przybecki. Ale oczywiście zgadza się, że takiej szansy powrotu na wielkie imprezy nie możemy nie wykorzystać.

Kosowo w bieżącym roku grało z Polską, Portugalią i Cyprem. Przegrało wszystkie mecze, kolejno: 19:30, 22:36 i 22:24. W preeliminacjach ME 2020 było gorsze od Estonii i Turcji. Izrael przegrał w 2018 roku z Litwą, Łotwą i Słowacją, do tego zremisował z Gruzją. Obaj nasi najbliżsi rywale (z Izraelem zagramy na wyjeździe w niedzielę 28 października) są po prostu słabi. Dla nich spotkania z zawodnikami mającymi doświadczenie z gry w mistrzostwach świata i Europy oraz igrzyskach olimpijskich powinny być okazją do nauki. My mimo wszystko ciągle mamy w kadrze graczy z dorobkiem (Kamil Syprzak, Michał Daszek, Piotr Wyszomirski i Piotr Chrapkowski zdobyli brąz MŚ 2015), a oni mają tylko marzenia (Izrael raz zagrał na ME – w 2002 roku, przegrał wszystkie mecze, Kosowo nigdy nie wystąpiło w turnieju finałowym).

Zresztą, różnicę pokazuje wynik naszego meczu z Kosowem ze stycznia tego roku. W preeliminacjach MŚ 2019 w Portugalii do przerwy prowadziliśmy tylko 13:12. Ostatecznie wygraliśmy za mało, 30:19. Jak się okazało, przy późniejszym remisie z Portugalią, do awansu zabrakło nam lepszego bilansu bramkowego ze spotkania z Kosowem.

Skoro wtedy - grając naprawdę słabo - Polacy wygrali różnicą 11 trafień, to trudno mieć jakiekolwiek obawy o wynik meczu w Ostrowcu Świętokrzyskim.

To samo dotyczy całych eliminacji. Europejska Federacja Piłki Ręcznej postanowiła, że mistrzostwa kontynentu już od najbliższej edycji, czyli tej w 2020 roku, będą się toczyły z udziałem aż 24, a nie 16 zespołów. Z kolei Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej ogłosiła, że w mistrzostwach świata od 2021 roku będą uczestniczyły 32, a nie 24 reprezentacje. I to są prezenty między innymi dla nas.

Pewnie jeszcze kilka lat temu bylibyśmy w gronie twierdzących, że to psucie dobrych imprez, pewnie zauważalibyśmy, że za dużo będzie słabych meczów. – To jest idea popularyzacji piłki ręcznej na świecie. Dla mniejszych nacji to szansa, żeby jeździć na wielkie turnieje – mówi teraz Przybecki. - Bardzo byśmy chcieli też na nich występować regularnie – dodaje nasz trener.

Po braku Polski na ME 2018 i po tym jak nie zagramy na MŚ 2019, na 99,9 proc. wrócimy do gry z najlepszymi w 2020 roku. Trzeba tylko dopełnić formalności w startujących właśnie eliminacjach.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.